INNPoland_avatar

Myśleliście, że PiS rozdawał pieniądze? Zobaczcie, co szykuje Tusk

Konrad Bagiński

14 grudnia 2023, 08:04 · 3 minuty czytania
Koszt wyborczych obietnic, które Donald Tusk zamierza szybko spełnić, to ok. 42 miliardów złotych. To powinno zapewnić mu wzrost poparcia i trochę spokoju. Ale Polacy zapłacą słony rachunek, zaś jedna grupa z Tuskowych transferów będzie mocno niezadowolona. Dlaczego? Bo taki napływ gotówki na rynek utrudni walkę z inflacją. To znaczy, że stopy nie pójdą w dół, a kredyty nie stanieją.


Myśleliście, że PiS rozdawał pieniądze? Zobaczcie, co szykuje Tusk

Konrad Bagiński
14 grudnia 2023, 08:04 • 1 minuta czytania
Koszt wyborczych obietnic, które Donald Tusk zamierza szybko spełnić, to ok. 42 miliardów złotych. To powinno zapewnić mu wzrost poparcia i trochę spokoju. Ale Polacy zapłacą słony rachunek, zaś jedna grupa z Tuskowych transferów będzie mocno niezadowolona. Dlaczego? Bo taki napływ gotówki na rynek utrudni walkę z inflacją. To znaczy, że stopy nie pójdą w dół, a kredyty nie stanieją.
Koszt obietnic Donalda Tuska jest wysoki, sięga 42 mld złotych Jacek Dominski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jak pisze Daniel Szymański z money.pl, "rząd Tuska idzie śladem PiS i na początku swojej kadencji chce wprost do kieszeni Polaków przelać nawet 42 mld zł". Jaki będzie tego efekt? Tusk z jednej strony zapewne zanotuje wzrost (albo nie straci) poparcia społecznego. Tym bardziej że zamierza obdarować całkiem sporą grupę Polek i Polaków. Ale ktoś za to zapłaci.


Komu Tusk napełni portfele?

Nie da się nie zauważyć, że budżetówka była przez rządy PiS pomijana podczas przyznawania podwyżek. Tusk i KO obiecali zwiększenie płac w tej sferze o 20 proc. Money.pl przypomina, że w "państwowej budżetówce" pracuje pół miliona osób. Szeroko pojmowana "budżetówka" to aż 1,5 mln pracowników. Jak szacują ekonomiści PKO BP, podwyżka pensji w tej sferze może kosztować jakieś 15 miliardów złotych.

Sporo wydamy też na większe pensje dla nauczycieli. Ich podwyżki mają sięgnąć aż 30 proc. "Aż", chociaż punkt odniesienia jest stosunkowo niewysoki, bo te 30 proc. to ma być minimum 1500 zł miesięcznie. Na podwyżki dla nauczycieli pójdzie jakieś 13-14 mld zł. Tak szacuje nowy minister finansów Andrzej Domański.

Kolejne 9 miliardów pójdzie na "babciowe".

– Śmialiście się z "babciowego", będzie "babciowe" – stwierdził podczas exposé Donald Tusk. Jak wytłumaczył, ma to być nowe świadczenie w ramach programu "Aktywna Mama".

Tusk wskazał, że nowa Koalicja 15 października będzie wypłacała dodatek "każdej mamie, każdej rodzinie, wszystkim rodzicom, którzy potrzebują pomocy na opiekę nad swoim maleństwem".

Jak dodał, "babciowe" ma wynosić 1,5 tys. zł miesięcznie. Z zapowiedzi przyszłego premiera wynika, że program dopłat wystartuje jeszcze w tym roku. 1500 plus ma wdrażać nowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz–Bąk (Nowa Lewica).

Tu trzeba zauważyć, że koszt programu w dużej mierze się zwróci. Jak to możliwe? Otóż kobieta wracająca na rynek pracy zapłaci przecież składki i podatki, które w innym przypadku nie trafiłyby do państwowej kasy. Koszt netto programu można więc szacować na 4-5 miliardów.

Mniej więcej tyle samo (ok. 4,5 mld zł) może kosztować "urlop od ZUS" dla przedsiębiorców. Jak wyliczyli spece z PKO BP, Tusk podczas exposé obiecał jakieś 42 miliardy złotych.

A kto nie będzie zadowolony?

Szymański zauważa, że taki poziom dopływu pieniędzy na rynek wpłynie na konsumpcję, co przy rozpędzającej się gospodarce utrudni walkę z inflacją i usztywni stopy procentowe. Kredytobiorcy nie powinni więc liczyć na szybki spadek wysokości rat.

Istotny będzie też wpływ podwyżek na finanse państwa. Jak pisze money.pl, deficyt sektora finansów publicznych z łatwością przekroczy 5 proc. wobec 4,5 proc. zapisanych przez PiS we wrześniu.

"Co więcej, wyższy deficyt może także oznaczać, że ścieżka długu publicznego będzie zmierzać w kierunku 55 proc. PKB. Obecnie po trzecim kwartale tego roku ten wynik zamknął się w liczbie 48,7 proc. PKB" – czytamy.