INNPoland_avatar

Tych obietnic Tusk szybko nie zrealizuje. Ważne dla portfela kwestie, na które musimy poczekać

Konrad Bagiński

12 grudnia 2023, 06:11 · 4 minuty czytania
Tusk ma nam odebrać 500+, 13. i 14 emerytury i podwyższyć wiek emerytalny. Tak by było, gdyby wierzyć zapowiedziom obecnej opozycji i jej popleczników. Nie jest to prawda, ale jednocześnie wiemy, że Tusk nie zamierza spełnić wszystkich swoich obietnic od razu. Zobaczmy, jak nowy rząd zadba o nas i nasze portfele.


Tych obietnic Tusk szybko nie zrealizuje. Ważne dla portfela kwestie, na które musimy poczekać

Konrad Bagiński
12 grudnia 2023, 06:11 • 1 minuta czytania
Tusk ma nam odebrać 500+, 13. i 14 emerytury i podwyższyć wiek emerytalny. Tak by było, gdyby wierzyć zapowiedziom obecnej opozycji i jej popleczników. Nie jest to prawda, ale jednocześnie wiemy, że Tusk nie zamierza spełnić wszystkich swoich obietnic od razu. Zobaczmy, jak nowy rząd zadba o nas i nasze portfele.
Piotr Molecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Być może dziś, być może jutro Polska będzie miała nowego premiera i nowy rząd. Obecna koalicja sporo Polkom i Polakom obiecała. Wiadomo, że część tych zapowiedzi nie zostanie zrealizowana w ciągu słynnych "100 dni Tuska". Sprawdźmy więc, na co możemy liczyć w miarę szybko, a na co będziemy musieli poczekać.


Pisaliśmy już w INNPoland.pl, że wbrew narracji obozu PiS i jego popleczników rząd Tuska nie zamierza likwidować dotychczasowych świadczeń socjalnych. Z pewnością zostają więc 13. i 14. emerytura.

Bez zmian ma także pozostać świadczenie wychowawcze "Rodzina 500 plus". Nazwa wprowadza nieco w błąd, bo od nowego roku będzie ono wynosiło 800 zł miesięcznie na dziecko. Owszem, w przestrzeni publicznej pojawiają się opinie polityków i ekonomistów, dotyczące uzależnienia wypłaty świadczenia od dochodu rodziców. Ale nowa koalicja (Koalicja Obywatelska & Trzecia Droga) nie przedstawiła żadnej tego typu propozycji.

A co z wiekiem emerytalnym?

Obóz Zjednoczonej Prawicy wypomina Tuskowi jego podniesienie i ostrzega, że lider KO ten krok zamierza powtórzyć. Spójrzmy więc, co o wieku emerytalnym mówi sam Donald Tusk.

Nie podniesiemy wieku emerytalnego, sprawa jest definitywnie zamknięta; wróciłem do polskiej polityki nie po to, by zmieniać wiek emerytalny – mówił tuż przed wyborami przewodniczący PO. Z tej obietnicy się nie wycofał.

Donald Tusk, który dziś zostanie premierem, podkreślał zresztą, że "nic co dane, nie zostanie zabrane". Ta obietnica obowiązuje.

Co Tusk i jego rząd "dadzą"?

Przed wyborami przewidywano, że kampania stanie się festiwalem obietnic rozdawnictwa. Wbrew pozorom jednak nikt nie proponował np. dwukrotnego podniesienia 500+. Obóz demokratyczny wprowadził jednak kilka bardzo obciążających dla budżetu propozycji. Są one jednak bardziej "celowane" i mają dotyczyć nie całego społeczeństwa, lecz niektórych grup społecznych.

Jedną z najważniejszych obietnic nowej koalicji jest podwyżka dla budżetówki. Skorzystać na tym ma ponad 3 milionów pracowników, do tej pory traktowanych marginalnie przez rządy PiS. Mają oni po prostu zarabiać więcej.

Andrzej Domański, czyli przyszły minister finansów w rządzie Tuska, przed weekendem potwierdził to stanowisko KO. Nauczyciele mają otrzymać 30 proc. podwyżki wynagrodzeń, reszta sektora budżetowego 20 proc. Przyznał także, że w podpisanej na początku listopada umowie koalicyjnej nie zawarto pełnej skali tych podwyżek.

Otwarte pozostaje pytanie kiedy to się stanie. Domański mówi, że najpierw trzeba uchwalić budżet. Dlatego dla budżetówki niekorzystne jest odsuwanie w czasie zaprzysiężenie nowego rządu. Przypomnijmy, że od wyborów minęły prawie dwa miesiące, a premierem (tzw. dwutygodniowym) dziś rano ciągle był Mateusz Morawiecki. Zaś dwutygodniowym ministrem finansów Andrzej Kosztowniak.

Kolejną dużą (czytaj: drogą) obietnicą jest tzw. babciowe. Program zakłada, że kobieta, która po ciąży będzie chciała wrócić do pracy, otrzyma 1500 zł świadczenia, które może przeznaczyć na żłobek, czy opiekę, lub też – jak mówił Donald Tusk – na podzielenie się pieniędzmi z "przysłowiową babcią", która będzie opiekować się dzieckiem.

Ta obietnica prawdopodobnie się opóźni. Wiele wskazuje na to, że na spełnienie obietnicy "babciowego" trzeba będzie poczekać do 2025 roku.

Czego Tusk nie da lub nie da od razu?

Tu elementów jest kilka. Jak pisaliśmy, prawdopodobnie opóźni się wprowadzenie "babciowego". Oficjalnie to nic pewnego, ale na spełnienie dwóch niezwykle istotnych obietnic też będziemy musieli najpewniej poczekać. Chodzi o bardzo wysoką podwyżkę kwoty wolnej oraz jakąś formę kredytu hipotecznego "0 proc.".

Jak pisze money.pl obiecany przez Donalda Tuska w lutym tego roku kredyt 0 proc. na zakup pierwszego mieszkania oraz dopłaty do najmu w kwocie 600 zł najprawdopodobniej nie zostaną zrealizowane. Nie ma też pewności, czy uda się utrzymać tzw. Bezpieczny kredyt 2 proc., wprowadzony przez rząd Morawieckiego.

W momencie pisania tego tekstu Donald Tusk nie jest jeszcze premierem. Rozliczanie go z obietnic jest więc nieco przedwczesne, ale fakty są takie, że jego obóz już tłumaczy, że budżet wszystkiego nie wytrzyma. No i na jego uchwalenie potrzeba trochę czasu.

Z drugiej strony to jednak Tusk obiecywał, że w ciągu 100 dni wprowadzi 100 poważnych zmian. Dziś już wiadomo, że prawdopodobnie dłużej trzeba będzie poczekać na "kredyt 0 proc." na mieszkania. Powody? Budżet jest w nieznanym stanie i zapewne ma pilniejsze potrzeby. Druga sprawa to efekty wprowadzonego przez rząd Morawieckiego "kredytu 2 proc.". Rozregulował on rynek i doprowadził do ostrego wzrostu cen.

Tusk rejteruje z obniżką podatku

Najważniejszą obietnicą, na spełnienie której będziemy musieli poczekać, jest niestety podwyższenie kwoty wolnej od podatku.

"Podniesiemy kwotę wolną od podatku – z 30 tys. zł do 60 tys. zł., w przypadku podatników rozliczających się według skali podatkowej, w tym także przedsiębiorców i emerytów" – czytamy w "100 konkretach" Platformy Obywatelskiej. Miałoby to również olbrzymie znaczenie dla emerytów. Dlaczego? Bo oznaczałoby, że zarówno zarobki, jak i emerytury, do wysokości 5 tys. zł (brutto) miesięcznie byłyby de facto wolne od podatku.

Donald Tusk zadeklarował, że będzie robił wszystko, żeby sto konkretów na 100 dni nowego rządu "zrealizować w maksymalnym stopniu". Dodał, że trzeba brać pod uwagę to, że "partie, które tworzą koalicję, mają w niektórych sprawach inny pogląd".

– Moim zamiarem jest podniesienie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. zł do 60 tys. zł, ale będziemy przestrzegali zasady roku podatkowego, więc na pewno w ciągu stu dni to się nie zdarzy – przyznał Donald Tusk.

Kiedy więc będziemy mieli niższe podatki? Nie wiadomo. Warto jednak przypomnieć, że ta obietnica jest dość droga. A ile moglibyśmy na niej zyskać? Według wyliczeń Grant Thornton na podniesionej do 60 tys. zł kwocie wolnej najbardziej skorzystaliby pracownicy zarabiający w przedziale 7-15 tys. zł brutto.

Ich przeciętne miesięczne wynagrodzenie netto wzrosłoby o ok. 300 zł. Osoby zarabiające poniżej 6100 zł brutto miesięcznie nie zapłaciłyby żadnego podatku (oprócz oczywiście składki zdrowotnej i składek ZUS).