Złamanie prawa przy sprzedaży udziałów w Rafinerii Gdańskiej, "rażące zaniżenie ceny" transakcji oraz niedopełnienie obowiązków przez urzędników rządu PiS. To sprawy, które bada prokuratura w Płocku. Wszczęła ona śledztwo w sprawie fuzji Orlenu z Lotosem.
Śledztwo ruszyło kilka dni temu, ale ponad rok po tym, jak zawiadomienie w tej sprawie złożyła posłanka Agnieszka Pomaska (KO). Pomaska pokazała na X (dawniej Twitterze) pismo, które dostała z Prokuratury Okręgowej w Płocku.
"Orlen zbył podmiotom prywatnym aktywa co najmniej o 5 mld zł poniżej szacowanej przez NIK ich wartości, w tym zbycie udziałów Rafinerii Gdańskiej na rzecz Aramco nastąpiło poniżej wartości wyceny o ok. 3,5 mld zł" – tak Business Insider Polska cytuje ustalenia NIK w tej sprawie.
Z kolei Orlen odpiera zarzuty i twierdzi, że "zapłacił za aktywa grupy Lotos tyle, po ile były one wyceniane przez rynek". Dodaje, że "wskazywana przez kontrolerów NIK wartość księgowa, nie ma nic wspólnego z rynkową wartością firmy".
Do sprawy odniósł się już premier Tusk na dzisiejszej konferencji prasowej.
– Jedna rzecz jest bezdyskusyjna – straciliśmy miliardy, straciliśmy istotny element suwerenności w największej firmie paliwowej, oddaliśmy pieniądze i bardzo dużo władzy Arabii Saudyjskiej, zrobiliśmy to we współpracy z najbardziej proputinowskim politykiem Viktorem Orbanem, znaczy robił to PiS – podsumował.
Dodał, że rząd dąży do wyjaśnienia tej sprawy "do samego końca". Zaznaczył, że za wcześnie mówić o tym, czy transakcję da się unieważnić.
– Prawnicy będą mieli wielkie pole do popisu, dzisiaj jest o wiele za wcześnie, żeby powiedzieć, czy powstaną prawne przesłanki, które umożliwiłyby unieważnienie tej decyzji. Dajcie popracować odpowiednim służbom, nie tylko prokuraturze – powiedział.
Ale to nie jest jedyne śledztwo w sprawie Orlenu, jakie ruszyło w ostatnich dniach. Jak donosi money.pl, prokuratura okręgowa w Płocku zajęła się też "anomaliami" w cenach paliw, jakie obserwowaliśmy zeszłego lata. Śledztwo dotyczy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków zarządu spółki Orlen.
W zawiadomieniu o wszczęciu śledztwa czytamy o "sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach spółce PKN Orlen w Płocku, poprzez nadużycie uprawnień przez osoby zarządzające spółką".
Jak pisze money.pl, śledztwo ws. cen paliw na Orlenie to efekt zawiadomienia, jakie złożył jesienią jeden z akcjonariuszy Orlenu. Jego zdaniem zarząd Orlenu podjął działania nieuzasadnione ekonomicznie działania.
Miały one polegać na "zaniżaniu cen sprzedawanego paliwa o ok. 1,40 zł/litr względem średnich cen na rynku europejskim oraz ograniczaniu dystrybucji paliwa poprzez polecenie kierownikom stacji sieci Orlen wstrzymywania sprzedaży pod pretekstem awarii dystrybutorów".
Na dziwne ceny Orlenu zwrócili wtedy uwagę nawet analitycy amerykańskiego banku Goldman Sachs. Wskazywali, że ceny paliw na stacjach benzynowych w Polsce nie wzrosły, choć od początku lipca zwiększyły się notowania ropy.
"Sądzimy, że 12-proc. zwyżka cen ropy od początku lipca mogła stanowić w krótkim terminie ryzyko w górę dla odczytu inflacji, oddalając perspektywę jednocyfrowej inflacji. Jednak nie w Polsce" – czytamy w notatce Goldman Sachs, którą cytowałportal money.pl.
Wtedy efektem było gwałtowne zainteresowanie Czechów, Niemców i innych sąsiadów paliwami w Polsce. Skończyło się tym, że na wielu dystrybutorach zawisły kartki informujące o "awarii". W rzeczywistości na stacjach po prostu brakowało paliwa. Było nierynkowo tanie, analitycy podejrzewali, że Orlen na nim nie zarabia, a może nawet dokłada.
Na razie nikt nie zajął się jeszcze poprzednim "cudem nad pompą". Przypomnijmy: pod koniec 2022 roku ceny paliw w Polsce nie spadały, chociaż ropa na świecie taniała. W grudniu 2022 roku benzyna była o 80 groszy droższa niż na przełomie roku.
W ostatnim miesiącu jej cena była zmieniana... 21 razy. Startowała z poziomu 5,776 zł, potem spadała do 5,717 zł, by od 14 grudnia nieustannie rosnąć do poziomu 5,939 zł.
A w ciągu trzech dni nowego 2023 roku spadła do 5,106 zł, a więc o ponad 83 grosze. Spadek ceny wyniósł prawie 14 procent. Wszystko po to, by Polacy nie zauważyli podwyżki VAT o 15 punktów procentowych – z 8 do 23 procent.