"Oho, Tusk już zaczyna się wycofywać z zapowiedzi wprowadzenia kredytu 0 proc." – piszą w mediach społecznościowych poplecznicy obecnej opozycji. Co wzbudziło ich niepokój? Chodzi o słowa premiera z weekendowego spotkania w Morągu. Czy Donald Tusk faktycznie zamierza skasować program dopłat do kredytów mieszkaniowych?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Wiecie, każda technika, jakiej staramy się użyć, np. obniżenia oprocentowania, albo ta idea zero procent, jeżeli chodzi o kredyty mieszkaniowe dla młodych, one przynoszą bardzo szybko – niestety – efekty też niepożądane, czyli wzrost cen mieszkania. Im więcej państwo stara się zainwestować pieniędzy np. w tanie kredyty mieszkaniowe, tym częściej deweloperzy korzystają, czy rynek jakby tak reaguje – powiedział Donald Tusk.
Zauważył przy tym, że metr kwadratowy mieszkania w Warszawie jest tak samo drogi, jak w najdroższych stolicach europejskich.
"Staramy się więc, żeby tak logicznie, rozsądnie też działać, żeby nie uzyskać efektu odwrotnego od założonego" – dodał. I przypomniał, że nie ma "takiej wajchy w domu", którą przełoży i WIBOR będzie niższy.
Część obserwatorów sceny politycznej uznała to za wycofywanie się z obietnicy wprowadzenia "kredytu 0 proc.". Przypomnijmy: prawie równo rok temu szef PO (wtedy jeszcze nie premier) Donald Tusk przedstawił w projekt zakładający kredyt 0 proc. na pierwsze mieszkanie dla ludzi do 45. roku życia oraz 600 zł dopłaty do najmu mieszkań. Odsetki kredytów miałby refinansować Bank Gospodarstwa Krajowego.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Chwilę później rząd Morawieckiego odpalił program "Bezpieczny Kredyt 2 proc.". Politycy PiS kręcili nosem na propozycję Tuska, twierdząc, że to po prostu kalka z ich projektu. I pewnie tak było, bo zapowiedzi wprowadzenia "BK 2%" były znane już wcześniej.
Program Bezpieczny Kredyt 2 proc. został uruchomiony w lipcu 2023 roku. Zamrożony przez kilka miesięcy popyt nagle wybuchł, co dostrzegli sprzedawcy. Zaczęli więc podnosić ceny i to do rekordowych poziomów.
"Efekty niepożądane" są faktem
Skutek był taki, że jednocześnie wzrosły ceny mieszkań i spadła ich dostępność. Ceny mieszkań od grudnia 2022 r. do listopada 2023 r. wzrosły we wszystkich 17 badanych miastach. Przeciętna zmiana wyniosła 13 proc. – wskazali w swoim raporcie eksperci z Expandera.
Średnia cena za metr kwadratowy w Krakowie wzrosła aż o 29 proc., osiągając poziom 14 500 zł. Warszawa również doświadczyła znaczącego wzrostu, z ceną ofertową na poziomie 15 625 zł za m2, co stanowi wzrost o 21 proc. W innych miastach było podobnie.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Według ekspertów Expandera jednym z najsilniejszych stymulantów dla rynku był "Bezpieczny kredyt 2 procent".
– Boom na rynku wywołali nie tylko uczestnicy tego programu. Osoby, które nie spełniały jego warunków, chciały dokonać zakupu, zanim program ruszy i doprowadzi do zmniejszenia podaży i wzrostu cen. Zakupów dokonywali też spekulanci, którzy chcieli dokonać tańszego zakupu, a później odsprzedać mieszkanie taniej uczestnikom programu – podkreślili w swoim raporcie eksperci.
W INNPoland.pl wielokrotnie pisaliśmy o tym efekcie. Tusk nie myli się, mówiąc o "efektach niepożądanych" programu "Bezpieczny Kredyt 2%". I taki efekt może przynieść "kredyt 0 proc." proponowany przez jego rząd. Przypomnijmy, że jeden z punktów słynnej listy "100 konkretów" Koalicji Obywatelskiej mówi właśnie o jego wprowadzeniu.
"Wprowadzimy kredyt z oprocentowaniem 0% na zakup pierwszego mieszkania" – czytamy w programie wyborczym partii Tuska.
Mimo wszystko najnowsze wypowiedzi premiera nie wskazują na możliwość wycofania się z tej obietnicy. Wręcz przeciwnie, prace nad programem trwają. W budżecie zarezerwowano na ten projekt 500 milionów złotych.Wedle nieoficjalnych ustaleń portalu money.pl, na więcej nie pozwoliła sytuacja w finansach publicznych.
Dla porównania, na poprzedni program rządu PiS przeznaczone było 941 milionów złotych. Według dostępnych danych, 13banków działających w Polsce podpisało ponad 55 tysięcy umów w ramach tego programu, oferującego dopłaty do rat kredytów hipotecznych przez pierwsze 10 lat. Dodajmy, że zgodnie z przyjętymi przez były rząd PiS założeniami, program miał działać nieprzerwanie aż do 2027 roku.