INNPoland_avatar

Czy polski gigant odzieżowy naprawdę nie wycofał się z Rosji? Wielka afera, miliardy strat

Konrad Bagiński

15 marca 2024, 15:02 · 5 minut czytania
Firma Hindenburg Research opublikowała raport, z którego wynika, że polska spółka odzieżowa LPP (właściciel m.in. Reserved) nadal działa w Rosji. Notowania LPP na giełdzie runęły. Spółka wydała już oświadczenie, w którym nazywa raport "zorganizowanym atakiem dezinformacyjnym obliczonym na spadek kursu akcji". Te straciły na wartości prawdopodobnie kilkanaście miliardów złotych.


Czy polski gigant odzieżowy naprawdę nie wycofał się z Rosji? Wielka afera, miliardy strat

Konrad Bagiński
15 marca 2024, 15:02 • 1 minuta czytania
Firma Hindenburg Research opublikowała raport, z którego wynika, że polska spółka odzieżowa LPP (właściciel m.in. Reserved) nadal działa w Rosji. Notowania LPP na giełdzie runęły. Spółka wydała już oświadczenie, w którym nazywa raport "zorganizowanym atakiem dezinformacyjnym obliczonym na spadek kursu akcji". Te straciły na wartości prawdopodobnie kilkanaście miliardów złotych.
Czy spółka LPP, właściciel m.in. Reserved naprawdę wycofała się z Rosji? Andrzej Zbraniecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Amerykańska firma analityczno-inwestycyjna Hindenburg Research opublikowała raport, w którym pisze, iż polski gigant odzieżowy, firma LPP (właściciel m.in. Reserved) nadal działa w Rosji i jednocześnie może mieć kłopot z finansowaniem.


Notowania LPP na giełdzie runęły o ponad 20 proc. Spółka wydała już oświadczenie, w którym nazywa raport "zorganizowanym atakiem dezinformacyjnym obliczonym na spadek kursu akcji". Zaprzecza też doniesieniom Hindenburga.

Co zarzuca Hindenburg polskiej spółce?

Inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku spowodowała masowy exodus zagranicznych firm z Rosji. W kwietniu LPP ogłosiło plany wyjścia z tego kraju poprzez sprzedaż oddziału.

Już kilka tygodni później firma ogłosiła, że zakończyła negocjacje z anonimowym nabywcą, a sprzedaż sfinalizowała 30 czerwca 2022 r. LPP następnie odnotowało wzrost przychodów.

"Uważamy, że LPP mogło pochwalić się tak znakomitymi wynikami, ponieważ dezinwestycja spółki w Rosji była całkowitą fikcją" – czytamy w publikacji Hindenburga.

"LPP twierdzi, że sprzedała swoje rosyjskie aktywa niejasnemu "chińskiemu konsorcjum" za kwotę ~382 mln dolarów. Ustaliliśmy, że kupującym była firma fasadowa z siedzibą w Dubaju o nazwie "Far East Services", której właściciele i dyrektorzy nie zostali ujawnieni" – pisze firma.

Autorzy dodają, że spółka Far East Services została utworzona zaledwie dzień przed ogłoszeniem przez LPP informacji o osiągnięciu porozumienia w sprawie sprzedaży rosyjskiej spółki zależnej. Na dodatek jest ciągle tajemnicza: trudno ustalić czym się zajmuje, nie ma osiągnięć w branży modowej ani widocznych powiązań z Chinami.

W raporcie czytamy, że jeden z byłych pracowników LPP powiedział, że transakcja była "fasadą mającą ukryć prawdę o niesprzedawaniu rosyjskich oddziałów". Dodał, że rosyjskie operacje LPP nadal są "bezpośrednio kontrolowane przez centralę i zarząd LPP".

Ów były menedżer tak opisał podejście dyrektora generalnego i założyciela LPP Marka Piechockiego: "Nie obchodzi go jakaś wojna między Rosją a Ukrainą. Ta [wojna] jest tylko tymczasowa".

Hindenburg dodaje, że wszystko wskazuje na to, że LPP zachowało kontrolę nad rosyjskim biznesem. Potwierdzać tę tezę ma fakt, że rosyjskie sklepy LPP zostały ponownie otwarte następnego dnia po zawarciu umowy sprzedaży. Było to na 37 dni przed zamknięciem transakcji.

Ale najciekawsze Hindenburg pisze później.

"W grudniu 2023 roku wysłaliśmy tajnych klientów do flagowych sklepów "Far East Services" w Moskwie i St. Petersburgu. Prawie wszystkie sfotografowane przez nas ubrania miały identyczne wzory i kolory jak kolekcje jesienno-zimowe w katalogach internetowych LPP w Polsce, co wskazuje, że produkty LPP co najmniej 18 miesięcy po rzekomym zbyciu nadal w jakiś sposób przedostają się do Rosji" – czytamy w raporcie.

Firma dodaje, że rosyjskie, wewnętrzne kody produktów, były takie same, jak kody produktów w polskim katalogu LPP. Na fikcyjne wyjście z rosyjskiego rynku mają też wskazywać kody kreskowe, które mają dawać centrali LPP możliwość śledzenia "rosyjskich towarów za pośrednictwem własnych systemów informatycznych".

Hindenburg dodaje, że polska spółka może mieć kłopoty z finansowaniem. "Jeśli okaże się, że LPP nadal działa w Rosji może to stanowić naruszenie umów kredytowych i finansowania z głównym kredytodawcą, bankiem PKO BP, który wg ostatniego raportu rocznego zapewnia około 62 proc. kredytów i pożyczek spółki" – czytamy w publikacji.

Co na to LPP?

"LPP nie jest właścicielem biznesu rosyjskiego. W maju 2022 r. spółka podpisała umowę sprzedaży 100 proc. udziałów w RE Trading OOO, co zostało potwierdzone i uprawomocnione decyzją sądu rosyjskiego. Spółka nie prowadzi działalności handlowej na terenie Federacji Rosyjskiej" – tak brzmi fragment komunikatu polskiej spółki.

LPP dodaje, że ani pośrednio, ani bezpośrednio nie kontroluje obecnych właścicieli i dyrektorów spółki, która zakupiła RE Trading OOO. "Kupujący jest niezależną firmą, z którą LPP nie wiążą żadne powiązania kapitałowe ani osobowe" – czytamy w komunikacie.

Spółka przypomniała jeszcze, że w ramach umowy sprzedaży "strony przewidziały okres przejściowy transakcji, w którym kupujący sukcesywnie przejmuje całkowitą samodzielność nad poszczególnymi obszarami działalności przedsiębiorstwa". LPP dodaje, że okres ten ustalono maksymalnie do 2026 roku.

Co się dzieje na giełdzie?

Kurs LPP po prostu runął, przecena sięgnęła 30 proc. Od godziny 13:40 handel na akcjach LPP jest zawieszony.

– Akcje LPP tąpnęły po ujawnieniu raportu Hindenburg Research, który bez wątpienia stanowi czerwoną flagę dla inwestorów. Przede wszystkim rynek jeszcze nie wie, jak realnie wycenić szkody, które ten raport może przynieść w przyszłości. Ta niepewność skutkuje paniką. Scenariusz dochodzeń regulacyjnych, zmian ocen ESG u pożyczkodawców, kar finansowych czy problemów z audytem Grant Thornton to tylko wierzchołek góry strachu. Główną obawą jest potencjalny bojkot konsumentów, od których zależy ekspansja LPP. Spółka ma ok. 5 proc. udział w rynku Ukrainy, gdzie sprzedaż może tąpnąć. W skrajnie negatywnym scenariuszu przecena mogłaby sprowadzić kurs do poziomów z jesieni 2022 roku, czyli okolic 7500 zł – pisze w komentarzu do tej niecodziennej sytuacji Eryk Szmyd, analityk XTB.

Dodaje, że w ostatnich miesiącach, inwestorzy zwracali uwagę na dynamiczny wzrost firmy, osiągnięty pomimo wyjścia z rosyjskiego rynku. Tymczasem raport sugeruje, że firma nigdy zdecydowanie nie wyszła z Rosji, co stawia znak zapytania co do realnej dynamiki zwiększania udziałów na istotnych rynkach jak i dalszą kontynuacją tego trendu.

– Warto jednak podkreślić, że udział na rynku w Ukrainie wynosi około 5 proc., a konsumenci ubrań firmy mogą nie przejąć się, zignorować lub finalnie zapomnieć o raporcie. Wpływ na dynamikę sprzedaży nie jest oczywisty, choć ryzyko skierowane jest zdecydowanie w dół – dodaje Szmyd. 

– Dzisiejsza panika na giełdzie niekoniecznie zwiastuje tąpnięcie realnej sprzedaży ubrań. W sytuacji, w której firma nie napotka poważnych problemów w kolejnych miesiącach i przedstawi dalszy wzrost biznesu, spadkowa reakcja może przerodzić się w stopniową poprawę sentymentów i euforię, w trakcie której rynek dążył będzie do wymazania spadkowej luki. Istnieje też szansa, że fundusz Hindenburg relatywnie szybko zamknie "shorta", który wciąż nie pojawił się w krótkich pozycji KNF. Brak ujawnionej pozycji może wskazywać, że zajął relatywnie niewielką pozycję, poniżej 0,5 proc.; nie musząc się ujawniać – pisze analityk XTB.

– Z pewnością globalna renoma Hindenburg Research sprawia, że wiadomości o "praktykach" LPP znajdą szeroki rozgłos na świecie finansowym, nawet jeśli firma podważy zarzuty krótkiego sprzedawcy, odnosząc się do nich. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że regulatorzy zainteresują się wszystkimi, wymienionymi przez raport Hindenburga praktykami, choć nie jest jasne, jakiego typu zagrożenie stwarza to dla firmy – dodaje Eryk Szmyd. 

– Hindenburg ma długą historię współpracy z organami regulacyjnymi, przy tworzeniu raportów. W Stanach Zjednoczonych fundusz często odpłatnie przekazuje własne ustalenia do regulatora SEC, w ramach tzw. programu informacyjnego. Fundusz prawdopodobnie wziął na celownik spółki w jakiś sposób powiązane z Rosją. Jego ostatni "short" na akcjach Freedoom Holding, Timura Turlova z sierpnia 2023 roku zdecydowanie nie był tak udany jak w przypadku LPP, a akcje Freedom szybko drożały po raporcie, prawdopodobnie "wyciskając" Hindenburg z krótkich pozycji – tłumaczy analityk.