Adam Glapiński udzielił wywiadu dziennikowi "Financial Times". Prezes Narodowego Banku Polskiego z jednej strony atakuje nową władzę, z drugiej zaś apeluje o porozumienie. To oczywiście reakcja na zapowiedź postawienia go przed Trybunałem Stanu.
Glapiński z jednej strony pokazuje się jako jastrząb i odgryza się nowemu rządowi.
– Rozumiem, że dla Tuska najłatwiejszym sposobem zarządzania kampanią było oskarżenie rządu i banku centralnego o spowodowanie inflacji, ponieważ była ona tak wysoka. Ale jesteśmy już po wyborach. Czas z tym skończyć. Mamy wspólne problemy – mówił prezes NBP rozmowie z "FT".
Dodawał, że nie wierzy, iż ktoś w Polsce mógłby oskarżyć bank centralny o nieuczciwą politykę monetarną wobec inflacji czy zakupy obligacji. Mówił, że niektóre zarzuty wobec niego są "idiotyczne" i "wielokrotnie się zmieniały".
Zarzucił też Tuskowi, że nie za bardzo rozumie, co się dzieje, bo nie jest ekonomistą. Potem uderzył jednak w bardziej pojednawcze tony i pokazał gołębie oblicze.
– Wyślę list do pana Tuska, aby powiedzieć, że jest tak wiele nieporozumień i tak wiele złych słów, które padły z obu stron, że myślę, że nadszedł czas, aby się spotkać i porozmawiać – zapowiedział Glapiński.
Dodał, że coraz bardziej zaciekły spór "szkodzi międzynarodowemu wizerunkowi Polski".
19 marca premier Donald Tusk poinformował, że wniosek o postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu jest już gotowy i ma zostać złożony w najbliższych dniach. W sumie zarzutów dla Glapińskiego jest aż osiem.
Pierwsze dwa dotyczą inicjowania i uczestniczenia w podejmowaniu decyzji o skupie obligacji Skarbu Państwa oraz nieskarbowych papierów wartościowych emitowanych przez Polski Fundusz Rozwoju S.A i Bank Gospodarstwa Krajowego.
Działania te umożliwiły pośrednie finansowanie deficytu budżetowego w łącznej kwocie co najmniej 144 miliardów złotych. Zdaniem autorów wniosku naruszyło to art. 220 Konstytucji. Jak podkreślono, prezes NBP działał na tym polu bez upoważnienia Rady Polityki Pieniężnej.
Adamowi Glapińskiemu zarzucono również podejmowanie interwencji walutowych bez upoważnienia zarządu NBP. Miało to miejsce w grudniu 2020 oraz marcu 2022 roku. Część z tych działań miała na celu osłabienie wartości polskiej waluty, co stanowiło naruszenie kilku artykułów Konstytucji.
Ponadto – czytamy we wniosku – prezes Glapiński akceptował i realizował działania sprzeczne z założeniami polityki pieniężnej. Chodzi o skup aktywów w warunkach rosnącej inflacji w roku 2021 oraz obniżkę stóp procentowych w roku 2023 bezpośrednio w związku z toczącą się kampanią wyborczą – miało to doprowadzić do obniżki wartości złotego.
Kolejny zarzut dotyczy utrudniania wykonywania obowiązków niektórym członkom Rady Polityki Pieniężnej i wybranym członkom zarządu NBP – w tym przypadku chodzi między innymi o uniemożliwianie dostępu do dokumentacji Narodowego Banku Polskiego.
Autorzy wniosku zarzucają też Glapińskiemu, że w sierpniu 2023 roku wprowadził w błąd Ministra Finansów podczas prac nad budżetem na rok 2024. Prezes NBP miał bezpodstawnie poinformować resort o planowanej wpłacie do budżetu zysków z banku w wysokości 6 mld zł. Tymczasem z dostępnych obecnie informacji wynika, że NBP poniósł stratę w wysokości 17 mld zł.
Zarzut siódmy dotyczy kwestii związanych z wypłatą premii dla samego Glapińskiego. Prezes miał zaakceptować mechanizm umożliwiający wypłacanie mu 4 nagród kwartalnych w roku w wysokości niezależnej od zaangażowania w realizację celów oraz osiągane przez NBP wyniki. De facto więc nagrody stały się stałym składnikiem wynagrodzenia.
I wreszcie prezes Glapiński miał uchylić nakazowi apolityczności i zakazowi prowadzenia działalności publicznej, co stało w sprzeczności z godnością sprawowanego przez niego urzędu.