Prezes UOKiK zakwestionował praktyki Jeronimo Martins Polska, czyli właściciela Biedronki. Chodzi m.in. o wprowadzanie klientów w błąd co do warunków promocji w przekazach reklamowych. Klienci, którzy poczuli się oszukani na akcji "Magia Rabatów" w okresie 1-3 grudnia 2022 r. mogą otrzymać teraz bon o wartości 150 zł za każdy niewykorzystany wcześniej voucher.
"Posiadacze aplikacji lub karty Moja Biedronka byli zachęcani przez sieć do zakupu trzech produktów z kategorii książki i/lub zabawki, a połowę kwoty wydanej na te produkty mieli otrzymać w formie vouchera wydrukowanego na paragonie. Voucher można było przeznaczyć na kolejne zakupy. W reklamach zamieszczanych w sklepach brakowało jednak dokładnej listy produktów, które można było kupić" – informuje UOKiK.
Materiały marketingowe dotyczące promocji opatrzone były gwiazdką, przy której mniejszym drukiem informowano o ograniczeniach promocji. Ta obowiązywała jedynie na wybrane artykuły przemysłowe lub tekstylia.
"Ze skarg, które otrzymywał Urząd, wynikało, że konsumenci byli zaskoczeni tym, że nie mogą zapłacić voucherem za istotną część produktów powszechnie przypisanych do tych kategorii" – czytamy w komunikacie UOKiK.
Decyzją urzędu Jeronimo Martins Polska dostarczy nowe vouchery dla poszkodowanych klientów, o wartości 150 zł. Będą one przyznawane automatycznie na kartę Moja Biedronka w ciągu 14 dni od uprawomocnienia się decyzji.
Rozmawialiśmy z jednym z klientów Biedronki, który był poszkodowany przez praktyki sieci. Wprawdzie nie załapał się na akcje "Magia Rabatów", ale robił zakupy w promocji, która je poprzedzała.... i również wprowadzała klientów w błąd.
Zakupił zabawki dla dziecka, które nie znalazły się na liście wypisanej drobnym druczkiem. Nie dał się łatwo spławić przy kasie i poszedł do zastępcy kierownika.
– Prowadzę zastępcę kierownika i pokazuje jej to, co tam wisi. Że promocją nie są objęte LEGO i książki. Pytam jej się, która z tych rzeczy, to LEGO albo książka. Kupowałem drewnianą kolejkę, ciastolinę i namiot – zaczyna poszkodowany klient.
– Kobieta się zastanowiła i odpowiada, że tu pewnie nie ma, ale musi być na stronie internetowej. No to wchodzę na nią przy niej i pokazuje jej, że jest to samo. Nawet mniej niż na kartce w sklepie. No to zgłupiała. Powiedziała, że nic mi nie pomoże i mogę albo to zwrócić, albo zgłaszać do telefonicznego biura obsługi klienta – opowiada mi rozmówca.
Pierwszą reklamację mu odrzucono. W ramach wyjaśnień dowiedział się, że namiot dziecięcy zabawką w rzeczywistości nie jest.
– Wysłałem im opis sytuacji, że namiot leżał razem z zabawkami, że jest reklamowany w katalogu zabawek. I ogólnie, że specjalnie w kulki lecą i chcą naciągać klientów. To też odrzucili – tłumaczy.
– Część spraw załatwiałem mailem, część przez telefon. Po ostatnim mailu dali mi później po prostu bon na konto – mówi poszkodowany. – Wysłałem to do UOKiK – dodaje.
Mówi się, że Biedronka jest "ulubionym celem" UOKiK. Faktem jest, że urząd rzeczywiście często bierze ją pod lupę. Pod koniec marca sieć Jeronimo Martins Polska musiała zapłacić grzywnę w wysokości 60 mln złotych.
Postępowanie w sprawie nieprawidłowości w Biedronce wszczęto w maju 2020 r. Dopiero w maju 2021 r. prezes UOKiK Tomasz Chróstny nałożył na spółkę karę. W tym roku Sąd Apelacyjny oddalił apelację Jeronimo Martins Polska.
"W wyroku SA podkreślił, że pełna i rzetelna informacja o oferowanych produktach to obowiązek przedsiębiorcy. Wprowadzanie w błąd może dotyczyć cech produktu, w tym jego pochodzenia" – napisał UOKiK na mediach społecznościowych.