"Bus elektryczny, który będzie kursować na trasie do Morskiego Oka, jest już w Tatrach" – ogłosiła w mediach społecznościowych Paulina Hennig-Kloska. Pokazała nie pojazd typu melex, który można spotkać w wielu turystycznych miejscowościach Polski, a elektryczny autokar klasy mini od firmy Automet.
Kilka dni temu ministerka klimatu i środowiska przekazała, że opracowano kompromis z góralami i dyrekcją Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zaprezentowana przez nią maszyna to minibus Automet MiniCity Electric, na bazie Mercedesa – oferuje 13 miejsc siedzących, może przewieźć w sumie 23 osoby i ma na pokładzie zestawy multimedialne.
Jak przekazał resort, tatrzański Park Narodowy rozpocznie testy busa elektrycznego na trasie do Morskiego Oka najpóźniej od 1 czerwca.
– Jest porozumienie dobre dla wszystkich. Nikt nie dostał tego, z czym tu przyszedł, ale jest kompromis. Godzimy dobro koni i turystykę. Konie zostają na razie, ale cieszę się, że będą też testy busa elektrycznego – przekazała po tych rozmowach Paulina Hennig-Kloska.
Poinformowała także, że "nie ma mowy o likwidacji koni" w Tatrach. To była kolejna kropla kontrowersji w bulwersującej sprawie z majówki, ale okazuje się, że kompromis sięga głębiej, niż można było się spodziewać.
Resort klimatu i środowiska wskazywał kilka dni temu, że jednym z najważniejszych ustaleń ma być ponowne przeliczenie obciążenia koni.
I chociaż bus elektryczny nie zastąpi całkowicie koni (których na drodze do Morskiego Oka jest ok. 300), dla zwierząt również wypracowano nowe rozwiązania mające zmniejszyć ich cierpienie.
– Ci ludzie muszą mieć pewność, że będą mieli pracę. Ale konie naprawdę będą miały lepiej. Pomysły konstruktywne brały górę nad emocjami – wskazała ministerka.
I zaprezentowała katalog 12 zmian, obejmujących ponadto m.in. limit osób mogących jechać bryczką, godzinę przerwy dla koni po każdym kursie, czujniki temperatury i wilgoci wskazujące, czy warunki są odpowiednie do pracy dla zwierząt. TPN zobowiązał się także do zbadania możliwości wykorzystania koni w celach rekreacyjnych na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Wprowadzenie busa i rozmowy z góralami to pokłosie afery z 3 maja, gdy jeden z koni ciągnących wóz z turystami potknął się i przewrócił. Nie był w stanie się podnieść, a woźnica uderzył zwierzę w pysk. Turyści przyglądali się biernie wydarzeniu.
Przypomnijmy, że alternatywne środki transportu dla turystów mogły kursować do Morskiego Oka już dekadę temu. Poseł Łukasz Litewka kilka dni temu opublikował w mediach społecznościowych długi wpis, w którym wyjaśniał, że w 2014 roku kontaktował się z firmą "Melex" właśnie w tej sprawie.
Na przeszkodzie stały wówczas, oczywiście, pieniądze. Teraz wystarczył niecały miesiąc, aby coś w tej sprawie ruszyło. Oczywiście o ile nowy bus przejdzie testy pomyślnie i nie skończy się jak poprzednio. Sama firma "Melex" dalej nie rezygnuje z projektu, o czym więcej przeczytacie w naTemat.