Kontrowersje wybuchły wokół donejtów. Na pierwszy rzut oka takie wpłaty dla lubianego przez nas twórcy uznalibyśmy za darowiznę – zdaniem fiskusa jest to jednak nieprawidłowe podejście i powinien być od nich opłacany podatek od dochodów. Może to oznaczać, że twórcy internetowi będą zmuszeni korygować swoje zeznania podatkowe nawet kilka lat wstecz.
Do czego konkretnie przyczepił się fiskus? Chodzi o rozumienie darowizny w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego: w przypadku darowizny, zwolnienie z opodatkowania można zastosować, jeśli znany jest zarówno obdarowywany, jak i darczyńca. Przy anonimowej, internetowej wpłacie identyfikacja osób przekazujących wsparcie staje się niemożliwa.
– Większość osób działających w internecie, które zarabiają właśnie w ten sposób, uznała, że są to darowizny od ich widzów. Zgodnie z ustawą o podatku od spadków i darowizn, jeżeli wartość wpłat od osoby nam obcej, należącej do III grupy podatkowej, nie przekracza 5733 zł podczas okresu 5 lat, czyli kwoty wolnej dla darowizn, to od takiej darowizny nie jest naliczany podatek – komentuje dla INNPoland.pl Monika Piątkowska, doradca podatkowy w e-pity.pl.
Jeśli więc donejty nie są darowizną, influencerzy i streamerzy nie będą mogli wobec nich stosować zwolnienia z opodatkowania.
– Warto również zwrócić uwagę, że świat i twórczość internetowa zmieniły się na przestrzeni lat, tworząc wiele nowych możliwości zarobkowych, których polskie prawo podatkowe nie przewiduje. Istnieje zatem potrzeba dostosowania ustaw do realiów działania w sieci. Warto się zatem zastanowić, czy datki dla osób, które dostarczają nam rozrywki, mimo że są dobrowolne, powinny być klasyfikowane jako darowizna, nawet jeśli nie byłyby anonimowe – tłumaczy ekspertka.
Oczekiwane jest wskazanie jednolitej interpretacji przepisów w sprawie regulacji zarobków Internecie. Jeśli bowiem fiskus uzna, że donejty nie są jednoznaczne z darowizną, wówczas streamerzy i influencerzy muszą liczyć się z koniecznością korekty swoich zeznań podatkowych nawet na kilka lat wstecz. W przeciwnym wypadku grożą im kontrole skarbówki i sankcje.
Nowe prawo formalnie zacznie obowiązywać w Polsce dopiero od 1 lipca 2024 roku – osoby sprzedające produkty na platformach e-commerce będą musiały przesyłać swoje sprawozdanie z transakcji przeprowadzonych w 2023 roku. W przeciwnym wypadku grożą im blokady konta oraz wypłaty pieniędzy. Dotyczy to takich platform jak Allegro i OLX, ale niektórzy polscy sprzedawcy są już kontrolowani przez fiskusa np. na Vinted.
Platforma zarejestrowana jest na Litwie, gdzie to prawo zostało już wdrożone.
Według ministerstwa finansów nowe przepisy będą dotyczyć podmiotów, które dokonują powyżej 30 transakcji sprzedaży w ciągu roku. Oznacza to, że osoby prowadzące handel na platformach internetowych będą musiały liczyć się z możliwością szczegółowej kontroli ze strony urzędów skarbowych, jeśli tę liczbę przekroczą.