Jeszcze w marcu ekonomiści Narodowego Banku Polskiego przewidywali wzrost płac o 12,6 proc. Aktualne wyniki badań Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że ten pułap został przekroczony. Na pozór dobra informacja nie jest jednak pozytywna.
Znane przysłowie mówi, że od przybytku głowa nie boli, ale ekonomia rządzi się swoimi prawami. Negatywny wydźwięk podwyżce wynagrodzeń nadaje inflacja. Właśnie ten aspekt może dawać Radzie Polityki Pieniężnej powody do niepokoju.
Zgodnie z informacjami Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne miesięczne wynagrodzenie w Polsce wyniosło 8 147,38 złotych brutto. Są to dane zebrane w I kwartale 2024 roku. Warto zaznaczyć, że jest to najwyższy wynik w historii.
Rzeczywistość znacznie przekroczyła prognozy ekonomistów NBP z marca, kiedy to przewidywali wzrost płac o 12,6 proc. Jak pokazały najnowsze wyniki, podwyżka nominalna wyniosła 14,4 proc. Utrzymało się podobne tempo w porównaniu z minionym kwartałem.
Trzeba też podkreślić, że te wyniki dotyczą ujęcia bez uwzględnienia inflacji. Po korekcie o ten wskaźnik, tempo wzrostu wynagrodzenia w I kwartale 2024 roku wyniosło ok. 11,6 proc. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy świadkami historycznej dynamiki podnoszenia pensji pracowniczych.
Zmartwieniem dla Rady Polityki Pieniężnej może być utrzymywanie się tempa wzrostu płac na dwucyfrowym poziomie, co dzieje się od dwóch lat. Jest to tendencja proinflacyjna. Natomiast jak możemy przeczytać w raporcie Narodowego Banku Polskiego "celem polityki pieniężnej jest utrzymanie inflacji – rozumianej jako procentowa roczna zmiana indeksu cen towarów i usług konsumpcyjnych – na poziomie 2,5 proc. z symetrycznym przedziałem odchyleń o szerokości ±1 punktu procentowego w średnim okresie".
Dynamiczny wzrost płac jest przez Radę Polityki Pieniężnej uważany za jedno z głównych zagrożeń dla perspektyw inflacyjnych. Paradoksalnie jest to czynnik, który powoduje opóźnienie dyskusji na temat łagodzenia polityki pieniężnej.
Plusem coraz wyższych wynagrodzeń jest wzrost konsumpcji w 2024 roku. Przekłada się to na ożywienie naszej gospodarki. Minusem jest natomiast to, że negatywnie wpływa na systematyczne i trwałe obniżanie inflacji do poziomu wyznaczonego przez Narodowy Bank Polski.
Wysokie średnie wynagrodzenie na poziomie 8,4 tys. złotych nie odzwierciedla rzeczywistości większości Polaków. Jak poinformowała wyborcza.biz, średnią zarobków obliczono na podstawie jedynie 37,7 proc. mieszkańców, około 6,5 mln osób. Z kolei pracujących w naszym kraju jest ponad 17,2 mln. Jak podaje GUS, niemal 3,6 mln osób pobiera najniższe wynagrodzenie.
Podwyżki pensji sprawiają, że firmy przekładają wyższe koszty zatrudnienia na konsumentów, co również jest zjawiskiem sprzyjającym przyspieszeniu inflacji. Można to odczuć, wybierając się do sklepów.
Do grona najbardziej drożejących artykułów (źródło: raport UCE) zalicza się te, przy których zanotowano kilkuprocentowy wzrost rdr. W grupie znajdują się:
Jak widać, pozorna podwyżka wynagrodzeń wcale nie oznacza, że nasza gospodarka zmierza w dobrą stronę. Trzeba czekać na bardziej pozytywne informacje, na przykład dotyczące spełniania się oczekiwań NBP co do utrzymania inflacji na stałym poziomie 2,5 proc.