Nie sądziłem, że premiera najnowszych słuchawek Jabra targnie moimi uczuciami tak mocno. Jak można wypuścić produkt tak doskonały, po czym ogłosić, że to ostatnie słuchawki w historii firmy? Nijak mi się to nie klei. Ale jest na to rada: trzeba kupić dwie pary. Naprawdę są tak dobre? Pozwólcie, że wam o nich opowiem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
naTemat.pl i INNPoland.pl były jedynymi polskimi redakcjami zaproszonymi do Danii na premierę najnowszego dzieła inżynierów Jabry. Kilka dni po tym wydarzeniu gruchnęła niespodziewana wieść, że ta firma wycofuje się z produkcji urządzeń na rynek konsumencki. Będzie robić tylko urządzenia na rynek B2B, czyli dla firm.
Co zrobić z tą wiadomością? Mam radę: skoro to ostatni model słuchawek wypuszczony przez Jabrę, trzeba… kupić dwie pary. Czy naprawdę są tak dobre? Moim zdaniem tak.
Jabra wypuściła naraz dwa nowe modele. To kolejne generacje znanych i lubianych serii 8 i 10. Mamy je w redakcji i intensywnie testujemy. To tzw. earbudsy, czyli słuchawki douszne. Oto nasze wrażenia.
Te słuchawki to "pchełki"
Oba modele mają kilka wspólnych cech. Jedną, dla mnie osobiście najważniejszą jest ich trzymanie się w uchu. Testowałem różne modele słuchawek dousznych, większość z nich po prostu wypada mi z uszu przy każdym mocniejszym ruchu głową. To dramat. Mam wysokiej jakości słuchawki dobrych producentów, które potrafią mi się wyślizgnąć podczas... siedzenia przy komputerze. Mowa zarówno o dousznych, jak i dokanałowych, czyli władanych głębiej, z silikonową końcówką. Mogę ich używać tylko zimą, przytrzymując je czapką...
Z Jabrą tego problemu nie mam. Być może jest to kwestia konstrukcji, która lepiej pasuje do mojego ucha. Te słuchawki to "pchełki", wpasowujące się w zagłębienie w małżowinie usznej, bez tego "patyczka" skierowanego ku dołowi. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę w nich biegać, ćwiczyć, robić niemal wszystko. Mogę przejść nad studzienką ściekową bez obawy, że któraś słuchawka mi się wyślizgnie i da pochłonąć czarnej czeluści miejskiej kanalizy.
Drugą niesamowicie fajną sprawą jest "inteligentny futerał". Na czym to polega? Mamy słuchawki oraz futerał, nic w tym niezwykłego. Ale mamy też w zestawie kabel z dwoma końcówkami USB-C, przy czym do jednego doczepiona jest opcjonalna końcówka 3,5 mm (czyli popularny jack).
I jeśli włożymy tego jacka do jakiegoś urządzenia, zaś USB-C podepniemy do futerału, to futerał stanie się nadajnikiem Bluetooth dla słuchawek. W ten sposób możemy ożywić wszystkie nasze stare sprzęty audio i wideo. Można też bardzo łatwo podłączyć się do innych urządzeń, z którymi niekoniecznie chcemy lub możemy łączyć się przez Bluetooth, na przykład na siłowni, w samolocie etc. Przetestowałem to na kilku urządzeniach i działało bez zarzutu.
Wyobraź sobie, że masz starą wieżę, starszy telewizor, przenośne radio. Te wszystkie sprzęty najpewniej mają wyjście na słuchawki, ale nie mają Bluetootha. Dzięki nowemu rozwiązaniu Jabry możesz znów ich używać, przy okazji nie przeszkadzając nikomu.
To rozwiązanie mają oba nowe modele. A czym się różnią?
Zacznijmy od nowych Elite 8 Active Gen 2
To słuchawki stworzone do zadań specjalnych. Spełniają normę IP68, czyli są całkowicie odporne na kurz czy piasek oraz bardzo odporne na wodę. Możesz się w nich spocić, a im to nie zaszkodzi. Ba, można je wrzucić do wody, a i tak będą działać. Wytrzymają zanurzenie na głębokość 1,5 metra. Pobrudzisz je? Spokojnie umyjesz je pod kranem. Modeli słuchawek dousznych z taką wytrzymałością jest niewiele.
To nie wszystko: mają także certyfikat MIL-STD-810H, a to oznacza, że radzą sobie z upadkami, wibracjami i innymi nieprzyjemnymi sytuacjami. Pancerne? Niemalże!
Sam futerał spełnia normę IP54, czyli jest odporny na cząsteczki kurzu i rozpryski wody. Można go więc bez problemu używać na przykład na plaży czy w deszczu. Plaży, bo podkreślę, że odporność obu elementów dotyczy również wody słonej.
W słuchawkach znajduje się sześć mikrofonów, obsługują też oczywiście aktywne tłumienie hałasu otoczenia. Jak ono działa? Bajecznie. Niemal przegapiłem kolejny alarm przeciwpożarowy w biurze. Zauważyłem dopiero, że moi koledzy i koleżanki zbierają się do wyjścia, ale póki nie wyłączyłem ANC, nie wiedziałem, o co chodzi. Gdy przechodziłem pod wyjącym alarmem, słyszałem jego dźwięk. Po wyłączeniu ANC aż chwyciłem się za uszy, dźwięk był bolesny.
ANC świetnie też daje sobie radę w samolocie czy na ulicy. Aby przełączyć się do trybu HearThrough, czyli podbijania dźwięków otoczenia, wystarczy wcisnąć lewą słuchawkę. Działa to na tyle dobrze, że można spokojnie prowadzić rozmowę bez wyjmowania słuchawek z uszu. To może mało kulturalne, ale możliwe.
Przeprojektowane dynamiczne przetworniki 6 mm zapewniają zakres częstotliwości od 20 Hz do 20 kHz. Słuchawki zapewniają mocne basy, wyraźne wysokie tony, nie gubią się ani podczas odtwarzania muzyki, ani podczas prowadzenia rozmów. Dźwięk jest naprawdę bardzo wysokiej jakości.
Przy aktywowanym ANC, żywotność baterii samych słuchawek ma wynosić do 8 godzin. Przy pośrednim ładowaniu ten czas wzrasta do 32 godzin. Jabra zapewnia, że już pięć minut ładowania doda energii na godzinę pracy. Muszę szczerze przyznać, że to praktycznie niemierzalne, ale doświadczenie kilkunastu dni pokazuje, że te wartości nie są przesadzone.
Jak wyglądają?
Słuchawki dostępne są w kolorze czarnym, koralowym (różowy), granatowym (niebieskim) lub oliwkowym (zielonym). Mają matowe silikonowe wykończenie, bardzo przyjemne w dotyku. Dzięki temu nie ma też problemu z ich obsługą, po prostu nie wyślizgują się z dłoni. Etui takiego wykończenia nie ma, ale jest matowe i delikatnie szorstkie. Nie palcuje się. Można je też postawić, a nie tylko położyć. Bardzo to wygodne.
W zestawie dostajemy trzy pary okrągłych końcówek dousznych, które zapewniają bezpieczne i wygodne dopasowanie. Elite 8 Active są kompatybilne z Bluetooth 5.3, wykorzystują kodeki AAC i SBC, obsługują Google Fast Pair i oferują parowanie z dwoma urządzeniami naraz.
Obie słuchawki mają płaskie przyciski do sterowania. Działają one z idealną czułością – jak chcesz odebrać rozmowę czy przełączyć utwór, to nie wciskasz sobie słuchawki głębiej do ucha. Nie ma tu żadnych przełączników dotykowych, tylko przyciski. Plus jest taki, że działa to niezawodnie, choć aby uzyskać pożądany efekt, trzeba czasem kilka razy nacisnąć słuchawkę.
Sterowanie jest w zasadzie standardowe. Pojedyncze naciśnięcie lewej słuchawki przełącza tryby ANC i HearThroug, dwa naciśnięcia przywołują asystenta głosowego urządzenia. Asystent Google może pracować bez wciskania przycisków.
Pojedyncze naciśnięcie prawej słuchawki steruje odtwarzaniem, dwa kliknięcia powodują przeskoczenie utworu do przodu, a trzy dotknięcia umożliwiają powrót do utworu poprzedniego.
Długie naciśnięcie i przytrzymanie reguluje głośność (lewa – w dół i w prawo – w górę). Pojedyncze naciśnięcie po obu stronach odbiera połączenia, a dwa naciśnięcia odrzucają je lub kończą. Jednokrotne dotknięcie podczas połączenia powoduje wyciszenie lub wyłączenie wyciszenia mikrofonu.
Gest potrójnego kliknięcia nie jest domyślnie aktywny dla lewej słuchawki, ale można go włączyć w aplikacji. Pozwala ona na głęboką ingerencję w użyteczność słuchawek.
Aplikacja Jabra Sound+ (dostępna dla systemów Android i iOS) daje możliwość pięciostopniowej regulacji trybu HearThrough, i żadnego w trybie ANC. W sekcji Dźwięk przestrzenny, w której włączyć efekt oparty na Dolby Audio. Korektor pozwala na regulowanie parametrów dźwięku w pięciu pasmach.
Jet też osobna opcja wzmocnienia basów, energii, neutralności (domyślnie), gładkości, mowy i wzmocnienia tonów wysokich. Opcja Soundscapes pozwala odtwarzać sobie różne pętle dźwięków otoczenia. Można więc posłuchać fal oceanu, gaworzenia dziecka, deszczu i kilku innych efektów. O ile ktoś tego właśnie potrzebuje do skupienia.
Aplikacja pozwala też na zmiany w przyciskach sterujących, włączanie redukcji szumu wiatru i włączenie funkcji "Find my Jabra", opartą na lokalizacji.
Uwaga: słuchawki Elite 8 Active nie obsługują Dolby Atmos (mają "tylko" Dolby Audio) ani funkcji śledzenia głowy. Jeśli chcesz mieć te funkcje, musisz sięgnąć po…
Jabra Elite 10 Gen 2
Większość podstawowych funkcji jest taka sama, jak w serii 8. Najważniejsze różnice to wyższa jakość dźwięku, kosztem ochrony słuchawek. Druga generacja Elite 10 obsługuje zarówno Dolby Atmos, jak i śledzenie głowy.
Wizualnie różnią się od ósemek tym, że mają metalowe płytki-przyciski oraz owalne końcówki. W tych słuchawkach zastosowano przetworniki o średnicy 10 mm, dzięki czemu dźwięk jest nieco bardziej wyraźny niż w serii 8.
Jabra zapewnia, że ten model wytrzyma na jednym ładowaniu ok. 6 godzin pracy z włączonym ANC, 8 godzin z wyłączonym. Kolejna porcja energii z etui wystarczy na 21 godzin (lub 30 bez ANC). Jabra podkreśla, że 5 minut ładowania zapewni 1 godzinę odtwarzania.
Słuchawki są dostępne w kolorze Cocoa (brązowym), Denim (jasnoniebieskim), Gloss Black, Soft White i Titanium Black. W zestawie dostajemy trzy zestawy zakrzywionych końcówek dousznych z półotwartymi perforowanymi maskownicami.
A co z wytrzymałością? Ten model ma stopień ochrony IP57, co oznacza, że słuchawki są chronione przed kurzem i skutkami tymczasowego zanurzenia w wodzie (30 minut na głębokości 1 m). Cóż, są tylko nieco mniej odporne od serii 8.
Ile kosztują i czy warto je kupić?
To chyba najtrudniejszy do napisania akapit. Bo te słuchawki nie są tanie, oj nie. Elite 8 Active Gen 2 kosztują od 1099 zł wzwyż, seria 10 jest wyceniona na 1299 złotych. To bardzo wysoko ustawiony poziom. Ale dostajemy za to słuchawki niemal doskonałe.
Można się w nich doszukiwać drobnych wad. Jedni narzekają, że apka mogłaby być lepsza, inni, że tłumienie wysokich dźwięków nie jest na najwyższym poziomie. Ale to indywidualne odczucia. W tych słuchawkach nie ma żadnej wyraźnej wady. Są kompletne, dopracowane w każdym calu.
Minusem jest wysoka cena i fakt, że Jabra będzie utrzymywała dla nich wsparcie przez zaledwie dwa lata. Nie rozumiem tej decyzji o wycofaniu się z rynku słuchawek dla klientów indywidualnych. Ale rozumiem, że firma chce się skupić na rynku, który przynosi jej najwięcej pieniędzy.
O tym też wam zresztą opowiem. Ale w następnym tekście. W końcu byłem jedynym polskim dziennikarzem, którego wpuszczono do tajnego centrum badawczego tej duńskiej firmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat.