Wraz ze wzrostem płacy minimalnej rosną ceny w publicznych żłobkach. Te wzrosty są minimalne, przy kwotach dyktowanych przez prywatne placówki. Kiedy przyjdzie babciowe, podniosą się jeszcze bardziej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czesne w żłobkach publicznych (z wyjątkiem Warszawy, gdzie rodzice nie płacą za pobyt dziecka) jest ujmowane jako część najniższego wynagrodzenia za pracę i kiedy te wzrasta, rośnie razem z nim. Żłobki ustalają swoje stawki, z najmniejszą w Lublinie, 10 proc. od płacy minimalnej, czyli 430 zł od lipca. Dwukrotnie tyle w Łodzi. Rodziców czekają poważniejsze podwyżki w prywatnych żłobkach z powodu nadchodzącego w październiku babciowego, czyli komponentu "aktywnie w żłobku".
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Wzrost cen w żłobkach
Planowane świadczeniepokryje czesne w żłobku maksymalnie do kwoty 1500 zł. Oznacza to, że można podyktować większą cenę, aby w kieszeni właściciela żłobka zostały pieniądze od państwa.
W rozmowie z serwisem "Business Insider" rodzice dzieci poruszyli ten temat. Zwykle po wakacjach opłaty w prywatnych żłobkach rosną o 100-150 zł, a teraz spodziewane są jeszcze wyższe. Jedna matka usłyszała wręcz od kierowniczki zakładu, że ma spodziewać się "podwyżki babciowej". Do tej pory czesne wynosiło 920 zł plus 20 zł dziennie za wyżywienie.
Czy rodzice będą dopłacać do żłobków? Szkopuł w tym, że właśnie nie. W większości przypadków. Gdyby cena w wyżej wymienionej placówce dalej wynosiła 920 zł, to matka dziecka tyle dostałaby od państwowego programu. Tak więc prywatne żłobki szykują się do podniesienia ceny w okolice 1500 zł. I w zasadzie dostaną pieniądze za nic, a rodzice tego nie powinni odczuć.
Są jednak miejsca, jak donosi "Business Insider", które nie poprzestają na tym. Przynajmniej jeden prywatny żłobek w Polsce rozważa podniesienie ceny powyżej 2000 zł, gdy tylko ruszy babciowe. A rodzice podnieśli bunt. Argumentem placówki było, że efektywnie jej klienci i tak będą płacić mniej niż obecnie to robią.
Tutaj ciężko dziwić się rodzicom, bo w praktyce z rządowym programem nie musieliby płacić wcale, gdyby nie wyśrubowana podwyżka.
Co wprowadzi babciowe?
Babciowe, czyli pieniądze na wsparcie w opiece nad dziećmi obiecane przez koalicję rządową, ma mieć trzy poziomy wysokości.
W ramach wersji "aktywni rodzice w pracy" 1500 zł miesięcznie dostanie rodzina, w której oboje rodzice pracują i zamierzają skorzystać z usług np. niani lub kogoś z bliskiej rodziny. Na przykład babci, stąd właśnie wzięła się nazwa świadczenia. Świadczenie zostanie wypłacone, jeśli rodzina zawrze z osobą sprawującą opiekę nad dzieckiem odpowiednią umowę.
Druga wersja świadczenia, czyli omawiana wcześniej "aktywnie w żłobku" będzie wypłacana, gdy dziecko trafi do żłobka. Obecnie rodzice mogą w takiej sytuacji dostać 400 złotych miesięcznie. Państwo pokryje czesne w żłobku maksymalnie do wysokości 1500 zł.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Trzeci wariant "aktywnie w domu" obejmie sytuację, w której jedno z rodziców zostaje z dzieckiem w domu. Wówczas w ramach rodzinnego kapitału opiekuńczego można będzie otrzymać 500 zł przez dwa lata. Ta kwota ma być niezależna od liczby dzieci.
Pewne grupy mogą zostać wykluczone z programu –wskazuje się, że ustawa pomija wsparcie dla osób objętych świadczeniem pielęgnacyjnym i członków rad nadzorczych.