Ponad dwa lata agresji na Ukrainę zostawiają wyraźny ślad na gospodarce rosyjskiej. Kraj Putina może liczyć rekordy, ale w dyscyplinach takich jak inflacja, stopa bezrobocia i niedobory pracowników. O sytuacji na wschodzie opowiada nam Bartosz Sawicki, analityk z Cinkciarz.pl.
– Rosyjskie władze monetarne są zmuszone do utrzymywania restrykcyjnego nastawienia przez przegrzewającą się wojenną gospodarkę i konsekwencje lawinowego wzrostu wydatków budżetowych. Mimo to dzisiejsza, pierwsza w tym roku, podwyżka pozostanie najpewniej jednorazowym dostosowaniem i nie zamieni się w całą serię zmian kosztu pieniądza – tłumaczy analityk.
Koszty za decyzję Banku Rosji w piątek 26 lipca zapłacą obywatele. Podwyżka stóp procentowych, pierwsza w tym roku, wyniosła 2 proc, z 16 do 18 proc. Inflacja w Rosji przyśpieszyła szósty raz z rzędu, do 8,6 proc. wzrostu rok do roku, dwukrotnie przekraczając cel inflacyjny tego kraju.
Restrykcyjna decyzja jest efektem lawiny wydatków w budżecie Federacji na działania wojenne i nie tylko. Rosja wydaje na wojnę wydatki na poziomie ok. 7 proc. PKB, co prowadzi do lawinowo rosnącej nierównowagi w ekonomii.
– Pobór i ucieczka części Rosjan zagranicę oznacza gigantyczne niedobory siły roboczej, skutkujące gwałtownym wzrostem wynagrodzeń. Stopa bezrobocia, zbliżając się do 2,5 proc., osiągnęła w tym roku rekordowo niskie poziomy. Sytuacja rynku pracy w połączeniu z sowitymi transferami socjalnymi przekładają się na boom konsumpcji. W 2023 r. spożycie indywidualne podniosło się do 6,6 proc. r/r. W bieżącym roku zachowa kilkuprocentową dynamikę utrzymującą wzrost gospodarczy powyżej 3 proc. r/r. – mówi Bartosz Sawicki.
Bank Rosji miał w planach zacząć obniżki stóp, jak reszta Europy, w drugiej połowie br. Znalazł się jednak pod presją cenową.
– Ostatnio wycofano się także z programu dopłat do kredytów hipotecznych, w którym o połowę obniżano ich oprocentowanie. Przy niestabilnych, dwucyfrowych i podnoszących się oczekiwaniach inflacyjnych władze monetarne nie mogą patrzeć przez palce na konsekwencje czynników znajdujących się poza ich kontrolą – wyjaśnia analityk.
Wśród tych czynników wymienia ostry skok cen żywności po wiosennych przymrozkach oraz zwiększone koszty międzynarodowych transakcji płatniczych. Te ostatnie są efektem międzynarodowych sankcji. Gospodarka rosyjska mierzy się też ze spadkiem mocy przetwórczych systemów rafinerii, będących atakowanych przez ukraińskie drony.
Kontrolowany przez Kreml Gazprom w 2023 roku poniósł ogromną stratę netto w wysokości 30 mld rubli (ok. 1,4 mld zł). To pierwszy wynik minusowy od lat 90. Załamany został eksport gazu do Europy. Agencja Reuters podaje obliczenia, że dostawy gazu ziemnego do Europy spadły o 55,6 proc., czyli do 28,3 mld metrów sześciennych w 2023 r.
W 2025 roku Rosja planuje zwiększyć dostawy gazu rurociągiem Siła Syberii do Chin, Pekin jednak prowadzi twarde negocjacje w sprawie cen.
W ubiegłym roku ukraiński "Forbes" wycenił, że dziennie przez palce Putina przelewa się 300 milionów dolarów (około 1,3 miliarda złotych) na działania wojenne. Dane pochodzą z szacunków szacunkach ukraińskiego Sztabu Generalnego i poinformowała o nich agencja Interfax-Ukraina.
"Forbes" ocenia, że sumarycznie do 2023 roku Rosja wydała na napaść na Ukrainę 167,3 miliardów dolarów (ponad ok. 739 miliardów złotych). Magazyn nie wliczył w to codziennych wydatków Federacji na obronność ani strat gospodarczych wywołanych wojną. Na te astronomiczne sumy szły na żołd, odszkodowania dla rannych, rekompensaty dla rodzin zabitych żołnierzy, podliczono też straty w sprzęcie.
Również sytuacja gospodarcza w Ukrainie jest dramatyczna. Rząd pod kierownictwem Denysa Szmyhala spodziewa się rekordowego deficytu budżetowego w wysokości 43,9 mld USD w 2024 roku. Jak podaje Financial Times, wierzyciele nie ufają także zapewnieniom Ukraińców, że będą w stanie wywiązać się z zobowiązań po wejściu na rynki finansowe, gdy wojna się zakończy.
Czytaj także: https://innpoland.pl/207089,ukraina-nie-padnie-przed-rosja-moga-wykonczyc-ja-dlugi