– W PRL-u Polska dla Syrii była jak przyjaciel – mówi mi Assef Salloom, założyciel Centrum Języka i Kultury Arabskiej w Lublinie. Jego ciotka, która jest Polką, przez 40 lat pracowała i mieszkała w Syrii. Przypominamy jak PRL i Syria rządzona przez ojca obalonego właśnie dyktatora, stały się sobie bliskie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bliski Wschód jest od dziesięcioleci regionem silnych napięć. Ten tygiel kulturowy, gdzie spotykają się największe światowe religie i gdzie o swoją podmiotowość walczą państwa wspierane przez największe mocarstwa, regularnie przykuwa naszą. Ostatnie wydarzenia dotyczą, rzecz jasna, Syrii, gdzie siły opozycyjne ogłosiły obalenie reżimu Baszara al-Asada.
Zdobycie Damaszku przez opozycję oznacza zakończenie ponad pięciu dekad autorytarnych rządów dynastii Asadów.
Choć te wydarzenia mogą wydawać się odległe i dotyczące innego kręgu kulturowego, związki Polski z Bliskim Wschodem, także Syrią, jeszcze stosunkowo niedawno wyglądały zupełnie inaczej. Choć dzieli nas niemal 3 tys. km., w PRL-u Syria wydawała się wtedy naszym sąsiadem, z którym prowadziliśmy bardzo intensywną wymianę.
Polak, Syryjczyk – dwa bratanki
Kiedy w czasie II Wojny Światowej tysiące obywateli i obywatelek Polski musiało opuścić kraj, część z nich wybrała drogę przez Bałkany i Turcję, trafiając do Syrii. W tym okresie rząd RP na uchodźstwie, przy wsparciu państw zachodnich, utworzył na Bliskim Wschodzie konsulat honorowy, instytucje akademickie i kulturalne, a także różne stowarzyszenia i organizacje.
Ale relacje między Polską a Bliskim Wschodem nabrały naprawdę sporego znaczenia w drugiej połowie XX wieku. Gdy Związek Radziecki wsparł działania ruchów socjalistycznych w Iraku i Syrii, które doprowadziły do obalenia tamtejszych monarchii, kraje te stały się bliskimi sojusznikami bloku socjalistycznego, w tym Polski.
– Polska dla Syrii była jak przyjaciel – mówi mi Assef Salloom, założyciel Centrum Języka i Kultury Arabskiej w Lublinie. – Wówczas Polska była kojarzona u nas, jako kraj tolerancji i otwartych ludzi.
Czytaj także:
Przyczyn zażyłości z ZSRR i jego państwami satelickimi było rzecz jasna więcej. Inną były napięcia między Syrią a Izraelem.
W 1967 roku, w odpowiedzi na tzw. wojnę sześciodniową, kiedy Izrael zaatakował Egipt, Syrię i Jordanię, Polska Republika Ludowa wyraźnie poparła państwa arabskie. Decyzje w tej sprawie były rzecz jasna podejmowane w Moskwie, był to jednak istotny element rozwoju relacji na linii PRL-Syria.
Napędzana w Bloku Wschodnim nagonka na Izrael i pochwała wartości socjalistycznych stanowiły silną podstawę ideologiczną dla rozwoju relacji z Syrią.
Z kolei w Syrii rządziła socjalistyczna partia Baas i jej przywódca Hafiz al-Asad, ojciec Baszara.
Co na wymianę?
Wymiana gospodarcza dla Polski oznaczała przede wszystkim eksport maszyn i import surowców. Gdy my wysyłaliśmy na Bliski Wschód urządzenia przemysłowe, w drugą stronę jechała do nas m.in. bawełna.
Taką podróż odbyła również rodzina Assefa Sallooma.
– Moja ciotka, która jest Polką, przez 40 lat pracowała i mieszkała w Syrii. Podobnie mój teść. Ale wtedy dobre relacje utrzymywaliśmy z wszystkimi krajami bloku. Tak z Polską, jak i z Rumunią czy Ukrainą.
Czytaj także:
Najistotniejsza dla związków z Syrią okazała się jednak wymiana naukowa. To do Polski jeździli syryjscy studenci, żeby uczyć się na tutejszych uniwersytetach. Istotne były również związki radiofonii i telewizji czy związków literackich dwóch krajów.
Syria była również istotnym partnerem politycznym Polski na Bliskim Wschodzie. Związki te zdecydowanie osłabły po upadku PRL, jednak echa wydarzeń z tamtego okresu zdają się pobrzmiewać do dzisiaj.
Dzieli nas polityka
Łatwo dostrzec dzisiaj analogie do wydarzeń z okresu związków PRL z Syrią. Pierwszą jest zapewne agresja Rosji na Ukrainę. Oznacza ona nie tylko powrót wojny do Europy, ale podkreśla również ambicje Putina, który z pewnością wspomina czasy świetności ZSRR.
Kolejną jest oczywiście sytuacja na Bliskim Wschodzie, która dramatycznie eskalowała po ataku terrorystycznym w Izraelu. Tamtejsza sytuacja wciąż wzbudza obawy o wojnę regionalną. W tym kontekście komentatorzy przypominają wojnę sześciodniową, kiedy Izrael ze wsparciem USA stanowił stronę konfliktu z blokiem arabskim ze wsparciem Sowietów.
Czytaj także:
Najważniejsza analogia dotyczy jednak migracji. Wielu polskich uchodźców w okresie II Wojny Światowej obrało za cel Bliski Wschód. Obecnie, gdy wojna w Syrii zmusiła miliony do ucieczki z kraju, wielu z nich obrało za swój cel Europę.
Migracja z Bliskiego Wschodu do państw europejskich nie stała się jednak pretekstem do odnowienia relacji między dwoma krajami. Jest raczej zarzewiem konfliktów i karmi prawicowe radykalizmy, zyskujące coraz większą popularność w Europie.
– Przez granicę przechodzą kobiety z dziećmi, nie terroryści. A argumenty związane z różnicami kulturowymi to tylko pretekst, żeby nie przyjmować uchodźców – mówi mi Assef Salloom. – To są stereotypy zaczerpnięte z USA, a w Polsce obserwujemy niestety podejście typu kopiuj-wklej. Zupełnie nie zgadzam się, że dzielą nas różnice kulturowe. Myślę, że dzieli nas polityka.