Na początku lat 2000. rewolucja internetowa zjadła swoje dzieci. Zbyt wielki entuzjazm towarzyszący rozwojowi nowej technologii, skończył się pęknięciem tzw. bańki dot-com – krachem finansowym i, bankructwami. Czy to samo czeka nas w przypadku AI? "Jeśli bańka AI pęknie, usłyszymy bardzo duży huk" – piszą ekonomiści Jeffrey Funk i Gary Smith w tekście "Bańka AI wygląda gorzej niż bańka dot-com".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W drugiej połowie lat 90. rynek USA zachłysnął się obietnicami związanymi z rozwojem internetu. Popularyzacja sieci i rozwój startupów w branży on-line zachęciły inwestorów kapitału venture do wtłaczania miliardów dolarów w nową rewolucję technologiczną. Waloryzacje firm rosły, a razem z nimi ambicje ich prezesów i entuzjazm sponsorów.
Aż wszystko pękło na początku lat 2000.
Widzimy wiele podobieństw między "erą dot-com" a "czasami AI". Te dwie rewolucje technologiczne – jedna z lat 90. XX w., druga lat 20. XXI w. – obiecują zmiany w każdej możliwej branży. Sztuczna inteligencja, tak jak internet, ma wprowadzić nowe, bardziej demokratyczne zasady rynku. W końcu dzięki nim każdy będzie mógł zarabiać ogromne pieniądze, nie wychodząc z domu. Z tego powodu startupy AI, podobnie do startupów dot-com, mogą poprosić kogo chcą o pusty czek.
Bańka dot-com pękła, a skutki odczuła nie tylko branża tech, ale i cały rynek amerykański, czego echa wybrzmiały na całym świecie.
Czy rewolucję AI czeka podobny koniec?
Czytaj także:
To zmieni wszystko
Ustalmy najpierw jedno – entuzjaści internetu w latach 90. mieli rację. Tak, jak obiecali – sieć zmieniła wszystko. Stała się pośrednikiem naszych kontaktów, źródłem zarobku dla osób na całym świecie i największym ośrodkiem kulturowym w historii ludzkości. Internet jest tak istotny dla naszego współczesnego świata, że trudno jest mi opisać w dwóch zdaniach jego rolę. To jak próba opisywania znaczenia dostępu do wody albo prądu. Zwyczajnie nie mogę sobie wyobrazić współczesnego świata bez dostępu do internetu.
Racji nie mieli za to prezesi startupów dot-com. Orędownicy nowego porządku ekonomicznego, którego zasady miał ustalać internet (czyli w praktyce oni) obiecywali zbyt wiele, w za krótkim czasie. Entuzjazm był jednak powszechny. Media ogłaszały nowy etap rozwoju ludzkości, magazyn "New York" nazwał lata 90. "e-dekadą" a młodzi twórcy startupów zarabiali z dnia na dzień miliardy, zyskując status porównywalny do gwiazd rocka.
Brzmi znajomo?
Prezesi startupów AI mówią o sztucznej inteligencji, jakby była wynalazkiem na miarę koła. Szef Google’a Sundar Pichai stwierdził nawet, że jest ważniejsza od okiełznania ognia. Wypowiedzi osób pracujących w tej branży brzmią, jakby chciały zbudować boga, a ich liderzy zyskują kultowy status przed czterdziestką.
Czytaj także:
Najważniejszy z nich – Sam Altman, choć przewodził słynnemu inkubatorowi startupów Y Combinator, po opublikowaniu ChataGPT pod koniec 2022 roku, stał się istną gwiazdą rocka branży tech. Tłumaczy ryzyko związane z AI światowym liderom, jego profile na socialach obserwują miliony, a media opisują nie tylko jego działania w dziedzinie AI, ale też to, jakim samochodem jeździ (klejnotem koronnym jego kolekcji jest Koenigsegg Regera) czy w jakim domu mieszka (jego willa w San Francisco za 27 mln. dol. jest obecnie w trakcie renowacji).
Kolejne rundy finansowania startupów AI biją nowe rekordy. W drugim kwartale tego roku amerykański kapitał venture przekazał na nie ponad 55 mld dol. Oznacza to, że sztuczna inteligencja wchłonęła ok. połowę wszystkich tego typu inwestycji, co stanowi wzrost z 15 proc. w 2017. Globalny rynek AI wyceniono w tym roku na 187 mld dol., czyli o 50 mld więcej, niż w ubiegłym roku. Jeżeli podobny trend się utrzyma, w 2030 branża AI może być warta ponad 820 mld dol. Myślisz, że to są niewyobrażalne liczby? Na początku roku Sam Altman stwierdził, że jego nowy projekt będzie wymagał od inwestorów 7 bilionów dolarów.
Pohamuj entuzjazm
Entuzjazm wokół sztucznej inteligencji, napędzany publikacją kolejnych wersji czatbotów czy generatorów filmów, zaczyna w ostatnim czasie słabnąć. Jeden z globalnych liderów bankowości – firma Goldman Sachs jeszcze niedawno szacowała, że nawet 300 mln miejsc pracy może zostać zautomatyzowanych przez AI na przestrzeni następnych 10 lat. Obecnie wycofuje się z tych przewidywań, stwierdzając, że narzędziom pokroju ChataGPT jeszcze wiele brakuje, żeby mieć taki wpływ na rynek pracy.
Czytaj także:
"AI jest wyjątkowo drogie. By uzasadnić podobne koszty, sztuczna inteligencja musi być zdolna rozwiązywać złożone problemy, do czego nie została zaprojektowana" – pisze Jim Covello z Goldman Sachs i dodaje: "Niezależnie od swojej drogiej metki, ta technologia nie jest nawet blisko miejsca, gdzie jest faktycznie użyteczna".
Firma Google pod okiem Sundara Pichai zaczęła przeznaczać na nową technologię co kwartał niemal 12 mld dol. Według specjalistów Wall Street staje się coraz bardziej sceptyczne, że ta inwestycja przyniesie zyski. Według Davida Cahna partnera w Sequoia Capital branża AI powinna zacząć generować roczne przychody rzędu 600 mld dol., żeby być opłacalna. Obecnie generuje zaledwie fragment tej wartości.
AI stało się pod koniec 2022 globalnym fenomenem, który napędził wyścig zbrojeń w branży tech. Wydaje się, że za samo uczestnictwo w nim firmy odnotowały znaczny wzrost cen akcji. Od Microsoftu – 15 proc. przez właściciela Google, Alphabet – 25 proc. aż po Nvidię, której akcje poszybowały o 140 proc. Według specjalistów ten trend ma się już niedługo skończyć. Jednak czy oznacza to kryzys na miarę pęknięcia bańki dot-com?
Inna, ale w najgorszy sposób
Na początku lat 2000. rewolucja dot-com zjadła swoje dzieci.
Niezliczone firmy internetowe zamknęły swoje drzwi na stałe. Największe z nich to Pets.com, Webvan i eToys. Indeks Nasdaq Composite, w którym znajdowały się głównie akcje spółek technologicznych, osiągnął szczyt w marcu 2000 r., jedynie by stracić prawie 78 proc. swojej wartości do października 2002 r. Ucierpiała nie tylko branża tech, ale również wiele innych sektorów gospodarki.
Czytaj także:
Przy tym lata 90. to również okres znacznych przychodów dla sektora technologii. Kwitła sprzedaż abonamentów internetowych i komputerów, które wówczas były drogą zabawką. Takimi sukcesami nie może pochwalić się branża AI, która do tej pory oferuje większość swoich narzędzi za darmo. Oznacza to, że jeżeli wielomiliardowa bańka miałaby pęknąć, konsekwencji tego zdarzenia nie złagodzi niemal żaden kapitał.
"Gdy podliczymy to wszystko, wyjdzie nam, że internet wygenerował w 2000 r. ponad 1,5 biliona dolarów przychodu (w przeliczeniu na współczesne dolary) – a mimo to bańka internetowa i tak pękła" – piszą Jeffrey Funk i Gary Smith, dwójka profesorów ekonomii, w tekście Bańka AI wygląda gorzej niż bańka dot-com. "Sztuczna inteligencja generuje obecnie mniej niż 10 miliardów dol. Jeśli ta bańka pęknie, usłyszymy bardzo duży huk".
Najważniejsza lekcja, jaką powinniśmy wyciągnąć z pęknięcia bańki dot-com nie dotyczy jednak firm, które zakończyły swoją działalność, a tych, które przetrwały kryzys. Na gruzach internetowych startupów swoje imperia zbudowały przecież m.in. Amazon czy Google – jedne z największych spółek branży tech. W tym kontekście nagrodą w trwającym obecnie wyścigu zbrojeń w branży AI może być zwyczajnie przetrwanie firmy.