
"Piją kawę na mieście za 25 zł, a później narzekają, że nie mają pieniędzy" – chyba każda Zetka choć raz usłyszała podobny komentarz. To nie takie proste. Koszta życia rosną. Presja kupowania i posiadania też.
Chcę to mieć
Codzienne scrollowanie mediów społecznościowych to każdorazowa dawka nowych treści, ale i przedmiotów, do których zaczynamy wzdychać. Między treściami od twórców sprytnie powtykane są reklamy, a czasem nawet nie musi ich być wcale.
"Zobaczcie, jakie piękny kubek ostatnio kupiłam podczas wyjazdu do Paryża" – słyszę głos z nagrania na Instagramie i czuję, jak we mnie rośnie chęć posiadania podobnego.
Każde zdjęcie i wideo to kolejne dowody na to, że nie masz jeszcze tylu rzeczy i zaczynasz je chcieć.
Pamiętacie szał na Stanleya? Duże, metalowe kubki termiczne z szeroką słomką stały się viralem na TikToku – limitowane edycje nadal wyprzedają się w sekundę, a ludzie polują na konkretne kolory, których są dziesiątki. Cena? 200 zł. Za kubek.
– Mam silną wolę – mówi mi 22-letnia Kasia – nie kupiłam Stanleya, ale wielu moich znajomych już tak. I to tylko przykład. Widzę, ile osób musi od razu mieć to, co aktualnie trenduje. Teraz jest to kolekcja pomadek, którymi wszyscy zachwycają się na TikToku.
"Cel: nauczyć pokolenie Z dbać o budżet"
To media społecznościowe odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu podejścia Zetek do finansów. W labiryncie algorytmów, które podsuwają filmy, na których ich rówieśnicy otwierają kolejną przesyłkę wypchaną po brzegi darmowymi produktami, starają się przebić ci, którzy mówią, jak nie wydawać, a oszczędzać.
Robi to m.in. Sylwia Trzópek. "Cel: nauczyć pokolenie Z dbać o budżet" – czytam opis jej instagramowego profilu @zrozumpieniadze.
Dlaczego postanowiła skupić się na przedstawicielach tej generacji?
– Bo wiem, co aktualnie przeżywamy – mówi mi – sama jestem Zetką i pamiętam, jak wyglądała nasza edukacja finansowa w szkole. A raczej jej brak. Z ekonomii w liceum pamiętam tylko definicję brutto i netto. Tyle. Wielu moich młodych obserwatorów było wychowywanych w przekonaniu, że pieniądze są złe, a ten, kto je ma, jest oszustem. Że o pieniądzach się nie rozmawia, "bo to sprawy dorosłych".
Dziś to my jesteśmy tymi dorosłymi. I co? Nie umiemy o nich rozmawiać, a wysokość zarobków dla wielu Zetek nadal stanowi temat tabu.
– Skoro zabrakło tej edukacji w szkole i w domu to teraz większość z nas ma problemy finansowe. Nie wiemy, jak prowadzić budżet, inwestować – dodaje Sylwia
"Czasem odłożę 500 złotych"
A to krótka droga to zbędnych wydatków. I to m.in. z tego powodu 74 proc. młodych dorosłych nie czuje się bezpiecznie finansowo, a tylko 30 proc. posiada oszczędności wystarczające na pokrycie kosztów życia przez ponad 3 miesiące. Takie wnioski płyną z raportu "Młodzi dorośli: podejście do finansów i zadłużenia" przygotowanego przez Biuro Informacji Kredytowej (BIK) i Grupę ANG.
Pytam więc Zetki o oszczędności.
– Jestem słaba w oszczędzaniu – słyszę od 26-letniej Kingi – jestem usługodawcą, więc każdy miesiąc to inna wypłata. Jak jest lepszy, to wtedy udaje mi się coś odłożyć, ale nie są to wielkie kwoty, czasem 500 zł. Jak mam słabszy miesiąc, to zaraz z tych oszczędności korzystam, więc nie myślę o konkretnym większym celu, tylko zabezpieczam się na gorszy czas.
– Odkładanie było prostsze, kiedy rodzice pomagali mi w opłaceniu wynajmowanego mieszkania. Teraz jest trudniej, bo wydaję na to 40 proc. swojej wypłaty. A jeśli coś udaje mi się odłożyć, to od razu przeznaczam to na podróże. Dziś to dla mnie najważniejsze – dodaje 26-letnia Karolina.
23-letni Michał podobnie – oszczędza na wspólne wyjazdy ze znajomymi.
Nikt nie wspomina o tym, co dla millenialsów i starszych pokoleń wydawałoby się oczywiste – własne mieszkanie.
Zetki nie wierzą, że kiedyś będzie je stać na mieszkanie
– Myśl o zakupie mieszkania przyprawia mnie wręcz o stany lękowe – mówi mi Kinga – myślę, że posiadanie go niedługo przestanie być standardem.
– Stresujące, przerażające, nierealne – mówi Kasia.
Karolina z kolei przyznaje, że jako singielka nawet nie chce myśleć o wzięciu kredytu. Nie chce skończyć z dużą ratą, która spowoduje, że na nic nie będzie jej stać.
Wizja zakupu mieszkania za co najmniej pół miliona zł dla wielu dwudziestoparolatków wydaje się być na tyle nierealistyczna, że dążenie do niej staje się równie odrealnionym celem.
W badaniu przeprowadzonym w 2020 r. przez firmę Gen Z Planet aż 87 proc. Zetek stwierdziło, że chce w przyszłości mieć własne mieszkanie, ale rzeczywistość te cele weryfikuje. W ankiecie firmy Freddie Mac, zdaniem ok. 34 proc. Zetek nigdy nie będzie ich stać na zakup własnego lokum. Największymi przeszkodami ich zdaniem jest zebranie pieniędzy na wkład własny, brak odpowiedniej historii kredytowej czy brak stałej pracy.
Sylwia Trzópek jest Zetką, ale własny dom właśnie buduje.
– Ale ja nie podróżuję. Mam już męża i dziecko i bardzo się cieszę, że moje pieniądze idą na nasz dom, a nie na wakacje. Mieszkamy na wsi, więc też jest inaczej niż w mieście. Chociaż też nie jest łatwo. Gdy dom budowali moi rodzice, przyszło kilku sąsiadów, wujek i zrobili to sami. Później mój tato poszedł do sąsiada i wspólnie wybudowali jego dom, mógł w ten sposób się odwdzięczyć. Dziś to już tak nie działa. Musimy za wszystko zapłacić ekipie budowlanej. Ale rozumiem, że ktoś może chcieć podróżować i widzieć świat.
Być, a nie mieć
A takich Zetek nie brakuje. Badanie Mastercard z 2024 roku wykazało, że 47 proc. polskich przedstawicieli tej generacji woli inwestować w takie aktywności jak koncerty, podróże czy wyjścia do restauracji, ceniąc wspomnienia ponad materialne posiadłości. Co potwierdza Karolina:
– Nie jest mi szkoda na przykład wydać 200 zł na pójście do teatru, ale na bluzkę już tak. Ubrania są drogie i na tym oszczędzam, kupuję w second-handach.
Skoro przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania ze względu na stale rosnące koszty utrzymania czy kryzys klimatyczny, dlaczego by nie cieszyć się z tego co tu i teraz?
– Nie licząc wydatków na mieszkanie i rachunki, to najwięcej wydaję na jedzenie i rozrywkę – opowiada mi 26-letni Filip.
Nie jest jedyny. 77 proc. przedstawicieli pokolenia Z część wydatków przeznacza na rozrywkę. Mówi o tym raport "Gen Z Mindset" Ideo Force. Co piąta Zetka wydaje więcej pieniędzy na przyjemności niż na podstawowe potrzeby.
– Lubię wychodzić ze znajomymi zjeść na mieście. Nie robię tego często, może raz w tygodniu. Czasem jak wracam po takim spotkaniu do domu, z jednej strony cieszę się z niego, z drugiej miewam wyrzuty sumienia ze względu na wydatek. Myślę, że mogłam odpuścić sobie część zamówienia, kolejnego drinka czy deseru – mówi 22-letnia Kasia.
Łączenie codziennych przyjemności i próba oszczędzania nawet niewielkich sum to sposób pokolenia Z na racjonalne wydatki. Ten zyskał nawet swoją nazwę. Soft saving to odkładanie mniejszych sum na przyszłość i tzw. inwestowanie w siebie dziś, nawet jeśli bieżące wydatki niekoniecznie są potrzebne i mają służyć głównie przyjemności.
Odmawianie przyjemności
Pierwsza czy nawet druga praca zazwyczaj nie wiąże się z wysokimi zarobkami, a to właśnie w tym momencie kariery zawodowej są Zetki. Żeby odłożyć z wypłaty, której większość i tak przeznaczają na wynajem mieszkania i rachunki, niektórych wydatków muszą sobie odmawiać.
– Jak chcę coś odłożyć czy mam słabszy miesiąc, to odmawiam sobie codziennych przyjemności. Czasem łapię się na tym, że czwarty raz w ciągu tygodnia jestem w Żabce z zamiarem kupienia matchbaty, wtedy rezygnuję i mam 7 zł w kieszeni. To przykre, ale jak muszę, to oszczędzam na jedzeniu. Jem mniej owoców i warzyw, bo one trochę kosztują. Mam też psa, więc mieszam mu wtedy mokrą karmę z suchą. Mokra jest droższa i taką woli – mówi Kinga.
Karolina dodaje, że nadal przywozi słoiki od rodziców i "swojskie" produkty, dzięki czemu może ograniczyć wydatki w sklepach spożywczych. 26-letni Mikołaj ogranicza jedzenie na mieście. Kupuje też produkty, które są alternatywami dla znanych marek. Sylwia nie chodzi na paznokcie, do fryzjera – wszystko zrobi sama.
Swoimi poradami dzieli się Instagramie, który jej zdaniem jest też jednym ze źródeł problemu.
– Żyjemy na pokaz. Każdy chce każdemu coś udowodnić, pochwalić się, a swoją wartość mierzymy liczbą posiadanych rzeczy.