
Kryptowalutami zaczynają interesować się zwykły Smith i Kowalski.
Nie bez znaczenia jest, że tak często mówi o nich prezydent Stanów Zjednoczonych. W marcu zorganizował w Białym Domu pierwszy w historii Szczyt Kryptowalutowy. Rozmawiano o przyszłości regulacji kryptowalut w USA i potencjalnej integracji Bitcoina z amerykańskim systemem finansowym.
Donald Trump stał się pierwszym urzędującym prezydentem USA, który przemówił na konferencji poświęconej kryptowalutom.
Gdy został ponownie wybrany na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, cena Bitcoina wzrosła o ok. 50 proc., osiągając poziom 104 tys. dolarów.
Kolejny wzrost w marcu był skutkiem ogłoszenia przez prezydenta Trumpa planu utworzenia Strategicznej Rezerwy Kryptowalutowej USA, obejmującej m.in. Bitcoina, Ethereum i XRP. Kwiecień to z kolei spadek wartości kryptowalut, po decyzji o wprowadzeniu ceł na towary z Chin.
Nie da się ukryć, że kryptowaluty wchodzą do mainstreamu. Ci, którzy jeszcze do niedawna nie mieli pojęcia o istnieniu walut cyfrowych, dziś inwestują w nie całe oszczędności. Czy na giełdzie krypto jest miejsce dla tych, którzy trochę z przypadku, a trochę z czystej ciekawości, chcą skorzystać z globalnego boomu?
Rozmawiamy o tym z Radosławem Grzelaczykiem, specjalistą związanym z branżą kryptowalut i założycielem kantoru kryptowalut bitcan.pl.
Marta Zinkiewicz: Kiedy za kawę zapłacę bitcoinem?
Radosław Grzelaczyk: W mojej ocenie bitcoin na chwilę obecną nie nadaje się jako środek płatniczy dla drobnych transakcji używany w takiej formie jak pieniądze, chociaż rozwijają się technologie – jak Lightining Network – które mogą to zmienić w przyszłości. Kryptowaluty w dzisiejszym świecie dają możliwość przesyłania wartości i radzą sobie z tym całkiem dobrze. Jest w tym nawet odrobina decentralizacji, wolności i anonimowości, ale laik nie zrobi tego we właściwy sposób – w taki jaki życzyłby sobie twórca bitcoina, Satoshi Nakamoto. Jego plan w dużej części się sprawdził, ale wydaje mi się, że nie przewidział tego, jak dużą rolę w podtapianiu użyteczności bitcoina odegra spekulacja na cenie. To ona powoduje wysokie koszty transakcyjne. To trochę tak jakbyś za kawę chciała zapłacić, no powiedzmy złotem.
Skąd te wysokie koszta?
Bitcoin działa na blockchainie. Wyobraź sobie, że jeden blok to biała kartka papieru. Zapisujemy na niej, że ja i ty mamy po dziesięć bitcoinów. Po 10 minutach kładziemy na nią kolejną kartkę i znów zapisujemy to, co było na poprzedniej, nawet jeżeli nic się nie zmienia — aby mieć ciągłość transakcji. Nagle decydujesz, że chcesz przesłać do mnie jednego bitcoina. Zapisujemy to więc na następnej kartce – ty masz ich już dziewięć, ja jedenaście. Ale zanim kartka trafi do zeszytu, a Ty realnie otrzymasz mojego bitcoina, kartka musi przejść proces potwierdzenia tzw. Proof of Work.
Czyli ktoś, a w praktyce setki tysięcy komputerów na całym świecie, musi rozwiązać skomplikowaną zagadkę matematyczną, by zatwierdzić tę kartkę jako autentyczną. Dodatkowo trzeba o zrobić nawet kilkunastokrotnie tak, aby uniknąć cyfrowych fałszerstw. W praktyce robi to algorytm – bardzo kosztowny pod względem mocy obliczeniowej, a co za tym idzie energii elektrycznej. Za to właśnie płacimy prowizje.
Stworzenie własnej kryptowaluty jest trudne?
Dwa lata temu dziennie powstawało 200-300 kryptowalut. Dziś w ciągu doby powstaje dziesiątki tysięcy kryptowalut — często bez żadnego fundamentalnego uzasadnienia. To mówi samo za siebie. Kiedyś potrzebna była specjalistyczna wiedza. Dziś powstają platformy, które pozwalają w łatwy sposób tworzyć kryptowaluty – m.in. pump.fun. Stworzenie własnego tokena, czyli w dużym uproszczeniu – kryptowaluty jest dziś prostsze niż opublikowanie wpisu na X. Możemy stworzyć memecoina naszej rozmowy i prawdopodobnie w ciągu pierwszych 10 sekund sprzedalibyśmy ją botowi za paręset dolarow. Dziś bardzo dużo botów skupuje je w pierwszej sekundzie rozpoczęcia handlu na zdecentralizowanych giełdach. Często kupują je nawet szybciej niż sam założyciel.
Jakie to ma konsekwencje?
Rynek kryptowalut w mojej ocenie stał się obecnie nowym sposobem na hazard, na ograbianie ludzi z pieniędzy — szczególnie młodego pokolenia, ale nie tylko. Również ludzie, którzy późno zaczęli adaptować się do nowych technologii, nie rozumiejąc, co robią, ślepo inwestują w kryptowaluty. A potem jak zwykle – większość kapitału trafia do małej grupy, która ten rynek kontroluje, a inni tracą i to często wszystkie pieniądze.
Akurat sprzedaję samochód, wczoraj był u mnie chętny na zakup klient z Ukrainy. Powiedział, że musi wypłacić pieniądze z bankomatu, a bankomat wypłacał po 800 złotych — pokazał mi powiadomienia na telefonie i zauważyłem, że wypłaca te pieniądze z Fintechowej aplikacji, która pełni rolę portfela kryptowalutowego i pozwala wypłacić z bankomatu pieniądze tak samo jak z banku.
Aplikacja pobiera prowizję, ale daje dostęp do środków — nie jest to ani anonimowe, ani bezpiecznie, ani tanie — ale jak widać, ludzie z tego korzystają. Sam więc zaproponowałem, żeby po prostu zapłacił mi w USDT, czyli stabilnej kryptowalucie równowartej 1:1 z kursem dolara. Wiem, że wielu Ukraińców wykorzystywało kryptowaluty do transferu środków przez granicę, a to jest tego idealny przykład. Kiedyś tę funkcję pełniło złoto.
Czyli kryptowaluty weszły do mainstreamu?
Nie są może jeszcze codziennością, ale płatności kryptowalutami są powszechnie akceptowane w handlu międzynarodowym. Niejeden Chińczyk ucieszyłby się, gdyby usłyszał propozycję płatności w USDT. Miałby pieniądze za kilka minut. Na Zachodzie też wielu przedsiębiorców chętnie przyjmie taką płatność. Kryptowaluty sprawdzają się więc dość dobrze, ale nikt nie akceptuje bitcoina — wszyscy operują na stable coinach, czyli kryptowalutach, które odpowiadają wartości 1:1 danej waluty — zazwyczaj jest to równowartość dolara.
Jaki na tę popularność krypto wpływają Stany Zjednoczone?
Dużo ludzi uwierzyło w kryptowaluty ze względu na politykę prowadzoną w USA. W kampanii Donalda Trumpa dużo się o nich mówiło, a to spowodowało popyt i wzrost wartości. USDT, a właściwie firma Tether Limited Inc, deklaruje, że w zamian za wyemitowane USDT posiada równowartość prawie 150 miliardów dolarów w walutach fiducjarnych lub innych papierach wartościowych.
Myślę, że Stanom Zjednoczonym jest na rękę, że rynek kryptowalut opiera się co prawda o cyfrowego — ale jednak dolara — a nie euro, juana czy kolumbijskie peso. Wyliczyłem kiedyś, że USDT rósł rok do roku ok. 4-krotnie z punktu widzenia wpłaconych środków. Teraz trochę zwolnił, ale hipotetycznie gdyby tendencja się utrzymała, to za kilka lat ta kryptowaluta będzie miała wpływ na cenę i wartość prawdziwego dolara, a to już Amerykańskiej gospodarce będzie bardzo na rękę.
Donald Trump stworzył też własną kryptowalutę.
Nie tyle stworzył, co powstała kryptowaluta z jego wizerunkiem, a on ją oficjalnie wsparł poprzez opublikowanie wpisu na platformie X i rzeczywiście — wiele osób próbowało wskoczyć do tego pociągu w pogoni za zyskiem. Powstały też kryptowaluty Melanii, Barrona i innych osób z otoczenia Trumpa. Zrobiło się głośno. Wszystko wydarzyło się w ciągu jednego dnia.
Inwestorzy detaliczni kupowali kryptowalutę Trumpa, bo czuli tzw. FOMO – że coś ich ominie, że to coś ważnego, opłacalnego – i rzeczywiście niektórym się opłaciło – tym, którzy kupili jako pierwsi, drudzy, trzeci. Ale nic nie może rosnąć w nieskończoność, ktoś musi zrealizować zyski, a kapitał musi popłynąć gdzie indziej. I popłynął, a inwestorzy detaliczni zostali z niezrealizowaną stratą, z tokenami wartymi 10 proc. tego co wpłacili. Przykre to, kiedy myślę o nieświadomych inwestorach — ale taki jest rynek — szczególnie w internecie i zwłaszcza jeżeli chodzi o kryptowaluty.
Polskim politykom daleko w tej kwestii do amerykańskich?
Są tacy, którzy w swoich oświadczeniach majątkowych deklarują, że posiadają kryptowaluty. Inni po cichu lobbują — lata temu sam prosiłem kilku z nich o wsparcie w ramach interpelacji poselskiej, kiedy to banki wypowiadały rachunki bankowe mojej spółki prowadzącej działalność kantorowa. Już wtedy wielu z nich rozumiało wartość tego rynku.
W Polsce od lat politycy próbują tworzyć ustawy, które regulowałyby działania związane z krypto. Niestety bezskutecznie. Głównie Unia Europejska narzuca standardy, a one są w mojej ocenie ustanawiane tak, aby wspierać bankowość tradycyjną. Banki są przeciwne i lobbują za zakazaniem kryptowalut w ogóle. Są nawet kraje, które nie zezwalają na ich kopanie, bo wymaga to ogromnej mocy obliczeniowej, a z racji, że ta zużywa ogromne ilości energii — np. dotowanej przez rząd to nie życzą sobie tego typu działań w swoich granicach. Ale powody są różne.
Ogólnie Polska przez lata była jednym z liderów jeżeli chodzi o technologie i rozwiązania z branży kryptowalut. Dzisiaj też jesteśmy liczącym się krajem i kilka polskich firm zajada się wspólnie tym międzynarodowym kryptowalutowym słodkim i kalorycznym tortem.
Ten świata uzależnia?
Jak narkotyk. Szczególnie tych podatnych. Dynamiczne wahania, chwilowe zyski, a później straty powodują chęć odegrania się. Szczególnie dla tych, którzy sięgają po dźwignię finansową lub postanawiają inwestować w tzw. shitcoiny i memecoiny, nie wiedząc co tak naprawde robią. Pod przykrywką ruchu degeneratów ludzie wychodzą z założenia, że najlepiej jest ślepo kupowac kryptowaluty tylko w oparciu o nazwę.
Ma to oczywiscie swoją wartość rozrywkową, ale niejednokrotnie tego typu działania zostawią istotny ąlad w psychice tradera-nowicjusza. Taki nowicjusz może zmagać się z czymś, co przypomina chorobę odstawienną, czyli przymus powrotu, obsesyjna chęć odegrania się, poczucie pustki gdy nie jestes w grze. To może przerodzić się nawet w patologiczny hazard.
Ciągle masz wrażenie, że zaraz zarobisz jeszcze więcej i więcej. Ludzie urodzeni w latach 50. grali na automatach porozstawianych po stacjach benzynowych. Zostawiali tam pieniądze z nadzieją, że coś zarobią, a do dziś nie znam nikogo, kto na tym się wzbogacił. Znam za to wiele historii takich, co zmarnowali w ten sposób swoje życie. Giełdy kryptowalut i różnego rodzaju platformy w mojej ocenie dzisiaj są takim własnie miejscem.
Czyli odradzasz dziś inwestowanie w kryptowaluty nowozainteresowanym osobom?
W mojej ocenie część rynku kryptowalut w 2025 roku przypomina kasyno. Aktualnie to gra o sumie ujemnej, która nie generuje wartości, ale oczywiscie są też projekty z realną wartością i zastosowaniem. W długim terminie jednak nowicjusz – jak na forexie – 90 proc. lub więcej uczestników rynku straci wszystkie pieniądze.
Ilość szans na wielką wygraną maleje wraz z rosnącą adopcją. Myślę, że w dużej części kryptowaluty jako rynek wysokiego ryzyka – dodatkowo przelewarowany, za sprawą platform goniących za zyskami, przeeuforyzowany za sprawą mediów, Trumpa i niezrozumienia tego rynku przez typowego uczestnika prawdopodobnie nie jest najlepszym miejscem na lokowanie znacznej części swoich oszczędności, uwagi i czasu dla kogoś kto na codzień nie chce się tym zajmować. Kryptowaluty stały się nowym hazardem.
To system, w którym większość traci, a zarabia wąska grupa i chociaż właściwie gdyby się dokładnie przyjrzeć to prawie każdy rynek każdej branży tak wygląda, to rynek kryptowalut nie będzie miał skrupułów dla nowicjusza, a chrzest będzie napewno odczuwalny i przyniesie pouczającą lekcje pokory. Nie mówię, żeby nie próbować, ale najpierw warto wiedzieć w co się człowiek pakuje. To nie jest świat dla kazdego. Jeżeli ktos wchodzi bez przygotowania, to prędzej czy pozniej i tak zapłaci, ale nie za kawę tylko za lekcję, którą dostanie.