Grupa hakerska 44Crew_PL szuka oszustów w cyfrowym świecie. Memecoiny, inwestycje w kryptowaluty i NFT. – Tam, gdzie są pieniądze, zaraz znajdują się cwaniacy, którzy działają w białych rękawiczkach – opowiada mi jeden z założycieli grupy. Tym razem wzięli na cel znanego inwestora Rafała Zaorskiego, który zasłynął sprzedażą swojego mieszkania w wieżowcu na Złotej 20 tysiącom ludzi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rafał Zaorski to znany inwestor kryptowalut, trader i spekulant giełdowy. Ostatnio zasłynął "Epickim flipem" – swoje mieszkanie w wieżowcu z widokiem na Warszawę pod ekskluzywnym adresem Złota 44 chciał sprzedać po kawałku jednocześnie 20 tysiącom osób.Ostatecznie się nie udało.
Teraz pod znakiem stoi inny projekt Zaorskiego – BigShortBets. Miał to być jeden z najważniejszych projektów na polskim rynku kryptowalut. Spekulant giełdowy obiecywał, że każdy, kto w niego zainwestuje, nie wyciągnie mniej niż tyle, ile włożył.
Miało być pięknie, ale sprawa zaczęła się komplikować.
Anonimowa grupa hakerska 44Crew_PL twierdzi, że Zaorski miał wyprowadzić 3,5 mln dolarów z projektu bez wiedzy i zgody inwestorów. Pomogli opracować zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, które wysłał jeden z poszkodowanych. Apelują o to samo do kolejnych.
O szczegółach rozmawiam z jednym z hakerów i współzałożycielem grupy, który podpisuje się jako "Mateusz".
***
Marta Zinkiewicz: To może od początku: kim wy właściwie jesteście?
Mateusz, 44Crew_PL: Tam, gdzie są pieniądze, zaraz znajdują się złodzieje, cwaniacy, którzy czasami działają w białych rękawiczkach. Są projekty, z którymi formalnie nie da się nic zrobić, są bardzo dobrze zabezpieczone. Ale są też bardziej bezczelne kradzieże i oszustwa. Skupiliśmy się na tej drugiej grupie, nagłaśniamy te tematy, żeby jak najmniej osób dało się na to nabrać. Nie czerpiemy z naszej działalności żadnych korzyści majątkowych, tylko satysfakcję. 44Crew_PL to grupa składająca się głównie ze specjalistów IT, a znamy się z czasów studenckich.
Mówisz, że niektóre przypadki są bezczelne. Ale nawet w takich inwestorzy są często bezradni.
Każdy przypadek jest inny. Teraz internet zalały nagłówki "Bitcoin pierwszy raz przekroczył 100 tysięcy dolarów". To ludzi nakręca. Kolejne osoby dochodzą do wniosku, że to łatwe pieniądze. Szukają projektów, a tych zaczyna pojawiać się coraz więcej. Wiele jest już opartych na AI. Twórcy chcą stworzyć coś lepszego, szybszego, opartego o kryptowaluty. Czasami tak naprawdę są one na siłę wsadzone w projekt, żeby dać poczucie inwestorom, że to coś wielkiego. Że czekają ich wysokie zyski.
To działa obustronnie. Są nieuczciwi pomysłodawcy, ale i nie brakuje naiwnych chętnych.
Potencjalni inwestorzy nawet jeżeli czują, że coś jest za piękne to i tak próbują swoich sił. A potem mamy historie jak z Beczkami Palikota. Powiedziałbym, że 99 proc. polskich projektów to nieudane historie. My weryfikowaliśmy ponad 20, przy kilkunastu pracujemy z poszkodowanymi nad zebraniem odpowiednich dowodów i złożeniem zawiadomienia.
Czytaj także:
Ponad 20 projektów, a ile oszukanych osób?
Ciężko stwierdzić. Ale jeden z nich, nad którym aktualnie pracujemy, to ponad tysiąc poszkodowanych.
Kryptowaluty, po zwycięstwie Trumpa, biją rekordy. Takich oszustw będzie więcej?
To powoduje nagonienie kolejnych zielonych w temacie inwestorów. Będą próbowali się uczyć, szukać informacji na YouTube czy Twitterze. Ale wystarczy, że jakiś influencer naopowiada im bzdur, użyje pięknych słów, wymieni kilka nazwisk, które uwiarygodnią projekt.
Tak było w przypadku BigShortBets? Zarzucacie Rafałowi Zaorskiemu, że wyprowadził z tego projektu pieniądze, bez zgody i wiedzy inwestorów.
Na początku projekt nie wzbudzał podejrzeń. Znaliśmy założenia, widzieliśmy, jak powstaje. Zaorski był osobą publiczną, autoryzował projekt swoją twarzą, ale to nie było dla nas jakimś warunkiem, że coś może pójść nie tak. Projekt rozwijał się, aż nagle dostajemy informację od poszkodowanych osób, że są podejrzenia o to, że Zaorski mógł grać zgromadzonymi środkami. Zaczęliśmy drążyć. Prześledziliśmy blockchain, dzięki któremu cała historia transakcji jest transparentna. Każdy przelew, każda wartość tysięczna czy nawet milionowa danej kryptowaluty jest do sprawdzenia. Wiemy o której godzinie, w której minucie, na jaki adres została przekazana.
I co zauważyliście?
Pewne nieścisłości związane z tym, co Zaorski mówił, a co z tymi środkami się działo. Pieniądze zebrane od inwestorów miały być stuprocentowym zabezpieczeniem, że każda wartość tokenu jest pokryta. Okazało się jednak, że Zaorski cyklicznie przeprowadzał podejrzane transakcje. Wyprowadzał pieniądze i transferował je na giełdę kryptowalut Kraken. Publikował swoje screeny i popisywał się, jak to udaje mu się świetnie zarabiać. Prawdopodobnie grał wtedy środkami inwestorów.
Jeśli wygrywał, wszystko szło zgodnie z planem. A jak przegrywał?
Tracił nie swój kapitał. Czyli tak naprawdę podejmował ryzyko na koszt inwestorów i to w tak bezczelny sposób, że zyski były jego, a ewentualne straty, jakby doszło do utraty kapitału, musieli ponieść inwestorzy. I prawdopodobnie do tego doszło, że jakaś część została przegrana. Tych pieniędzy nie ma na portfelu projektu, Rafał Zaorski unika odpowiedzi na pytanie, co z nimi zrobił. Wchodząc w szczegóły, w projekcie jest teraz więcej tokenów niepokrytych zabezpieczeniem. Kurs się nie załamał tylko z tego względu, że są jeszcze osoby, które nie sprzedały tych tokenów. Gdyby wszyscy naraz rzucili się na sprzedaż, to kurs by się totalnie załamał, spadłby poniżej jednego centa. Część z jakichś powodów dalej trzyma te tokeny, może wierząc, że kurs wzrośnie albo po prostu czekają na rozwój sytuacji.
Ile miał wyprowadzić z projektu Zaorski?
Co najmniej 3,5 miliona dolarów. Co do liczby osób, które zainwestowały w ten projekt, możemy tylko domniemywać. Blockchain pokazuje, że zaangażowanych jest ponad trzy tysiące adresów. Można założyć, że jeden adres to jeden użytkownik. Czasami zdarza się, że ktoś może mieć kilka adresów, ale to nadal ok. trzech tysięcy osób, które zainwestowały w projekt swoje pieniądze.
Na jakim etapie jest sprawa?
Przekazaliśmy ją prokuraturze. Są wzywani poszkodowani, ale nie znamy szczegółów.
W najlepszym scenariuszu jak może się zakończyć to sprawa dla inwestorów?
W najlepszym scenariuszu dla inwestora oprócz oczywiście odpowiedzialności z kodeksu karnego to zabezpieczenie majątku Rafała Zaorskiego i oddanie zainwestowanych środków wraz z odsetkami poszkodowanym.
Czytaj także:
Czy któraś ze spraw, którymi się zajmowaliście, zakończyła się sukcesem?
Wszystkie są w toku. W niektórych poszły wstępne zawiadomienia do prokuratury, w innych dopiero je przygotowujemy, jeszcze w kolejnych przesłuchiwani są poszkodowani. Nie ma jeszcze postawionych zarzutów czy skazanych, one potrafią ciągnąć się naprawdę długo.
Działacie non-profit. Ale jak nie wy to kto? Mamy w Polsce specjalistów, którzy zajmują się takimi przestępstwami?
Po rozmowie z prokuratorami czy tymi, którzy przesłuchują poszkodowanych, nie mogę powiedzieć ani dobrego słowa, ani złego. Widzę, że te osoby są zdeterminowane, próbują, ale ogranicza ich stan wiedzy. Podczas ostatniej rozmowy z prokuratorem ten pytał nas kilkukrotnie o to samo, widać, że bardzo chciał zrozumieć, na czym polega przestępstwo. Jest determinacja, ale nie ma odpowiednich kwalifikacji, żeby prokuratura samodzielnie zbadała temat i zebrała dowody. Temat musi być zawsze wręcz "podany na tacy", z dowodami, hipotezami i kierunkiem analizy. To właśnie robimy. Niestety żyjemy w czasach, kiedy przestępcy są o krok przed organami ścigania. Na pewno przydałaby się specjalna jednostka do takich tematów.
Co jest najgorsze w tych wszystkich historiach?
Często chodzi o potęgę influencerstwa i osoby, które ten projekt reklamują. Profesor Krzysztof Piech swoją twarzą promował dwa badane przez nas projekty. Pozostawiają wiele do życzenia, a jeden z nich ma nawet sprawę w prokuraturze z zawiadomienia samego prezesa NCBIR.
Inne osoby znane w branży kryptowalut, jak Rafał Kiełbus, który jest samozwańczym programistą blockchain, Jacek Gadzinowski, swego czasu znany youtuber - właśnie tacy reklamowali projekty i uwiarygodniali m.in. BigShortBets, dzięki czemu osoby w niektórych przypadkach inwestowały swoje wszystkie oszczędności. Czy wreszcie Rafał Zaorski i jego zasięgi.
Celebryci swego czasu upodobali sobie też NFT.
NFT już raczej nie wróci, ale rok 2021 czy 2022 był pełny irracjonalnych projektów. Chyba takim najbardziej perfidnym była Doda NFT. Jej cyfrowa sylwetka została podzielona na 400 kawałków, każdy po 200 dolarów. Osoby mogły kupić taką część i wierzyć, że kiedyś sprzedadzą ją drożej. Moda minęła, a po projekcie nic nie zostało. Nawet ich strona internetowa wygasła.
Dlaczego NFT okazało się klapą?
Okazało się, że NFT nie dało się skomercjalizować. Czyli to, że ktoś kupił sobie jakąś małpkę, tak naprawdę nic mu nie dawało. Jedynie możliwość spekulacji. Próbowano dorabiać filozofię, ale nie było tam realnej wartości i dlatego to upadło. Teraz mamy boom na sztuczną inteligencję. Tu zastosowań nie brakuje, ale też warto być ostrożnym – każdy taki projekt to przede wszystkim ludzie. Nie ważne, jaki byłby kapitał, najważniejsze są osoby, które ten projekt realizują. Pomysł jest wart złotówkę, a dopiero jego wykonanie nadaje projektowi wartość.
W sprawie ustaleń 44Crew_PL wysłaliśmy też pytania do Rafała Zaorskiego. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi – jeśli ją dostaniemy, zaktualizujemy tekst.