
Nad Bałtykiem dochodzi do poważnych zakłóceń sygnału GPS. Drony tracą kontrolę, auta według nawigacji jadą przez morze, a samoloty zmieniają trasę. Z coraz częstszymi zakłóceniami sygnału GPS mierzą się Stany Zjednoczone, do których system właściwie należy. Liczba incydentów w 2024 roku była o 500 proc. wyższa niż w 2023. – Taki kryzys pokazuje znaczenie suwerenności technologicznej i kontroli nad kluczowymi technologiami – zauważa Alek Tarkowski, socjolog technologii, założyciel Centrum Cyfrowego i dyrektor ds. strategii think tanku Open Future.
System nawigacji satelitarnej GPS został stworzony przez Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. Tworzą go satelity zawieszone na orbicie 20 tys. kilometrów nad naszymi głowami. To 31 obiektów. Z nich sygnał odbierają nasze urządzenia i na tej podstawie ustalają dokładne położenie.
W ostatnich dniach w Polsce m.in. nad Morzem Bałtyckim dało się odczuć skutki zakłóceń sygnału. Opisali je m.in. twórcy instagramowego profilu @b_a_l_t_y_k, którzy fotografują morze i jego okolice najczęściej z perspektywy drona.
Ich sprzęt nagle runął na ziemię, co powtórzyło się kilkukrotnie.
Nie tylko drony
Jeden z czytelników serwisu trojmiasto.pl podzielił się podobną historią. Stracił kontrolę nad dronem w Gdyni. Sprzęt zaczął się oddalać, a jego lokalizacja zaczęła nagle pokazywać, jakoby dron znajdował się w pobliżu rosyjskiego Bałtijska.
Zakłócenia sygnału GPS nie dotyczą jednak tylko dronów.
Jak podaje Gazeta.pl, w Trójmieście nawigacja samochodowa pokazywała, że pojazdy znajdują się na morzu lub na terytorium Rosji. Również z powodu zakłóceń samolot linii lotniczych Ryanair lecący z Alicante do Bydgoszczy musiał lądować w Poznaniu.
Podobny chaos spowodowanymi zakłóceniami mógłby objąć inne kluczowe obszary życia.
Paraliż wszystkiego, co się porusza
Z coraz częstszymi zakłóceniami sygnału GPS mierzą się również Stany Zjednoczone, do których system właściwie należy. Liczba incydentów fałszowania GPS w 2024 roku była o 500 proc. wyższa niż w 2023 – podają amerykańskie władze lotnicze.
Amerykański WIRED wskazuje na szereg zakłóceń – od transakcji finansowych po systemy energetyczne. Polegają one na precyzyjnym pozycjonowaniu, nawigacji i synchronizacji czasu (PNT), dostarczanych przez konstelację satelitów GPS. W Stanach Zjednoczonych dane PNT są kluczowe dla niemal całej infrastruktury krytycznej – od komunikacji i opieki zdrowotnej po produkcję żywności i oczyszczanie ścieków.
"Gdyby GPS przestał działać nagle i całkowicie, mielibyśmy globalny paraliż wszystkiego, co się porusza: danych, ludzi, pojazdów. Wszystko by stanęło. Jedną z najbardziej odczuwalnych strat byłoby zniknięcie sygnałów czasowych. Połączenia komórkowe prawdopodobnie by się załamały. Na giełdach zniknęłyby miliardy dolarów w ciągu chwil" – mówił w rozmowie z WIRED Erik Daehler, wiceprezes ds. obronności, satelitów i systemów kosmicznych w firmie Sierra Space.
– Paradoksalnie, choć GPS kojarzy się z położeniem, to niejako jest to też położenie w czasie. Ten system bywa używany do bardzo precyzyjnego określenia czasu – tłumaczy mi Alek Tarkowski, socjolog technologii, założyciel Centrum Cyfrowego i dyrektor ds. strategii think tanku Open Future.
– Zakłócenie sygnału miałoby więc wpływ na te sektory biznesowe, gdzie niezmiernie ważne jest precyzyjne określenie czasu. Stąd zakłócenia na giełdzie. High Frequency Trading (Handel wysokich częstotliwości) jest dziś bardzo zautomatyzowany i liczą się w nim milisekundy. W tym przypadku ma znaczenie nawet ulokowania biura względem stacji przesyłania danych – dodaje.
Całkowite wyłączenie GPS
Coraz więcej miejsc na świecie doświadcza zakłóceń sygnału GPS.
Ale czy jego całkowite wyłączenie systemu jest w ogóle możliwe?
– Teoretycznie tak, ale to bardzo mało prawdopodobne – mówi Alek Tarkowski – wyłączenie byłoby decyzją geopolityczną, a takich dyskusji nie ma. Ktoś musiałby zdecydować o wyłączeniu sygnału w satelitach. Innym sposobem na "wyłączenie GPS-a" byłoby zestrzelenie satelit. Ale to już scenariusz wojny na orbicie.
WIRED dodaje, że do takiej awarii mogłoby dojść np. w wyniku wystrzelenia broni antysatelitarnej przez Chiny lub Rosję (USA również posiadają taką broń), potężnej burzy geomagnetycznej albo zaawansowanych działań w zakresie wojny elektronicznej.
Zakłócenia, których doświadczamy dziś to zupełnie inna sytuacja. Też nie jest nowa, bo dzieje się to regularnie w rejonach działań wojennych. Najczęściej do zakłóceń dochodzi w Rosji, Izraelu, Mjanmie, na Morzu Południowochińskim, w niektórych częściach Bliskiego Wschodu i w krajach bałtyckich.
Europejskie Galileo
– Taki kryzys pokazuje znaczenie suwerenności technologicznej i kontroli nad kluczowymi technologiami – zauważa Alek Tarkowski – Europa co prawda zbudowała swój system nawigacji satelitarnej Galileo, który jest bardzo precyzyjny, ale nie byłby w stanie zastąpić systemu GPS.
GPS jest używany globalnie, jednak oprócz niego istnieje jeszcze chiński BeiDou, rosyjski GLONASS i wspomniany europejski Galileo.
Kto hakuje globalny system? W kwestii serii zdarzeń na Pomorzu podejrzani są Rosjanie. Wskazuje się również na ćwiczenia wojskowe NATO, które mają potrwać do 20 czerwca na Bałtyku. Wiadomo, że z podobnymi problemami mierzy się Finlandia i Estonia. 17 czerwca Estońska Agencja Transportu ostrzegła przed zakłóceniami w Zatoce Fińskiej.
