
Operacja "Pajęczyna" uderzyła w 40 wojskowych samolotów Rosji i doprowadziła do strat wyliczonych na 7 mld dolarów. Bezprecedensowy atak, który zapisze się w historii konfliktów zbrojnych, uderzająco przypomina scenariusz z gry komputerowej. Ukraińskie wojsko od dawna czerpie garściami z gier wideo, a ich operatorzy dronów są graczami.
O ukraińskiej akcji usłyszałem z niestandardowego źródła. Materiały z ataku rozniosły się po społeczności fanów gier z serii "Ace Combat".
Nie bez powodu. W siódmej części gry (z 2019 roku) jednym z pierwszych wydarzeń rozpoczynających konflikt jest zmasowane użycie dronów i ukryty atak z kontenerów przemyconych na tereny wroga ciężarówkami. Fani gry zareagowali różnie – od zachwytów po przerażenie, że wydarzenia z gier, dzieją się naprawdę.
Oczywiście, takie rozwiązania można wymyślić, kierując się zmysłem strategicznym i kreatywnością. Tej ostatniej Ukraińcom nie brakuje.
Jednak wojna z użyciem Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia (BSU) coraz bardziej zaczyna przypominać gry. Operatorzy w Ukrainie nawet zdobywają punkty za trafione cele.
Punkty za śmierć
Gry wideo od początków swojego istnienia pompują w nas dopaminę punktacją. W końcu trafiło to na pole walki. Ukraińscy operatorzy dronów mogą zdobywać punkty za usuwanie celów – mogą je potem wydać w programie Brave1, np. na nowy sprzęt do jednostek.
"Brave1 Market będzie czymś w rodzaju Amazona dla wojska. Umożliwi jednostkom wojskowym bezpośredni zakup technologii, których potrzebują na froncie" – tłumaczył Mychajło Fiodorow, wicepremier Ukrainy i minister ds. transformacji cyfrowej, przemawiając na weekendowej konferencji poświęconej technologiom wojskowym w Kijowie.
Czołg za 40 punktów, piechociarz za 6 – a w zamian można wykupić ciężkiego drona wirnikowego (znane jako Vampire lub Baba Jaga), wartego 43 punkty. Jednostka Magyar Birds, elita operatorów dronów, miała uzbierać w 2024 roku do 16 298 punktów.
System działa tak dobrze, że nowy sprzęt wykupowano szybciej, niż ukraińska armia mogła go dostarczać.
Mechanizmy sprawdzone w grach motywują żołnierzy równie skutecznie na żywo. Fiodorow przyznał, że gdy zwiększyli punktacje za trafionego żołnierza z 2 do 6, podwoiła się liczba "skutecznych eliminacji".
Gracze na wojnie
W Polsce wicepremier i szef MON Władysław Kośniak-Kamysz zapowiedział stworzenie "Dron Legionu". Będzie to organizacja cywilnych pilotów – inicjatywa kierowana jest do operatorów bezzałogowych statków powietrznych (BSP), ale kto wie, czy nie będzie rekrutować przede wszystkim graczy.
W artykule "New York Times" z 2024 roku pojawiły się zdjęcia, na których operatorzy bezzałogowców sterują nimi z pomocą konsoli Steamdeck.
Gracze zostali docenieni przez wojskowych jako doskonali kandydaci na operatorów. Pytani przez "Le Monde" ukraińscy dowódcy sami przyznawali, że operatorzy z doświadczeniem w grach, radzą sobie z obsługą BSU dużo lepiej.
"Oblicze wojny się zmieniło. Jesteśmy nową falą" – mówił jeden z operatorów-graczy, cytowany przez gazetę.
Kontrolery do gier wykorzystywane były także w USA do sterowania zaawansowanymi systemami uzbrojenia. Powód? Wygoda dla wielu rekrutów, którzy zaprawieni w wirtualnych bojach mają już wyrobioną pamięć mięśniową.
Takiego zacierania granic między światem cywilnej rozrywki a wojskiem przyszłości możemy spodziewać się więcej. Już lata temu, gdy ta technologia dopiero się rozwijała, zauważono potencjał graczy jako operatorów systemów bezzałogowych.
operator dronów Predator
wypowiedź dla artysty Omera Fast, film "5000 Feet is the Best"
Cogent Psychology w 2016 roku ustaliło, że gracze gier wideo wykazali się wysokim poziomem pewności decyzyjnej na równi z profesjonalnymi pilotami, za to mniej pokładali wiary w autonomiczność systemów. W testach wychodziło, że doświadczenie z gier da się przełożyć na walkę dronami.
Otwarta puszka Pandory
Eksperci od zbrojeniówki wskazują na precedens ukraińskiego ataku i mówią o ryzyku: mogą pojawić się naśladowcy, łącznie z ugrupowaniami terrorystycznymi. Wspomniany artykuł z NYT podkreśla, jak niskim kosztem Ukraina zorganizowała swój dronowy potencjał, wykorzystując cywilną elektronikę.
A co z większymi BSU?
Potęgi militarne dążą do stworzenia myśliwca 6. generacji, które to mają być jednocześnie centrum dowodzenia skrzydłowymi dronami. Amerykański F-47 ma posiadać funkcję zdalnego sterowania. Ostatnio Lockheed Martin ogłosił swoje plany zmiany F-35 w autonomiczny samolot.
I tu wracam do "Ace Combat 7: Skies Unknown". W tej grze właśnie jednostki rozmiarów małych samolotów zaskakiwały gracza w środku misji. Wylatując z kontenerów na przyczepach ciężarówek. W grze poruszano też motyw roli ludzkiego pilota przeciw gwałtownie rozwijającej się technologii, zagrożenie przejęcia jej i buntu systemów AI.
W rzeczywistości systemy te są coraz aktywniej wdrażane do wojska i coraz skuteczniej wspomagają ukraińskich operatorów BSU. Nowe technologie opracowywane przez firmę Ark Robotic's mają dać ukraińskiej armii nową możliwość – by jeden człowiek operował naraz całą flotą BSU.
Jako fan "Ace Combat" również mocno przeżywam, gdy z roku na rok pomysły z gry stają się bliższe rzeczywistości.
Niektóre coraz bardziej odlatują w kierunku fantastyki naukowej jak obraz ogromnych platform transportowych dla dronów (Arkbird) nad czym (w mniejszej wersji) pracują Chiny. Jiu Tian, 11-tonowa jednostka, ma być statkiem-matką dla 100 dronów.
Gracze = rekruci?
Zdjęcia ukraińskich operatorów dronów są hitem w gamingowym świecie.
Młodzi ludzie w ekwipunku do sterowania maszynami wyglądają jak wyjęci z "Cyberpunka 2077". I realizują scenariusze jak z "Ace Combat 7" czy "Call of Duty: Advanced Warfare".
Warto tu jeszcze wspomnieć o technologii wykorzystywanej w hełmach załogi helikopterów Blackbird, które mają wyświetlacze rzeczywistości rozszerzonej czy mini-mapę pokazującą pozycje sojuszników. One również często porównywane są do gier wideo.
Nie zdziwię się, jeśli memy krążące np. po forum Reddit w przyszłości przełożą się na skuteczną rekrutację do "Dron Legionów".
Stawia to jednak wiele pytań o wpływ takiego prowadzenia wojny na umysły operatorów. Co dzieje się w ich głowie, gdy zrównywamy żywe cele z punktami i nagrodami, a obszary ataku redukujemy do abstrakcyjnych map i wyświetlaczy?
Pierwsze badania pokazują już, że wykonywanie zdalnych ataków z bezpiecznych pozycji wcale nie chroni ich przed stresem i wyczerpaniem psychicznym. Wykuło się już określenie "remote warfare stress" (stres związany z wojną zdalną).
Zobacz także
Według badania Josepha Puglise z Uniwersytetu Macquarie z Australii, amerykańscy operatorzy dronów trenowani w bazach w okolicy Las Vegas stworzyli bogate słownictwo związane z eliminacją celów i oceną ryzyka strat w cywilach, wywodzące się z kultury hazardowej. Niektórym towarzyszą emocje rodem z kasyna.
Być może pełen zakres problemów poznamy dopiero gdy konflikt na Ukrainie w końcu się zakończy.
Źródła: New York Times, Politico, LeMonde, Cogent Psychology, How drones are gamifying war in America’s casino capital.
