Żołnierz pilotujący drona.
Ukraińska operacja Pajęczyna jest niczym scenariusz z gry "Ace Combat". Ukraińscy operatorzy dronów są graczami. Armia zaciera granice między grami a prawdziwą wojną. Fot. 1971yes/Getty Images/Africa Images/kolaż naTemat.

Operacja "Pajęczyna" uderzyła w 40 wojskowych samolotów Rosji i doprowadziła do strat wyliczonych na 7 mld dolarów. Bezprecedensowy atak, który zapisze się w historii konfliktów zbrojnych, uderzająco przypomina scenariusz z gry komputerowej. Ukraińskie wojsko od dawna czerpie garściami z gier wideo, a ich operatorzy dronów są graczami.

REKLAMA

O ukraińskiej akcji usłyszałem z niestandardowego źródła. Materiały z ataku rozniosły się po społeczności fanów gier z serii "Ace Combat".

Nie bez powodu. W siódmej części gry (z 2019 roku) jednym z pierwszych wydarzeń rozpoczynających konflikt jest zmasowane użycie dronów i ukryty atak z kontenerów przemyconych na tereny wroga ciężarówkami. Fani gry zareagowali różnie od zachwytów po przerażenie, że wydarzenia z gier, dzieją się naprawdę.

Jednak wojna z użyciem Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia (BSU) coraz bardziej zaczyna przypominać gry. Operatorzy w Ukrainie nawet zdobywają punkty za trafione cele.

Punkty za śmierć

Gry wideo od początków swojego istnienia pompują w nas dopaminę punktacją. W końcu trafiło to na pole walki. Ukraińscy operatorzy dronów mogą zdobywać punkty za usuwanie celów – mogą je potem wydać w programie Brave1, np. na nowy sprzęt do jednostek.

"Brave1 Market będzie czymś w rodzaju Amazona dla wojska. Umożliwi jednostkom wojskowym bezpośredni zakup technologii, których potrzebują na froncie" – tłumaczył Mychajło Fiodorow, wicepremier Ukrainy i minister ds. transformacji cyfrowej, przemawiając na weekendowej konferencji poświęconej technologiom wojskowym w Kijowie.

Czołg za 40 punktów, piechociarz za 6 – a w zamian można wykupić ciężkiego drona wirnikowego (znane jako Vampire lub Baba Jaga), wartego 43 punkty. Jednostka Magyar Birds, elita operatorów dronów, miała uzbierać w 2024 roku do 16 298 punktów.

System działa tak dobrze, że nowy sprzęt wykupowano szybciej, niż ukraińska armia mogła go dostarczać.

Mechanizmy sprawdzone w grach motywują żołnierzy równie skutecznie na żywo. Fiodorow przyznał, że gdy zwiększyli punktacje za trafionego żołnierza z 2 do 6, podwoiła się liczba "skutecznych eliminacji".

Gracze na wojnie

W Polsce wicepremier i szef MON Władysław Kośniak-Kamysz zapowiedział stworzenie "Dron Legionu". Będzie to organizacja cywilnych pilotów – inicjatywa kierowana jest do operatorów bezzałogowych statków powietrznych (BSP), ale kto wie, czy nie będzie rekrutować przede wszystkim graczy.

W artykule "New York Times" z 2024 roku pojawiły się zdjęcia, na których operatorzy bezzałogowców sterują nimi z pomocą konsoli Steamdeck.

Gracze zostali docenieni przez wojskowych jako doskonali kandydaci na operatorów. Pytani przez "Le Monde" ukraińscy dowódcy sami przyznawali, że operatorzy z doświadczeniem w grach, radzą sobie z obsługą BSU dużo lepiej.

"Oblicze wojny się zmieniło. Jesteśmy nową falą" – mówił jeden z operatorów-graczy, cytowany przez gazetę.

Kontrolery do gier wykorzystywane były także w USA do sterowania zaawansowanymi systemami uzbrojenia. Powód? Wygoda dla wielu rekrutów, którzy zaprawieni w wirtualnych bojach mają już wyrobioną pamięć mięśniową.

Takiego zacierania granic między światem cywilnej rozrywki a wojskiem przyszłości możemy spodziewać się więcej. Już lata temu, gdy ta technologia dopiero się rozwijała, zauważono potencjał graczy jako operatorów systemów bezzałogowych.

To jak granie w grę wideo przez cztery lata.

operator dronów Predator

wypowiedź dla artysty Omera Fast, film "5000 Feet is the Best"

Cogent Psychology w 2016 roku ustaliło, że gracze gier wideo wykazali się wysokim poziomem pewności decyzyjnej na równi z profesjonalnymi pilotami, za to mniej pokładali wiary w autonomiczność systemów. W testach wychodziło, że doświadczenie z gier da się przełożyć na walkę dronami.

Otwarta puszka Pandory

Eksperci od zbrojeniówki wskazują na precedens ukraińskiego ataku i mówią o ryzyku: mogą pojawić się naśladowcy, łącznie z ugrupowaniami terrorystycznymi. Wspomniany artykuł z NYT podkreśla, jak niskim kosztem Ukraina zorganizowała swój dronowy potencjał, wykorzystując cywilną elektronikę.

A co z większymi BSU?

Potęgi militarne dążą do stworzenia myśliwca 6. generacji, które to mają być jednocześnie centrum dowodzenia skrzydłowymi dronami. Amerykański F-47 ma posiadać funkcję zdalnego sterowania. Ostatnio Lockheed Martin ogłosił swoje plany zmiany F-35 w autonomiczny samolot.

Czytaj także:

I tu wracam do "Ace Combat 7: Skies Unknown". W tej grze właśnie jednostki rozmiarów małych samolotów zaskakiwały gracza w środku misji. Wylatując z kontenerów na przyczepach ciężarówek. W grze poruszano też motyw roli ludzkiego pilota przeciw gwałtownie rozwijającej się technologii, zagrożenie przejęcia jej i buntu systemów AI.

W rzeczywistości systemy te są coraz aktywniej wdrażane do wojska i coraz skuteczniej wspomagają ukraińskich operatorów BSU. Nowe technologie opracowywane przez firmę Ark Robotic's mają dać ukraińskiej armii nową możliwość – by jeden człowiek operował naraz całą flotą BSU.

Jako fan "Ace Combat" również mocno przeżywam, gdy z roku na rok pomysły z gry stają się bliższe rzeczywistości.

Niektóre coraz bardziej odlatują w kierunku fantastyki naukowej jak obraz ogromnych platform transportowych dla dronów (Arkbird) nad czym (w mniejszej wersji) pracują Chiny. Jiu Tian, 11-tonowa jednostka, ma być statkiem-matką dla 100 dronów.

Gracze = rekruci?

Zdjęcia ukraińskich operatorów dronów są hitem w gamingowym świecie.

Młodzi ludzie w ekwipunku do sterowania maszynami wyglądają jak wyjęci z "Cyberpunka 2077". I realizują scenariusze jak z "Ace Combat 7" czy "Call of Duty: Advanced Warfare".

Warto tu jeszcze wspomnieć o technologii wykorzystywanej w hełmach załogi helikopterów Blackbird, które mają wyświetlacze rzeczywistości rozszerzonej czy mini-mapę pokazującą pozycje sojuszników. One również często porównywane są do gier wideo.

Nie zdziwię się, jeśli memy krążące np. po forum Reddit w przyszłości przełożą się na skuteczną rekrutację do "Dron Legionów".

Stawia to jednak wiele pytań o wpływ takiego prowadzenia wojny na umysły operatorów. Co dzieje się w ich głowie, gdy zrównywamy żywe cele z punktami i nagrodami, a obszary ataku redukujemy do abstrakcyjnych map i wyświetlaczy?

Pierwsze badania pokazują już, że wykonywanie zdalnych ataków z bezpiecznych pozycji wcale nie chroni ich przed stresem i wyczerpaniem psychicznym. Wykuło się już określenie "remote warfare stress" (stres związany z wojną zdalną).

Według badania Josepha Puglise z Uniwersytetu Macquarie z Australii, amerykańscy operatorzy dronów trenowani w bazach w okolicy Las Vegas stworzyli bogate słownictwo związane z eliminacją celów i oceną ryzyka strat w cywilach, wywodzące się z kultury hazardowej. Niektórym towarzyszą emocje rodem z kasyna.

Być może pełen zakres problemów poznamy dopiero gdy konflikt na Ukrainie w końcu się zakończy.

Czytaj także: