
Rosyjski rynek motoryzacyjny przeżywa głęboki kryzys, a plany władz na zastąpienie zachodnich marek rodzimą produkcją ponoszą spektakularną porażkę. Nowy siedmiomiejscowy crossover "Moskwicz 8", który miał być symbolem odrodzenia, w ciągu dwóch tygodni od premiery znalazł zaledwie jednego nabywcę.
Informację tę, podaną przez "Rzeczpospolitą" za rosyjskim portalem "Autonews", potwierdził przedstawiciel jednej z największych sieci salonów samochodowych Rolf w Chimkach pod Moskwą. Jak stwierdził, "dostępne są wszystkie wersje wyposażenia i nie ma kolejki" na nowy model, którego cena zaczyna się od 2,98 mln rubli (około 140 tys. zł). Jedyna transakcja miała miejsce w połowie sierpnia.
Dramatyczna sytuacja rosyjskiego rynku samochodowego
Wprowadzenie na rynek "Moskwicza 8" było zwieńczeniem planów Kremla, ogłoszonych po masowym wycofaniu się zachodnich koncernów motoryzacyjnych z kraju w 2022 roku po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Wówczas reżim Władimira Putina zapowiadał, że rodzima produkcja szybko wypełni lukę.
Jednak reanimacja komunistycznej marki "Moskwicz" w nowym wydaniu, spotkała się z opóźnieniami. Pierwotnie model miał trafić do sprzedaży w 2024 roku, a ostatecznie pojawił się w salonach dopiero w sierpniu 2025 roku.
Brak zainteresowania nowym "Moskwiczem" jest odzwierciedleniem znacznie szerszego kryzysu, który ogarnia rosyjski sektor motoryzacyjny. Zgodnie z danymi agencji "Awtostat", cytowanymi przez "Rzeczpospolitą" w pierwszej połowie 2025 roku sprzedano w Rosji 530,4 tys. nowych samochodów osobowych, co stanowi spadek o 26 proc. w ujęciu rocznym.
Sytuacja dotknęła również producentów, którzy w obliczu spadku popytu, wysokich kosztów kredytów i problemów z częściami, zmuszeni byli do redukcji zatrudnienia, a nawet przechodzenia na czterodniowy tydzień pracy. Takie kroki podjęły największe rosyjskie firmy samochodowe.
Bezprecedensowa sytuacja
Jednym z czynników, który miał ratować rynek, był tzw. import równoległy, pozwalający na sprowadzanie zachodnich samochodów pomimo sankcji. Japońskie i niemieckie modele wjeżdżały do Rosji przez kraje takie jak Kazachstan, Armenia czy Chiny. Chociaż skomplikowana logistyka podwajała ich ceny, popyt utrzymywał się na wysokim poziomie.
Sytuacja załamała się w 2024 roku, kiedy sankcje nałożone przez prezydenta USA Joe Bidena, zmusiły nawet banki w krajach wspierających Rosję do wstrzymania obsługi transakcji, obawiając się amerykańskich sankcji wtórnych.
Sytuacji nie poprawia także ekspansja chińskich producentów, którzy po wycofaniu się zachodnich koncernów mieli zająć ich miejsce. Sprzedaż chińskich aut spadła w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2025 roku o 27 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Główną przyczyną rozczarowania jest, według Rosjan, przerażająco niska jakość chińskich pojazdów. Prezes permskiego holdingu samochodowego Verra, Anna Bojarszynowa, stwierdziła w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że "połowa chińskich samochodów w Rosji trafia na naprawy gwarancyjne", co nazwała "ogromną, przerażającą liczbą". Dodała również, że firma nigdy wcześniej nie doświadczyła tak dużej liczby zwrotów.
Zobacz także
