
Loty w kosmos nie są próbą ucieczki z Ziemi, lecz sposobem, by lepiej ją zrozumieć – przekonuje dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych PAN. W rozmowie z INNPoland tłumaczy, dlaczego wizje marsjańskich miast są mrzonką i jak eksploracja kosmosu napędza innowacje na Ziemi.
Słysząc o kolejnych misjach kosmicznych, międzynarodowym wyścigu na Księżyc czy planach kolonizacji Marsa, łatwo zapomnieć o najważniejszych pytaniach dotyczących eksploracji kosmosu. Bo po co mielibyśmy opuszczać naszą planetę?
W ujęciu Elona Muska, właściciela m.in. SpaceX, misje kosmiczne dają nam szansę, by stać się gatunkiem międzyplanetarnym. W wypowiedziach najbogatszego człowieka na planecie Mars często przedstawiany jest, jako "plan B" dla ludzkości. Krytycy tego planu wzuwają do oderwania wzroku od gwiazd i spojrzenia na sytuację na Ziemi. Środki wydawane na projekty kosmiczne mogłyby przecież pomóc walczyć z największymi wyzwaniami współczesnego świata, w tym z kryzysem klimatycznym.
Jednak specjaliści z branży pozwalają dostrzec inną wartość płynącą z podróży w kosmos. Dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych PAN i Europejskiej Fundacji Kosmicznej w rozmowie z INNPoland tłumaczy, dlaczego celem tych przedsięwzięć nie jest stworzenie "drugiej Ziemi", lecz lepsze zrozumienie tej, którą już mamy.
"Rozwój wymaga przekraczania granic"
Wiktor Knowski, INNPoland: Po co latamy w kosmos?
Anna Łosiak: Myślę, że paradoksalnie jednym z najważniejszych powodów eksploracji kosmosu jest polepszenie życia tutaj, na Ziemi. Wiele technologii i rozwiązań, które powstały w pierwszej erze podboju kosmosu, znalazło niedawno zastosowanie w codziennym życiu, a inne wciąż czekają na wdrożenie. Warto pamiętać, że celem eksploracji Marsa, kosmosu wcale nie jest zamieszkanie tam na stałe. Głównym powodem jest nasza ciekawość i chęć sprawdzenia, jak radzimy sobie w naprawdę trudnych warunkach.
Misje kosmiczne pozwalają nam rozwijać technologie i uczyć się, jak przetrwać w ekstremalnym środowisku. W ziemskich warunkach można to porównać do Antarktydy. Tam mamy względnie łatwy dostęp do powietrza, wody czy energii, a mimo to ludzie nie mieszkają tam na stałe, tylko funkcjonują w bazach czasowych. Dlaczego? Ponieważ tam po prostu trudno się żyje, ale właśnie dzięki temu badania w tych miejscach są tak cenne: uczą nas, jak radzić sobie w trudnych warunkach, testują nowe technologie i procedury, które potem mogą przydać się np. w przestrzeni kosmicznej.
W praktyce eksploracja kosmosu ma więc dwa cele: odpowiada na naszą naturalną ciekawość i jednocześnie popycha innowacje do przodu. Badanie ekstremalnych miejsc pozwala przygotować się na przyszłe wyzwania w sposób stosunkowo bezpieczny: zanim naprawdę spróbujemy działać w jeszcze trudniejszym środowisku, takie jak powierzchnia Marsa.
Nie lubię banalnego sformułowania "wychodzenie ze strefy komfortu", ale w tym przypadku ono pasuje: rozwój wymaga przekraczania granic.
Czyli nie powinniśmy spodziewać się w najbliższym czasie miast na Marsie?
Patrząc na to realistycznie, to w przeciągu nawet kilkuset lat nie powstaną samodzielne miasta czy osiedla na innych planetach. Nawet zakładając odległą przyszłość, życie na Marsie lub w innych częściach kosmosu będzie wymagało ogromnych zasobów i ciągłego wsparcia z Ziemi. Bazy militarne czy naukowe – to jak najbardziej może się wydarzyć, ale nie spodziewajmy się tam samodzielnych miast.
Jednak wizja ludzkości jako gatunku międzyplanetarnego bardzo często przedstawiana jest jako jedyna szansa na przetrwanie globalnej katastrofy. Czy kolonizacja Marsa naprawdę może okazać się "planem B dla ludzkości"?
Moim zdaniem nie. Owszem, możemy budować małe bazy badawcze czy militarne, ale nigdy nie będą one w pełni samowystarczalne. Ziemia pozostanie dla nas najlepszym środowiskiem do życia, ponieważ jesteśmy wynikiem miliardów lat ewolucji w tych konkretnych warunkach. Mam tu na myśli grawitację, atmosferę, ilości dostępnej wody, roślinności czy mikro- i makroorganizmów tworzących ekosystem naszej planety. W innym miejscu w kosmosie nigdy nie będziemy w stanie doświadczyć w pełni takich przyjemności jak spacer po plaży, poczucie bryzy we włosach czy zapach świeżego powietrza. Dlatego naszym celem powinno być przede wszystkim dbanie o Ziemię i wykorzystanie badań kosmicznych do poprawy jakości życia tutaj.
Kosmiczne rozwiązania ziemskich problemów
Oprócz nowych technologii, jakie korzyści płyną z ekspansji kosmicznej, których nie moglibyśmy osiągnąć poprzez badania na Ziemi?
Jednym z fascynujących aspektów projektów naukowych jest to, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będą ich wyniki. Nauka polega na stawianiu hipotez, projektowaniu eksperymentów i obserwowaniu rezultatów. Nawet bardziej cenne jest to, że nasze początkowe założenia zostają obalone, ponieważ wówczas uczymy się czegoś zupełnie nowego. Podobnie jest w badaniach przestrzeni kosmicznej.
Misje kosmiczne nie polegają wyłącznie na potwierdzaniu tego, co już umiemy przewidzieć. Chodzi o tworzenie sytuacji, które pozwalają odkryć rzeczy, których dziś nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Ludzie są w końcu produktem swojego środowiska – rodziny, kraju, planety. Na innych planetach warunki będą zupełnie inne, więc mogą ujawnić zupełnie nowe zjawiska lub wyzwania, które są dla nas dziś nieprzewidywalne.
Może to brzmieć mało satysfakcjonująco, ale w tym właśnie tkwi sens eksploracji – w poznawaniu tego, czego jeszcze nie wiemy i czego nie potrafimy sobie wyobrazić. To nie tylko nauka, ale też poszerzanie naszego kulturowego i intelektualnego horyzontu.
Sceptycy twierdzą, że od lotów kosmicznych ważniejsze są nasze ziemskie problemy: kryzys klimatyczny, nierówności społeczne…
W tradycyjnej edukacji często pokazujemy uczniom prostą ścieżkę: tu jest problem, tu rozwiązanie, tu piątka. Tymczasem w prawdziwym życiu te drogi są dużo bardziej kręte.
W projektach kosmicznych, zwłaszcza studenckich, widać najlepiej, jak powinno wyglądać prawdziwe uczenie się. Dobrym przykładem jest tu organizowany w Polsce European Rover Challenge, popularne zawody łazików marsjańskich. Wydarzenie, w którym uczestniczą zespoły z całego świata, budują swoje kompetencje merytoryczne, techniczne oraz otrzymują przestrzeń do działania i testowania. Dzięki takim spotkaniom mogą uczyć się od siebie nawzajem i zdobywać doświadczenie poprzez pracę projektową.
Współpraca między ludźmi z różnych dziedzin wymaga umiejętności porozumienia, bo często używamy tych samych słów, które jednak dla każdego z nas znaczą coś innego. I właśnie takie projekty uczą tej kompetencji komunikacji, współpracy i wspólnego języka między różnymi dziedzinami. To chyba jedna z najważniejszych lekcji, jakie można wynieść z udziału w tego typu przedsięwzięciach i to niezależnie od tego, czy łazik dojedzie do mety, czy zatrzyma się po kilku minutach.
