
W piątek 5 grudnia Sejm uchwalił ustawę budżetową na 2026 r. Wynika z niej, że dochody w przyszłym roku sięgną 647,2 mld zł, wydatki zaś 918,9 mld zł. Deficyt wyniesie więc 271,7 mld zł. Co ważne: to mniej, niż w tym roku (289 mld zł). Teraz oczy skierowane są na Pałac Prezydencki.
Żaden z posłów obecnych na sali sejmowej nie wstrzymał się od głosu. Za uchwaleniem przyszłorocznego budżetu było 233 posłów, 197 zagłosowało przeciw. Ustawa trafi teraz pod obrady Senatu, tam również nie są przewidywane jakieś niespodzianki.
Ustawa zakłada, że wydatki Polski wyniosą 918,9 mld zł, a deficyt budżetowy zmniejszy się w stosunku do tegorocznego (271,7 mld zł vs. 289 mld zł). Jeśli chodzi o szczegóły planu dochodów, to VAT ma przynieść 341,5 mld zł, akcyza zaś 103,3 mld zł. 80,4 mld zł wpłacą osoby prawne tytułem podatku dochodowego (CIT), obywatele wesprą budżet sumą 32 mld zł z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT).
W październiku Ministerstwo Finansów opublikowało alarmujące prognozy wzrostu długu publicznego. W 2029 r. relacja długu do PKB liczona metodologią krajową ma się zbliżyć do progu 60 proc. PKB zapisanego w konstytucji. Relacja liczona metodologią unijną ma być jeszcze wyższa i sięgnąć 75 proc. PKB.
Co zrobi prezydent?
Ustawa przejdzie teraz przez Senat, nikt nie spodziewa się jakichś perturbacji. Potem jednak budżet trafi na biurko prezydenta Karola Nawrockiego. Ten nie ma wyjścia, Konstytucja pozwala mu jedynie na podpisanie ustawy bądź skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Ten drugi krok nie zawiesza jednak wykonania budżetu, rząd realizuje tę ustawę. Podkreślmy to: Nawrocki budżetu zawetować nie może.
Zobacz także
