Pracownicy delegowani. Deputowani PO i PSL pomyłkowo głosowali za przepisami szkodliwymi dla polskiego biznesu

Mariusz Janik
Głosowanie w Parlamencie Europejskim. Ważna, kontrowersyjna dyrektywa dotyczącą pracowników delegowanych, której Polska bezskutecznie próbowała się opierać w ostatnich latach. Ostatecznie za przyjęciem dyrektywy zagłosowało kilkudziesięciu posłów z Polski. Być może z przyzwyczajenia – byleby głosować przeciw temu, za czym są posłowie z partii aktualnie rządzącej. Oni sami podkreślają, że głosowali pomyłkowo z powodu panującego podczas sesji chaosu.
Głosowanie nad dyrektywą o pracownikach delegowanych odbyło się chaotycznie, a część polskich polityków zagłosowała wbrew intencjom. Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta
Niewątpliwie, sesja była burzliwa i chaotyczna, potwierdzają to również źródła w Strasburgu. – Głosowania, choć trwały krótko, były prowadzone bardzo chaotycznie przez wiceprzewodniczącego PE. Wielu europosłów krótko po wyjściu z sali zorientowało się, że źle oddało głos – (najprawdopodobniej wskutek zmiany kolejności głosowań za-przeciw - przyp. red.). Zostały złożone korekty – dowiedziała się redakcja Polsat News w biurze prasowym Europarlamentu.

Dyrektywa szkodliwa dla polskiego biznesu
Za dyrektywą opowiedzieli się m.in. politycy reprezentujący PO, PSL i SLD. Ale byli też politycy PO, którzy głosowali przeciwko dyrektywie, co może świadczyć o panującym podczas realizacji procedur chaosie. Sprawa nie dotyczyła wyłącznie Polaków. – Nieakceptowalny bałagan podczas głosowania w sprawie pracowników delegowanych sprawił, że około 100 europosłów z różnych krajów zagłosowało niezgodnie ze swoimi przekonaniami. Jesteśmy przeciw. Korekta w toku – komentował na Twitterze Janusz Lewandowski.


Błąd może być politycznie kosztowny, bo dyrektywa uchodzi za wyjątkowo szkodliwą dla polskiego biznesu. Jak skarżą się polscy politycy, nowe przepisy były procedowane inaczej niż zwykle z „opóźnieniami i niejasnościami”. Ostateczny kształt dyrektywy został wynegocjowany między PE a bułgarską prezydencją UE i zakłada ograniczenie możliwości delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego okresu o sześć miesięcy, o ile przedsiębiorca złoży władzom państwa przyjmującego „uzasadnioną notyfikację” dotyczącą delegowania pracownika.

Wraz z upływem tego okresu pracownik zostaje objęty prawami kraju przyjmującego – zatem w odniesieniu do firm z Europy Środkowo-Wschodniej będzie to oznaczać skokowy wzrost kosztów, jeżeli zatrudnienie przyszłoby rozliczać zgodnie ze stawkami krajów zachodnich. Delegowany pracownik miałby też dostawać wszystkie bonusy i dodatki przysługujące pracownikom w kraju przyjmującym. W czerwcu nad dyrektywą mieliby głosować ministrowie ds. zatrudnienia krajów członkowskich. Ostatecznie, przepisy weszłyby w życie w połowie 2020 r.