Ujawniono ogromny wzrost zatrudnienia w Kancelarii Premiera. "Trzeba pomóc kolegom działaczom”
Redukcja etatów w administracji publicznej była jedną z obietnic PiS przy obejmowaniu władzy w Polsce. I choć zatrudnienie w administracji publicznej spadło o 1,6 tys. osób, to obecne Kancelaria Premiera i ministerstwa zatrudniają o ponad pół tysiąca więcej urzędników niż za czasów PO-PSL.
Praca w Kancelarii Premiera
– Politycy przekonują się, że z biurokracją najłatwiej walczyć werbalnie, z ław opozycji. Gorzej, gdy ma się to zrobić w realu. Wynika to głównie stąd, że po dojściu do władzy trzeba „pomóc" wielu kolegom działaczom – tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą" dr hab. Jarosław Flis, socjolog i komentator polityczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak czytamy w dzienniku, Kancelaria Premiera wzrost etatów tłumaczy przeniesieniem obowiązków i realizacją nowych zadań, które wynikły po likwidacji resortów Ministerstwa Skarbu Państwa, Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju.
„Rzeczpospolita" podaje również, że w czasach rządu PiS zatrudnienie w urzędach centralnych i placówkach zagranicznych nieznacznie wzrosło, a we wszystkich innych grupach urzędników administracji rządowej - spadło.
Wynagrodzenia dla ministrów
Jednocześnie rząd PO-PSL był dużo tańszy w utrzymaniu niż rząd PiS. Wynagrodzenia ministrów za czasów Ewy Kopacz w 2015 r. wynosiły 1,3 mln zł. Rząd Beaty Szydło w 2016 r. przeznaczył na to 2,1 mln zł, a w 2017 r. niemal 3 mln zł.
Wysokie pensje dla ministrów to nie koniec wydatków PiS. Dziś pisaliśmy na łamach INNPoland.pl, że na kierowniczych stanowiskach w wielkich państwowych firmach i koncernach działacze obozu władzy zarabiają miliony.