Biedronka szarpie się z kasjerami? „Pracownikom stawiane jest ultimatum”

Adam Sieńko
Co roku, w trakcie wakacji, nadmorskie sklepy Biedronki przeżywają prawdziwe oblężenie, dlatego sieć stara się przerzucać pracowników z innych rejonów Polski do miejscowości turystycznych. Zdaniem związkowców – na siłę.
Biedronka desperacko szuka rąk do pracy w sklepach nad morzem Mieczyslaw Michalak / Agencja Gazeta
Biedronka desperacko szuka rąk do pracy w sklepach nad morzem. Dyskont od kilku lat uruchomia w wakacje program, w ramach którego chętni pracownicy mogą na kilka miesięcy relokować się do Władysławowa czy Jastarni i zarobić na tym dodatkowe pieniądze. Związkowcy twierdzą jednak, że kasjerzy się do tego specjalnie nie garną, a Biedronka stara się ich zmusić do przeprowadzki

– Dostajemy sygnały, że pracownikom stawiane jest ultimatum: albo pojadą do pracy nad morzem dobrowolnie, albo pracodawca wyśle go na siłę – tłumaczył portalowi „Nasze Miasto Tczew” Robert Jacyno, rzecznik NSZZ Solidarność 80. Mężczyzna mówi o szantażu, bo według jego informacji, wielu kasjerów wolałoby wakacyjne popołudnia spędzać z rodziną w miejscu swojego zamieszkania.


Właściciel sieci, Jeronimo Martins, odpiera jednak te zarzuty, twierdząc, że pracownicy do nadmorskich sklepów rekrutowani są tylko wśród ochotników, pełnoletnich dzieci pracowników i pracowników tymczasowych.

– Odnosząc się bezpośrednio do słów przedstawiciela związku zawodowego, zaznaczamy, że w naszej sieci nie ma mowy o zmuszaniu pracowników do wyjazdu. Wręcz przeciwnie - niektórzy pracownicy zgłaszają się na wyjazd do nadmorskich miejscowości co roku. Mamy również zgłoszenia od pracowników z innych regionów, którzy także chcieliby skorzystać z takiego wyjazdu (aktualnie program prowadzony jest w wyłącznie w dwóch nadmorskich regionach - czytamy w komunikacie Biuro Prasowe Jeronimo Martins Polska przesłanym redakcji INN:Poland.

Warunki pracy
Średni czas takiej delegacji to 2 tygodnie. Osoby, które zgodzą się na relokację mogą liczyć na dodatek w wysokości 300 zł brutto miesięcznie (jest przyznawany proporcjonalnie do przepracowanego czasu). Jeronimo Martins pokrywa też koszt dojazdu i zakwaterowania. Właściciel Biedronki informował, że w ubiegłym roku z programu skorzystało 300 pracowników.