„Mamy się złożyć i nie pytać, czy to ma sens”. Rząd mobilizuje do ratowania dołującej firmy

Mariusz Janik
Pesa – firma produkująca pociągi, lokomotywy czy tramwaje – jeszcze kilka lat temu była jedną z gwiazd polskiej gospodarki. Prezentowano ją jako „perłę w koronie” lub „wizytówkę planu Morawieckiego”. Kłopot w tym, że przedsiębiorstwo od 2016 r. ma fatalną passę i w zasadzie jest na krawędzi bankructwa. Z odsieczą ruszył Polski Fundusz Rozwoju, który naciska na państwowe banki i PZU, by wyłożyły 1,55 miliarda złotych, nie zadając kłopotliwych pytań.
Rząd naciska państwowe banki, by dały 1,55 mld zł na ratowanie bydgoskiej firmy PESA. Banki boją się, że te pieniądze i tak jej nie uratują. Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Gazeta
Decyzja o dofinansowaniu Pesy zapadła na najwyższym szczeblu politycznym. Polecenie jest takie, że mamy się po prostu złożyć i nie pytać, czy to ma sens. Sprzeciw jest traktowany jak sabotowanie planu premiera – taki komentarz dla „Wyborczej” padł z ust jednego z menedżerów „jednego z trzech państwowych banków” (chodzi o PKO BP, Pekao S.A., BGK).

Sytuacja wygląda na dosyć skomplikowaną, jakby banki chciały przeczekać presję. Wraz z „zachętą” do wyłożenia pieniędzy padł termin – 15 czerwca, potem 20 czerwca, wreszcie 22 czerwca. Finansowanie najprawdopodobniej nie zostało jednak uruchomione, co tłumaczyć mogą obiekcje banków co do ryzyka związanego z całą operacją. – W ocenie Pekao aktualna propozycja restrukturyzacyjna nie zapewnia wyeliminowania ryzyk kontraktu Pesy z Deutsche Bahn, których implikacje finansowe i odszkodowawcze mogą doprowadzić do upadłości Pesa – pisze w korespondencji z PFR jeden z przedstawicieli banku.


Innymi słowy: Pesa ma kontrakt z Niemcami na 1,2 mld zł, za opóźnienia może zapłacić 600 mln zł kar – nawet jeżeli banki wysupłają te 1,55 mld zł, polskie przedsiębiorstwo może upaść i pieniądze zostaną wyrzucone w błoto. A prywatne i państwowe banki wyłożyły już wcześniej na ratowanie Pesy ponad 800 mln zł.

Co więcej, sposoby firmy na wyjście z dołka wydają się być przesadnie optymistyczne, na ich podstawie nikt nie dałby przedsiębiorstwu kredytu. Dotychczasowe kłopoty Pesy przypisywano opóźnieniom w realizacji kontraktów (w przypadku Deutsche Bahn to już kilka lat) oraz błędom w zarządzaniu. W takiej sytuacji, wbrew oczywistym przesłankom do odmownej decyzji kredytowej, przyznanie kredytu „mimo wszystko” może być złamaniem prawa.

„Wyborcza” cytuje też odpowiedź PFR na zarzuty o presję. – PFR nie forusje planu restrukturyzacji PESA – kwituje rzeczniczka Funduszu Agata Nałęcz. – Fundusz zarządzany przez PFR został zaproszony przez spółkę PESA do procesu zakłądającego nabycie udziałów w tej spółce w 2017 r. Proces miał charakter konkurencyjny. Decyzje inwestycyjne w PFR podejmuje niezależny Komitet Inwestycyjny. Każda inwestycja PFR jest realizowana na zasadach rynkowych. Planowana inwestycja w PESA wynika wyłącznie z pozytywnej oceny strategii rozwoju spółki zaprezentowanej przez jej zarząd, potwierdzającej uzasadnienie ekonomiczne takiego projektu. (…) Inwestycja w PESA nie wynika z przyczyn politycznych. Oczywiście, PFR zakłada pozytywne efekty społeczne i gospodarcze wynikające z rozwoju PESA – dodaje.