Historia z Kafki rodem. Ten mężczyzna został zwolniony z pracy przez maszynę i nikt nie był w stanie mu pomóc

Mariusz Janik
Była siódma rano, kiedy zadzwonił telefon – tak zaczyna się opowieść Ibrahima Diallo, specjalisty IT w jednej z kalifornijskich korporacji. Było zbyt wcześnie na telefony z pracy, więc bohater tej historii pozwolił sobie zlekceważyć połączenie. Jeżeli telefon był zaledwie odległym pomrukiem, to potem nastąpiła sekwencja wydarzeń, która przypominała nadciągającą lawinę.
Ibrahim Diallo został zwolniony z pracy przez system informatyczny. Przez trzy tygodnie nikt nie potrafił odwrócić tej decyzji. Fot. 123rf.com
Diallo odsłuchał wiadomość. „Mój Boże, czy wszystko OK?” – pytała specjalistka od rekrutacji, która była odpowiedzialna za ściągnięcie Diallo do firmy. Wszystko było OK, więc Diallo nawet nie oddzwaniał, uznając, że to jakaś pomyłka. Zwłaszcza, że miał inny problem: na bramce u wejścia do firmy karta pracownika rozbłysła na czerwono. Znowu się popsuła? Po ośmiu miesiącach pracy w firmie strażnik już go znał, więc machnął ręką, wyłączył bramkę i wpuścił Diallo do środka.

Nastepnego dnia Diallo nie był w stanie nawet wjechać na parking, szlaban odmówił współpracy z kartą. Powtórzyła się sytuacja przy bramce, menedżerka działu, w którym pracował, obiecała nową. Tymczasem wysiadł profil Diallo w Windowsie, a chwilę później – w Jira, oprogramowaniu do zarządzania projektami. Z przerwy na lunch Diallo wracał schodami i utknął na klatce schodowej.


Zwolnienie z pracy
Wreszcie znowu zadzwoniła rekruterka – z tym samym pytaniem, co wcześniej, bo dostała e-mail, że Diallo został zwolniony. Dopytywani o sprawę oraz o kolejne blokujące się funkcje w firmowych systemach kolejni menedżerowie wytrzeszczali oczy – nikt nie miał pojęcia, dlaczego Diallo miałby zostać zwolniony, ani nikt nie miał zamiaru go zwalniać. Najważniejsza dyrektorka w firmie osobiście zadzwoniła do odpowiedniej komórki, żeby natychmiast wyjaśniono sprawę i przywrócono profile i funkcje Diallo. Mimo to, następnego dnia wyłączyły się już praktycznie wszystkie systemy, z których korzystał bohater tej historii, a na koniec przyszło po niego dwóch firmowych strażników i wyprowadziło z firmy.
Ibrahim Diallo opisał swoją historię na blogu.Fot. Twitter
Przez kolejne trzy tygodnie ekspert nie przychodził do pracy. Z domu obserwował gorączkową wymianę e-maili między pracownikami i menedżerami firmy, którzy próbowali ustalić, dlaczego zatrudniony na 3-letni kontrakt spec został zwolniony po ośmiu miesiącach.

Po upływie tego czasu sprawa zaczęła się wyjaśniać. Firma, do której trafił Diallo, została przejęta przez inną – znacznie większą. Po fuzji doszło do częściowych zwolnień, pracę stracił m.in. bezpośredni przełożony naszego bohatera, który w ostatnich dniach mógł pracować z domu. Najwyraźniej się nie przemęczał, bo nie wprowadził informacji o kontrakcie Diallo do nowego systemu. System uznał, że kontrakt programisty wygasa – i uruchomił procedury „zwalniania” Diallo z pracy. Kolejna wykonana operacja tego typu uruchamiała następną. Co więcej, żaden z pracowników, którzy próbowali odwrócić w systemie zapadające decyzje, nie był w stanie tego zrobić. W efekcie maszyna zafundowała Diallo zwolnienie z pracy, a właściwie – trzytygodniowy, bezpłatny urlop.

Automatyzacja może być atutem firmy, ale musi być jakiś sposób, żeby ludzie mogli przejąć dowodzenie, gdy maszyna popełni błąd – przekonuje dziś Diallo, który podzielił się swoimi wspomnieniami na blogu, niemal rok po wydarzeniach. – Straciłem trzytygodniowe pobory ze względu na to, że nikt nie potrafił zatrzymać maszyny – kwituje.