Prawie połowa orlików powinna zostać zamknięta. Strach wypuścić na nie dziecko
Po kilku latach od rozpoczęcia budowy w całym kraju 2,5 tysiąca małych boisk, zwanych popularni Orlikami, okazuje się, że prawie połowa z nich nie nadaje się do użytku. Część z nich trzeba byłoby natychmiast zamknąć. Powodem jest zużycie i niska jakość materiałów użytych do ich budowy.
– Powszechnie wiadomo, że boiska wybudowano z materiałów niskiej jakości. Czarny granulat, pochodzący z recyklingu zużytych opon, jest powodem szybkiej degradacji nawierzchni. I to w pierwszej kolejności naraża użytkowników na kontuzje. Ponadto ww. tworzywo podnosi stopień nagrzania obiektu – zauważa Konrad Adamczyk, szef zespołu oceniającego stan Orlików i koordynator w warszawskiej Akademii Piłkarskiej EsKadra.
Dodaje, że latem temperatura w takim miejscu może przekraczać nawet 80 stopni Celsjusza. Wówczas wytwarzają się groźne dla zdrowia opary. Dodatkowo rozgrzana guma powoduje odparzenia na stopach piłkarzy.
Niestety nikt nie czuje się odpowiedzialny za naprawy i remonty orlików. Prace konserwacyjne wykonują np. pracownicy techniczni szkół lub MOSiR-ów. Tymczasem, zdaniem ekspertów, 33 proc. obiektów definitywnie nie nadaje się do użytku, a 6 proc. częściowo nie spełnia wymogów bezpieczeństwa.
Najgorzej jest z Orlikami budowanymi w latach 2010 – 2012. Gwarancja na ich nawierzchnię miała 5 lat, dawno się już więc skończyła. Ale urzędy miast i gmin, do których najczęściej należą obiekty, nie palą się do jej wymiany. Tymczasem eksperci przekonują, że po 8-10 latach sztuczna trawa nie nadaje się już do użytku. W praktyce orlikami zajmują się przeważnie szkoły, przy których są zlokalizowane.
Dane do analizy zostały zebrane przez agentów platformy TakeTask. Oceny merytorycznej 100 Orlików dokonali specjaliści z warszawskiej Akademii Piłkarskiej EsKadra.