W końcu ustalili, co prezes miał na myśli. Pułap ustalony na 15 tysięcy zł, ale są i święte krowy

Konrad Bagiński
Po dwutygodniowym namyśle władze Prawa i Sprawiedliwości zdecydowały o tym, jak rozumieć słowa Jarosława Kaczyńskiego. Limit zarobków w spółkach publicznych dla kandydatów na samorządowców zostanie ustalony na 15 tysięcy złotych. Zarabiający więcej zostaną ukarani brakiem możliwości kandydowania.
15 tys. zł - taki ponoć ma być limit zarobków w państwowych spółkach dla kandydatów PiS na samorządowców Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Partia była zaskoczona słowami swojego prezesa – Kaczyński zapowiedział, że w wyborach z list PiS nie będą mogli wystartować ci, którzy łączą swoje polityczne plany z lukratywnymi posadami w spółkach skarbu państwa.

– Do polityki nie idzie się dla pieniędzy – to sformułowanie jak mantrę powtarzają teraz przedstawiciele PiS.

Ale komentatorzy przytomnie zauważyli, że brak możliwości kandydowania w wyborach samorządowych jest dla tzw. kasty Pisiewiczów, czyli osób, które dzięki partii dostały lukratywne posady, nie jest żadną karą. W końcu już mają swoje stołki i apanaże.


Ile może zarabiać polityk?
Na dodatek słowa Kaczyńskiego zaskoczyły polityków PiS i przez dwa tygodnie nie było wiadomo, o jakim poziomie zarobków mówi prezes. Jak twierdzi Rzeczpospolita, w końcu ustalono, że na listach PiS w wyborach samorządowych nie znajdą się osoby zarabiające w spółkach skarbu państwa powyżej 15 tysięcy złotych. Ciągle nie wiadomo, czy netto, czy brutto i co z premiami.

Rzeczpospolita pisze, że zakaz kandydowania nie będzie obejmować członków rad nadzorczych spółek. Prawdopodobnie będą z niego wyłączeni też kandydaci na prezydentów miast.

Decyzja partii ma zostać ogłoszona dziś.