Najgorsze polskie lotnisko upada i wpada w ręce państwowej firmy. Ujawniono nowe fakty

Konrad Bagiński
Jeśli myślisz, że jesteś nikomu niepotrzebny, pomyśl o lotnisku w Radomiu" – mówi stary dowcip. Słowo stało się ciałem, port lotniczy z kretesem bankrutuje. A po upadku przejmie je Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze" i włoży w nie kolejne setki milionów. Ale Radom i tak zapłaci bajońską sumę za pozbycie się trefnej inwestycji.
Port Lotniczy Radom upada, by dać się przejąć państwowym "Portom Lotniczym". Włożą w nie kolejne 500 mln zł. Wikimedia Commons
Wniosek o upadłość lotniska w Radomiu trafił właśnie do Sądu Gospodarczego. Kiedy bankructwo zostanie formalnie ogłoszone, port ma zyskać nowego właściciela. To "Porty Lotnicze", które gigantycznym kosztem uczynią z niego lotnisko zapasowe dla Okęcia. PPL ma się stać właścicielem nieruchomości, pracowników oraz długów radomskiego portu – pisze portal EchoDnia.eu.

Dotychczas lotniskiem zarządzały władze Radomia. Cały projekt pochłonął 120 mln złotych. W 2017 roku obsłużyło mizerne 11 tysięcy pasażerów. To 9 razy mniej, niż maleńki port w Szymanach, położony 10 km od Szczytna i 56 km od Olsztyna.


Lotnisko w Radomiu
Ostatni rejsowy samolot odleciał z Radomia jesienią zeszłego roku, od tej pory czasem lądują tam niewielkie prywatne maszyny. To za mało, by lotnisko zarabiało, tym bardziej, że zatrudnia ponad 100 osób, a jego utrzymanie pochłania kilka milionów rocznie.

PPL chce, by Radom stał się lotniskiem zapasowym dla Okęcia. Ale aby tak się stało, musi je najpierw przejąć, a następnie kosztem pół miliarda złotych powiększyć.

I zrobi to w dużej mierze za pieniądze Radomia. Miasto prawdopodobnie zapłaci (od 2020 do 2040 roku) nabywcy aż 350 mln złotych. Dlaczego? Jak tłumaczą politycy z Prawa i Sprawiedliwości, Państwowe Porty Lotnicze, rozbudowując lotnisko, podniosą wartość gruntów, których właścicielem wciąż będzie miasto.