Oni mają piękne meble za darmo, po prostu biorą je ze śmietnika. "Można je pokochać na nowo"

Patrycja Wszeborowska
Nie są bezdomni, a grzebią w śmietnikach. I to nie tylko przy swoim bloku czy okolicznych. Niekiedy jadą aż na drugi koniec miasta, by zajrzeć do tamtejszych kontenerów. Wszystko po to, by uratować nietuzinkowe meble, którymi ktoś już wzgardził. Liczy się czas - w wyścigu po rzeczy bierze udział nie tylko śmieciarka, ale też inni, równie zdeterminowani zbieracze.
Urządzanie domu. Ludzie wyrzucają czasem na śmietnik istne perełki. Tymczasem mebel wystarczy trochę odświeżyć, a będzie oryginalnym wystrojem wnętrza. flickr.com / Ben Seidelman / CC BY 2.0
Rzeźbione komody, kultowe krzesła Aga, vintage fotele z kolorową, choć nieco przyniszczoną tapicerką - to zaledwie czubek góry lodowej rzeczy, które ludzie uznają za zbyteczne. Niechciane skarby lądują na śmietnikach, bo ich eks-właściciele nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jaką mogą mieć wartość.

I nawet nie chodzi o pieniądze, choć zdarzają się przedmioty szczególnie drogocenne. Większą wartością jest sam fakt, że meble są stare, mają „przeszłość”, wyjątkowy design. Takich perełek nie znajdzie się w zwykłym sklepie. A do tego za darmo.

– Stare meble można pokochać na nowo – mówi Maja Komasa, artystka prowadząca stronę ReLoved, na której odnawia stare meble. – Można je pokolorować na jakiś barwny kolor i dopasować do nowoczesnych elementów wyposażenia. I takie mieszanie stylów naprawdę do siebie pasuje. Warto udekorować swój dom nie według trendów, a według tego, co się podoba – opowiada.


Fani mebli ze śmietnika na Facebooku
Miłośników vintage mebli wciąż przybywa. Zaczęli więc zrzeszać się na facebookowej grupie o oryginalnej nazwie „Uwaga, śmieciarka jedzie” i innych. Pierwsza taka internetowa społeczność powstała w Warszawie. Ludzie pomysłem się zachwycili i dziś na Facebooku można dołączyć do podobnej społeczności w każdym większym polskim mieście.

A wszystko zaczęło się od krwawiącego serca Dominiki Szaciłło, projektantki i pomysłodawczyni grupy. Widok starych, pięknych mebli stojących przy śmietnikach na Saskiej Kępie wzbudzał w artystce rozpacz. Większość rzeczy zabierała do domu, lecz wkrótce zaczęło brakować jej miejsca.

W efekcie powstał fanpage, który dziś zrzesza tysiące osób, chcących przygarnąć bezdomne mebelki, zanim trafią do śmieciarki. Zasady są banalne - widzisz fajną rzecz, cykasz zdjęcie i wstawiasz na stronę wraz z adresem. Ten, kto pierwszy przyjedzie po mebel, zgarnia go.

Niekiedy walka o naprawdę cenną zdobycz jest zażarta. Odbywa się w komentarzach, czasem tuż przy śmietniku. Jednak rzadko kiedy jest nieprzyjemnie - pilnuje tego regulamin grupy, a także sami użytkownicy, którzy często współpracują ze sobą, np. przytrzymując innym wymarzone łupy.

Kim są miłośnicy mebli ze śmietnika?
Ludzi coraz rzadziej zniechęca idea zabrania czegoś ze śmietnika. Pozytywny trend nie dość, że jest ekologiczny, to jeszcze daje ogrom możliwości do udekorowania swojego mieszkania wyjątkowymi przedmiotami. Wystarczy je tylko nieco „odpicować”, zmienić tapicerkę, przyszlifować - i gotowe.

– Odnowienie starego mebla i dopasowanie do wystroju swojego mieszkania jest bardzo proste. Jeśli ma się już zamysł według koloru, który się lubi, to wystarczy mebel jedynie odtłuścić, przeszlifować i zacząć malować. Czasem trzeba coś też oczywiście naprawić, wymienić gałki – tłumaczy artystka.

Do śmietników zaglądają nie tylko ludzie, którzy chcą uratować stare przedmioty. Obok kontenerów na śmieci często wystawiane są PRL-owskie meble, które zachwycają projektantów i designerów. Dobra jakość i niepowtarzalne wzornictwo dają podstawę do stworzenia mebla z charakterem, którego próżno szukać w meblowych sieciówkach.

– My akurat nie odnawiamy mebli ze śmietnika. Sprowadzamy stare meble z Holandii, Niemiec, czasem ze Szwecji, czasem szukamy ich na OLXie. Ale dla własnego użytku myślę, że to jest bardzo ciekawa inicjatywa. Jeżeli ktoś zobaczy stary mebel w dobrym stanie, to szkoda byłoby go nie wziąć – twierdzi pani Maja.

Sama dołączyłam do warszawskiej „śmieciarkowej” społeczności na Facebooku. Dziennie publikowane jest tam kilkadziesiąt postów - tak często użytkownicy grupy znajdują w śmietnikach perełki. Zamierzam pilnie śledzić, czy nie pojawi się tam coś, co przemówi akurat do mej duszy. I może nawet upoluję coś wyjątkowego.