Rząd znalazł pracowników do polskich firm. Na krańcach Azji
Utyskiwania, że w polskich przedsiębiorstwach nie ma komu pracować, słyszymy od wielu miesięcy. Napływ ukraińskich czy białoruskich pracowników tej luki nie załata. Rząd szuka więc alternatyw.
Docelowo chodzi o dwustronną umowę o zatrudnianiu pracowników, o którą mieli zabiegać Filipińczycy. – Filipiny delegują około 10 mln obywateli, kraj liczy około 110 milionów. Mają to dosyć dobrze rozwiązane, bo koordynują to przez rządowe agencje zatrudnienia. Wybrano Polskę, bo nasz kraj jest im bliski kulturowo, m.in. ze względu na wiarę katolicką – dowodzi wiceszef resortu pracy.
Według niego, Filipińczycy cenią uwarunkowania polskiego rynku pracy, m.in. dotyczące płac minimalnych czy stawek godzinowych. Ich pobyt w Polsce miałby być ściśle kontrolowany przez polskie urzędy (być może wojewódzkie) oraz filipińskie agencje zatrudnienia. Oferta zatrudniania azjatyckich gastarbeiterów miałaby być adresowana do „sprawdzonych i uczciwych pracodawców”.