Bałtyk umiera. Mordowanie fok to nie tylko przestępstwo, to też czysta głupota

Konrad Bagiński
Foki nad polskim morzem to temat gorący i pełen emocji. Faktem jest, że ktoś je zabija i rani. I nie są to pojedyncze przypadki. Rybacy twierdzą, że to nie oni, ale tylko oni mają sposobność i motyw. Ale mordowanie fok to nie tylko przestępstwo, to też czysta głupota. To nie one zagrażają rybom w Bałtyku. Boimy się przyznać, że nasze morze i tak już jest w agonii.
Foki w Polsce. W całym Bałtyku jest 30 000 fok. W Polsce żyje ledwie 100 - 200 sztuk. Foto: Adam Wajrak / Agencja Gazeta
To paradoks, że rybacy za niedobór ryb w Bałtyku oskarżają foki i domagają się ich zabijania. Te zwierzęta na polskim wybrzeżu to ciągle rzadkość, każdorazowe ich pojawienie się jest sensacją. Do leżącej na piasku foki natychmiast ciągną turyści, wolontariusze Błękitnego Patrolu i naukowcy.

Ratują im życie, próbują odchować niedożywione młode, leczą ich rany, zadane przez człowieka. Od dłuższego czasu ekolodzy i organa ścigania usiłują dociec, kto zabija i rani foki na polskim wybrzeżu. Podejrzani są przede wszystkim rybacy – oczywiście nie wszyscy, lecz wąska ich grupa.


Pomaganie zwierzętom: misja, a nie praca
Ale trudno znaleźć rybaka, który na foki by nie pomstował. Narzekają, że morskie ssaki wyżerają im ryby z sieci, że to nie są pluszowe maskotki, ale żarłoczne drapieżniki.

W reportażu TVN jeden z rybaków wręcz zasugerował, że interes w mordowaniu fok mają… ekolodzy. Bo im więcej martwych zwierząt, tym większe środki ludzie przeznaczą na ich ochronę.



Ile fok żyje w Polsce?
Jak przypomina TVN, w Bałtyku żyje obecnie ledwie 30 000 fok, z czego w Polsce jedynie 100 - 200 sztuk. A jeszcze niedawno nie było ich w ogóle, bo masowy odstrzał do lat 50. ubiegłego wieku przetrzebił ich populację do jedynie 4000 sztuk (na całym Bałtyku, nie tylko w Polsce).

Faktem jest też, że w Bałtyku jest coraz mniej życia. Nasze morze umiera, bo zabijamy je sami. Bałtyk podlega nieustannej i bardzo szybkiej eutrofizacji. Ten proces widać najlepiej na przykładzie sinic. To bardzo pierwotne organizmy, rozwijające się w ciepłych i dobrze użyźnionych wodach.

Bałtyk jest płytkim morzem, do którego ciągle wpływają nawozy i ścieki. Jak przypomina serwis Tech.WP.pl rocznie jest to około 200 tys. ton azotu i 5 tys. ton fosforu. 40 proc. tych substancji spływa z terenu Polski. To coś, co sinice uwielbiają. Rozwijają się jak szalone, produkując przy tym spore ilości tlenu.



Na dodatek rośnie temperatura wody, więc sinic i glonów jest coraz więcej. Jeszcze kilkanaście lat temu Bałtyk zamarzał zimą – choćby na kilkaset metrów w głąb morza, ale zamarzał. Dziś nie ma na to szans.

Fakty są takie, że zabijanie fok nie spowoduje tego, że ryb będzie więcej. Ich liczba i tak będzie spadać, dopóki Bałtyk nie odzyska pewnego rodzaju równowagi. O ile w ogóle uda mu się ją odzyskać i nie wymrze kompletnie.