Duże oczy "jak z filtra na Snapchacie". Tak chcą wyglądać pacjenci polskich klinik estetycznych

Patrycja Wszeborowska
Jeszcze nie tak dawno temu osoby chcące zmienić swój wygląd szły do chirurgów medycyny estetycznej, dzierżąc w dłoni zdjęcie celebryty, którego nos czy usta chciałyby mieć. Dziś trzymają własne zdjęcie, ale mocno podrasowane filtrem ze Snapchata.
Ludzie chętnie korzystają z upiększających filtrów na Snapchacie. Potem chcą wyglądać tak samo w rzeczywistości fot. Patrycja Wszeborowska
Niepokojący trend, który nazwano „dysmorfią snapchatową” zaobserwowali ostatnio badacze z Boston University School of Medicine. Odkryli oni, że pacjenci klinik estetycznych nie zachwycają się już standardami piękna propagowanymi przez celebrytów. Wolą samych siebie, lecz w ładniejszej, wyretuszowanej komputerowo wersji.

– Trend pojawił się mniej więcej dwa lata temu i myślę, że będzie się nasilać. Im większy jest dostęp do tego typu aplikacji, które umożliwiają wizualizację, tym ludzie chętniej z tego korzystają – twierdzi dr Krzysztof Jakubowski z kliniki medycyny estetycznej Estell.


Kilka ruchów palcem po ekranie smartfona, a na aplikacji typu Snapchat czy Facetune nasze oczy powiększają się, usta stają się pełniejsze, cera wygładzona, a nos mniejszy. Wyglądamy wręcz nierealistycznie pięknie.

Złudne oczekiwania a rzeczywistość
Ludzie, którzy korzystają z aplikacji upiękniających twarze są oczywiście świadomi, że ich twarz bez skaz to tylko efekt retuszu w aplikacji. Mimo to często oczekują, że w normalnym życiu będą wyglądać równie olśniewająco.

– Taki pacjent zmienia kolorystykę swojej twarzy, powiększa usta, wydłuża bródkę i myśli „To jestem ja”. Potem popatrzy na siebie w lustrze i widzi kogoś innego. Więc przychodzi do gabinetu i prosi o zabieg, który często jest niewykonalny z powodu cech anatomicznych pacjenta – opowiada lekarz.

– Życzenia tych pacjentów są czasem nierealne. Mówię im wtedy, że po prostu się tego nie podejmę. Nie mogę zrobić zabiegu za wszelką cenę, bo wiem, że może się skończyć poważnym powikłaniem. Trzeba to jednak zrobić delikatnie, żeby pacjenta nie urazić – dodaje.

Snapchat może doprowadzić do choroby?
Prezentowane przez aplikacje „zfiltrowane wersje siebie” często balansują na linii rzeczywistości i fantazji, jak podkreślają bostońscy badacze. Co niepokoi ekspertów, to negatywny wpływ, jaki ma to zjawisko na poczucie własnej wartości. Tym bardziej, że może być spustem do zaburzenia psychicznego zwanego dysmorfofobią.

Człowiek chorujący na dysmorfofobię jest nieustannie przekonany o nieestetycznym wyglądzie lub budowie swojego ciała. Defekty, którymi jest zaabsorbowany, dla innych są praktycznie niezauważalne.

Piękne, komputerowo wyretuszowane twarze i ciała były niegdyś dostępne wyłącznie celebrytom i gwiazdom. Dzięki aplikacjom umożliwiającym podrasowanie własnego wyglądu, taki dostęp uzyskali również zwykli ludzie. Dziś każdy może być piękny, a to, jak podkreślają badacze, nakłada presję, by pięknym być.