Minister finansów nie obniży podatków. To wszystko dla naszego dobra, jak twierdzi

Konrad Bagiński
Podstawowa wysokość podatku VAT w Polsce to 23 proc. Warto przypomnieć, że to stawka podwyższona – już dawno powinniśmy byli powrócić do 22-procentowej. Ale rząd unika tego tematu, jak ognia. Minister Czerwińska twierdzi nawet, że podatku nie warto obniżać, bo i tak byśmy tego nie odczuli.
Minister Czerwińska rozwiała wątpliwości - obniżki VAT-u nie będzie, bo i tak byśmy jej nie zauważyli Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Utrzymujemy stawkę VAT na poziomie 23 proc., ponieważ jeden punkt procentowy tej stawki podstawowej to jest w budżecie około 8 miliardów złotych, natomiast w kieszeniach Polaków, czyli jeżeli byśmy zobaczyli na ceny pojedynczych produktów, ta różnica, tak pokazują badania, byłaby nieodczuwalna – powiedziała w programie "Wydarzenia i Opinie" minister finansów Teresa Czerwińska.

VAT w wysokości 23 proc. obowiązuje od 2011 roku. Stawkę z 22 proc. podwyższył rząd Donalda Tuska i w tym okresie wszyscy twierdzili, że to tylko przejściowe rozwiązanie. Pierwotnie stawka miała być z powrotem obniżona już w 2013 roku. Z tych zapowiedzi nic nie wyszło.


Możemy zapomnieć o obniżce
Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi PiS obiecywał obniżenie VAT-u. Ale nawet w samym rządzie można usłyszeć na ten temat zupełnie różne opinie. Z jednej strony politycy partii rządzącej twierdzą, że pamiętają o swojej obietnicy i będą chcieli się z niej wywiązać. Z drugiej jednak, wszelkie wątpliwości rozwiewa minister Czerwińska, która powtórzyła, że nie toczą się żadne prace nad projektem obniżenia VAT-u.

Tym razem jednak użyła dość kuriozalnego argumentu. VAT podwyższono kilka lat temu w związku z problemami budżetowymi i miał zostać obniżony po powrocie do stabilności. Minister Czerwińska nie używa już argumentu o złym stanie budżetu, bo zaprzeczałoby to oficjalnej linii partii. Twierdzi za to, że 8 mld złotych rocznie – bo tyle wynosiłby koszt obniżenia VAT-u – w kieszeniach Polaków byłoby sumą niezauważalną.

Faktycznie, moglibyśmy nie odczuć tego w cenie chleba, ale licząc na głowę statystycznego Polaka, łącznie z dziećmi i niemowlętami, daje to 210 zł rocznie. Na pewno są fajniejsze sposoby wydania tych pieniędzy, niż wpłacanie ich do budżetu.