Nazywają go "szarlatanem". Teraz sami pacjenci ujawnili prawdę o jego terapiach

Mariusz Janik
Relacje osób, które korzystały z usług Jerzego Zięby, oraz ich rodzin opublikował tygodnik „Newsweek”. Tym razem nie są to anonimowe opowieści, autor artykułu cytuje swoich rozmówców „pod nazwiskiem”. Z ich opowieści wyłania się dramatyczny obraz osób naciągniętych na drogie kuracje.
Pacjenci Jerzego Zięby opowiedzieli tygodnikowi o terapiach, jakie aplikował im kontrowersyjny pseudonaukowiec. Fot. YouTube / PrntScr
- Jestem ofiarą Jerzego Zięby i jego bliskich współpracowników. Znam też kilku pacjentów onkologicznych, którzy za jego radami rozpoczęli terapię olejami CBD i olejami RSO. Część z nich już nie żyje – opowiada tygodnikowi Robert Świątkowski. – Sam zgłupiałem do tego stopnia, że rozpocząłem „leczenie” córki z autyzmu przy pomocy THC zawartego w oleju RSO z marihuany – dodaje.

Ten olej Jerzy Zięba sprzedaje swoim pacjentom za blisko 1000 zł za opakowanie objętości 30 ml. Jak od lat zapewnia, środek ten ma leczyć m.in. raka i autyzm. Dziś olej RSO stopniowo wypiera inna „nowinka” ze sklepu Jerzego Zięby: olej CBD. Świątkowski nie zna przypadku, w którym olej RSO komuś by pomógł.


Chyba że zbankrutować. – Terapie promowane przez Jerzego Ziębę to było często minimum 20 tysięcy złotych na jednego pacjenta. Pacjenci umierali, rodziny bankrutowały – kwituje rozmówca tygodnika. Jemu pseudolekarz miał obiecać, że autystyczna córka rozwinie mowę, ograniczy też zachowania agresywne i autoagresywne.

Najpierw 3 tysiące złotych miesięcznie. Potem zwiększyć dawkę
Sporą grupę pacjentów, a właściwie klientów, napędziła Ziębie książka „Ukryte terapie”. To za sprawą lektury tej publikacji – dostępnej m.in. w księgarniach wydawnictw naukowych czy aptekach – do Zięby zaczęli się zgłaszać pacjenci np. leczący raka lub zespół Aspergera za pomocą „wlewów z witaminy C”, stosowania wody utlenionej lub zalecanych przez autora książki suplementów.

– Na początku miesięczny koszt preparatów polecanych przez Ziębę to były 3 tysiące złotych. Później prawie 5 tysięcy złotych miesięcznie. Po czterech miesiącach otworzyły mi się oczy – opowiada Świątkowski. THC działało jak marihuana: zwiększało łaknienie i otumaniało. Potem terapeuci uznali, że dawki trzeba zwiększyć.

Gdy Świątkowski poskarżył się Ziębie, że zalecona terapia nie przynosi w przypadku jego autystycznej córki efektów, „nie był już taki miły jak na początku”. Inna pacjentka nabrała podejrzeń, gdy na jednym ze spotkań Zięba nie był w stanie powiedzieć o terapii nic ponad ogólniki zawarte w „Ukrytych terapiach”. Kolejna, chora na raka osoba, po terapiach witaminą C zmarła na niewydolność nerek.