Krytyczna sytuacja komisji wyborczych. Pracy jest dwa razy więcej, a chętnych brak
Przy październikowych wyborach samorządowych ma pracować około pół miliona osób. To dwa razy więcej niż podczas poprzednich, które odbyły się cztery lata temu. Tyle że na razie chętnych do pracy w komisjach wyborczych nie ma. A termin mija już za 6 dni.
Podobnie jest w Olsztynie - 21 zgłoszeń na 657 miejsc. W Radomiu sytuacja wygląda minimalnie lepiej - na 550 miejsc chętnych jest 36 osób. Warszawa też cienko przędzie - w stolicy jest mniej niż 10 proc. obsadzonych stanowisk. Są też gminy, w których nie ma ani jednego zgłoszenia.
Termin mija za 6 dni
A czas ucieka. Termin zgłaszania kandydatów na członków komisji terytorialnych mija już 6 września, zaś komisje muszą być powołane do 11 września.
Słabe zainteresowanie pracą w komisjach terytorialnych nie napawa optymizmem na myśl o komisjach obwodowych, w których czas na zgłaszanie kandydatów mija 21 września.
– Przy poprzednich wyborach obdzwaniałem dalekich kuzynów. Mobilizacja była na najwyższym poziomie. Teraz na razie jeszcze w urzędzie nikt nie mówi o takiej potrzebie, ale to dlatego, że na razie szukamy głównie do terytorialnych. Jak przyjdzie czas na obwodowe, to może być grubo – przewiduje w rozmowie z portalem jeden z urzędników szczecińskiego magistratu.
A to nie koniec kłopotów. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, sporych problemów podczas tegorocznych wyborów mogą przysporzyć nowe przepisy RODO, które zakazują zbierania danych potrzebnych na listach poparcia.
Ile można zarobić w komisji wyborczej?
Według Państwowej Komisji Wyborczej, przewodniczący terytorialnej komisji wyborczej zarobi 650 zł, jego zastępca 600 zł, a członek 550 zł. Niższe stawki obowiązują w komisjach obwodowych. Ich przewodniczący dostanie 380 zł, zastępca 330 zł, a członek 300 zł.