Polowanie na podwykonawców. Jak się nie uda, będziemy tracić 5,5 mln zł dziennie

Konrad Bagiński
Przetarg, który okazał się bublem może dodatkowo skomplikował trudną sytuację z pobieraniem e-myta za przejazdy polskimi drogami. Drogowcy robią dobrą minę do złej gry, tymczasem na znalezienie podwykonawców mają już tylko 56 dni.
Opóźnienie we wdrożeniu nowego systemu przyniesie Krajowemu Funduszowi Drogowemu straty w wysokości 5,5 mln zł dziennie Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Obecnie Elektronicznym Systemem Poboru Opłat za korzystanie z dróg (zwanym też e-mytem) zarządza austriacki koncern Kapsch. 2 listopada kończy mu się umowa z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego, podlegającym Ministerstwu Infrastruktury.

Tego dnia jego obowiązki ma przejąć państwo. Wiadomo już, że operatorem nowego systemu ma być państwowy Instytut Łączności. Sam tego nie da rady udźwignąć, szuka więc podwykonawców. Rozpisał nawet przetarg, do którego stanęli głównie obecni kontrahenci Kapscha.

Okazało się jednak, że przetarg został źle skonstruowany i po prostu jest nieważny. Instytut Łączności właśnie go anulował, kilka tygodni po otwarciu ofert. Oznacza to, że na rozpisanie i rozstrzygnięcie kolejnego zostało tylko 56 dni. Jakiekolwiek opóźnienie przyniesie Krajowemu Funduszowi Drogowemu straty w wysokości 5,5 mln zł dziennie, pisze Forsal.pl.


Na dodatek do dziś nie wiadomo, kto miałby się zająć zarządzaniem. GITD nie udało się znaleźć firmy, która podjęłaby się tego zadania. Na razie wyjścia są dwa – albo drogi od 3 listopada będą darmowe, albo systemem ciągle będzie zarządzał Kapsch. Problem jest poważny, bo viaTOLL od 2011 roku przyniósł budżetowi dochody w wysokości 10 miliardów złotych.