PiS walczył z wiatrakami. Będzie nas to kosztowało nawet 560 milionów złotych

Konrad Bagiński
Najpierw podniesiono podatek od farm wiatrowych, więc gminy go pobierały. Potem go obniżono, więc gminy muszą oddać pieniądze inwestorom. Teraz samorządowcy domagają się tych pieniędzy – nawet 560 milionów złotych – od rządu PiS, bo to on wprowadził zamieszanie i uznał, że prawo działa wstecz.
Polskie gminy postanowiły zawalczyć o pieniądze, które muszą oddać inwestorom. Chodzi nawet o 560 mln złotych Foto: Damian Kramski / Agencja Gazeta
Cała sprawa miała początek w zmianach prawa dotyczących podatków od farm wiatrowych. Partia rządząca przeforsowała ustawę, która nakazywała płacić dużo większe niż wcześniej podatki z tytułu posiadania nieruchomości. W efekcie wiele farm upadło, bo produkcja prądu z wiatru stała się nieopłacalna – wręcz trzeba było do niej dopłacać.

Wcześniej w branżę energetyki wiatrowej uderzono za sprawą tzw. zielonych certyfikatów. Spowodowało to falę bankructw.

Prawo działa wstecz?
Ale w tym roku prawo dotyczące farm wiatrowych i podatków od nieruchomości znowu się zmieniło i gminy, które wcześniej zgodnie z prawem pobierały podatki, teraz muszą je zwrócić. Ustawa weszła w życie latem, ale samorządy muszą oddać pieniądze pobierane od początku roku. I to wraz z odsetkami.


Według Leszka Świętalskiego, sekretarza generalnego Związku Gmin Wiejskich RP, cytowanego przez portal WysokieNapięcie.pl w skali całego kraju chodzi o 460 – 560 mln złotych. Konieczność zwrotu podatku zachwieje finansami wielu gmin, więc postanowiły walczyć o swoje pieniądze.

Zrzeszone w Stowarzyszeniu Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej samorządy zapowiedziały wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli TK uzna za niekonstytucyjne działanie prawa wstecz (co jest zresztą zapisane w Konstytucji), to gminy wystąpią o rekompensatę utraconych korzyści do Skarbu Państwa. Portal WysokieNapięcie.pl podkreśla, że sprawą zainteresował się sam Jarosław Kaczyński.