„To największy spór prawny w historii polskiej administracji”. Związkowcy idą na noże z rządem
Stworzenie Krajowej Administracji Skarbowej było jedną z najważniejszych reform przeforsowanych przez resort finansów w okresie, gdy kierował nim Mateusz Morawiecki. Tyle że sposób jej przeprowadzenia woła o pomstę do nieba – kwitują objęci zmianami celnicy. W sądach jest już około tysiąca spraw dotyczących dyskryminacji funkcjonariuszy, a niewykluczone, że do gry wejdzie też Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Związkowcy mówią o dyskryminacji: przy okazji tworzenia KAS ze służb zwolniono funkcjonariuszy starszych – w ustawowo chronionym okresie przedemerytalnym, często z dużym doświadczeniem. Zwolnionym ZUS odmówił wypłaty zasiłków chorobowych. Do KAS nie przeszły kobiety, które w tym czasie były akurat na urlopie macierzyńskim. Dyskryminowani są związkowcy i sygnaliści.
Do tego dochodzi zarzut „ucywilnienia”, czyli odbierania celnikom statusu funkcjonariusza – praktyka, której zgodnie z ustawą o KAS nie da się zaskarżyć przed sądem. Tworzenie KAS miało mieć też znamiona zwolnień grupowych.
– Sprawa dotyczy kilku tysięcy osób – informuje Siwy. – W tej chwili w toku jest ponad tysiąc procesów sądowych. To największy spór prawny w historii polskiej administracji – dorzuca.
W odwodzie pozostaje też Europejski Trybunał Praw Człowieka, do którego postanowili się już zwrócić niektórzy spośród (byłych) funkcjonariuszy. – Lada moment sprawa stanie się międzynarodowa. Nam zależy, żeby, zanim do tego dojdzie, załatwić ją w kraju – kwituje szef ZZ Celnicy PL.
Związkowcy interweniowali już w ministerstwie finansów, a ostatnio w ministerstwie pracy. Jak powiedział jednak dziennikowi Siwy, po stronie resortów nie ma chęci dialogu, a apele o zmiany w ustawie o KAS przechodzą bez echa.
Przedstawiciele rządu zaprzeczają jednak zarzutom. Resort pracy podkreśla, że sprawa nie leży do końca w jego kompetencjach. Z kolei wiceminister finansów i wiceszef KAS Paweł Cybulski zastrzega, że w trakcie reform mogły mieć miejsce „sytuacje budzące wątpliwości”, bo reforma objęła służby liczące w sumie 60 tys. osób – tyle że potencjalne kontrowersje wyjaśniał już specjalny zespół.
– Jego zadaniem było w szczególności rozpatrywanie wniosków funkcjonariuszy i pracowników dotyczących nieprawidłowości w zakresie otrzymywanych propozycji – podsumowywał.