Projekt "klucze za długi" niewypałem? Eksperci krytykują: Skorzysta z niego z kilkadziesiąt osób

Adam Sieńko
Miało być „jak w Ameryce”. Ciągnący resztkami sił kredytobiorca oddaje klucze do swojego mieszkania bankowi, a ten w zamian uwalnia go od długu. Projekt KNF rozbudził nadzieje dłużników, zapewne okaże się jednak wielkim niewypałem. Skorzystać może na nim tylko niewielka grupa Polaków.
Klucze za długi. Pomysł importowany z USA zakłada, że kredytobiorca, który nie chce spłacać kredytu, może oddać bankowi swoje mieszkanie Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Problemy ze spłatą kredytu ma około miliona Polaków. Wbrew temu, co można by pomyśleć przeglądając prasowe nagłówki, dotyczy on nie tylko frankowiczów. Ci stanowią bowiem zaledwie niewielki odsetek tej grupy – szacuje się, że w rzeczywistości kłopoty ze spłacaniem kredytu we frankach ma tylko 10 tys. osób.

I choć mówi się o tym, że wzięcie kredytu nie jest już dla młodych ludzi przejawem życiowej zaradności i dojrzałości, rynek kredytów hipotecznych znów się rozgrzewa. Niedawno analitycy portalu bankier.pl znaleźli ofertę, w której zdolność kredytowa potencjalnego klienta została wyliczona na 90-krotność (sic!) rocznego dochodu.


KNF ulży kredytobiorcom?
Dziś oprocentowanie nie przekracza zazwyczaj poziomu 4 proc. Do czasu. Gdy stopy procentowe odbiją się w końcu od dna, w górę pójdą też raty kredytów hipotecznych. Wzrost stopy WIBOR z obecnego 1,7 proc. do 3 proc., oznaczałby wzrost raty o 20 procent. Nietrudno więc przewidzieć, co się stanie – niemal z dnia na dzień wartość kredytu skoczy do góry, w niektórych przypadkach przewyższając być może wartość samego mieszkania.
Wzrost stopy WIBOR z obecnego 1,7 proc. do 3 proc., oznaczałby wzrost raty o 20 procentPrzemek Wierzchowski/Agencja Gazeta
Ratunkiem mogłaby być nowa propozycja Komisji Nadzoru Finansowego. KNF zaproponowała pomysł znany od lat ze Stanów Zjednoczonych. Zadłużony po uszy kredytobiorca ogłasza upadłość, oddaje akt własności mieszkania, a bank umarza mu w zamian zadłużenie. Dzisiaj, szczególnie po doświadczeniach z frankowiczami, wielu Polaków wzięłoby taki układ w ciemno.

Schody zaczynają się jednak od samego początku. Projekt ledwo wyszedł z branżowych konsultacji, a już okazało się, że obostrzeń w nim tyle, że doproszenie się „klucza za długi” może być problematyczne.

Przyczyny? Kredyt z taką opcją będzie de facto dostępny tylko dla osób zarabiających zdecydowanie powyżej średniej krajowej, bo raty nie będą mogły zabierać kredytobiorcy więcej niż 35 proc. dochodów.

Zwiększy się także wkład własny. Ten, już po „sławetnym” 2008 roku, został podniesiony z 10 do 20 proc. Teraz w przypadku „klucza za długi” kredytobiorca będzie musiał jednorazowo wysupłać co najmniej 30 proc. Nawet w przypadku wartej 300 tys. zł kawalerki będzie to oznaczać wydatek rzędu 100 tys. złotych, a to suma, która wielu chętnych może odstraszyć już na starcie.
Pomysł KNF to, zdaniem eksperta, światełko w tuneluPrzemek Wierzchowski/Agencja Gazeta
– Nie jest to oferta dla osób, które kupują lokale dla siebie. To raczej propozycja dla tzw. inwestorów spekulacyjnych, którzy chcą zmniejszyć ryzyko i są w stanie kosztem tych 30 proc. wyjść z inwestycji bez dodatkowych konsekwencji – przyznaje Paweł Zieliński, prezes Speed Cash Polska.

Projekt dla garstki osób
Sami bankowcy nabierają wody w usta. Sondę wśród nich próbowała zrobić "Rzeczpospolita", skończyło się tylko na kilku anonimowych opiniach. Czego się dowiedzieliśmy? Zdaniem przedstawicieli finansjery Polacy i tak nie pójdą na taki układ.

– Obserwuje feedback rynku. Najprawdopodobniej ten produkt będzie dużo droższy od standardowego – potwierdza prezes Speed Cash Polska.

Logika jest dość prosta. Załóżmy, że Pan Kowalski zdecyduje się na oddanie swojego lokum. – W razie wzrostu stóp procentowych i spadku wartości nieruchomości, wkład własny rzędu 30 proc. od razu byłby „skonsumowany" przez spadek wartości mieszkania – tłumaczył „Rz” jeden z ekspertów. Banki będą się więc dodatkowo zabezpieczać podnosząc raty. A że nasi rodacy kierują się ceną, to za propozycję KNF zwyczajnie podziękują.

Skąd taki wniosek? Nowelizacja Rekomendacji S poza wprowadzeniem „klucza za długi” ma również zobowiązać banki do zaoferowania klientom stałych (lub okresowo stałych) stóp procentowych. To rozwiązaniem droższe od tego, które wybiera większość klientów, ma jednak pewną niezaprzeczalną zaletę. Wysokość kredytu jest w tym wariancie taka sama niezależnie od tego, co dzieje się na rynkach finansowych.
Problemy ze spłatą kredytu ma około miliona PolakówTomasz Stanczak / Agencja Gazeta
– Widzę tu analogię. Kilka banków w Polsce już oferuje stałe stopy procentowe. W ciągu ostatniego roku wybrało ją zaledwie kilkudziesięciu kredytobiorców. Można się spodziewać, że z produktem „klucz za długi” będzie podobnie – komentuje Zieliński.

Banki niechętne
Miało być więc jak w Ameryce, ale im bliżej znowelizowania Rekomendacji S, tym bardziej widać, że posłuży ona garstce osób. Inna sprawa, że już nawet w samej Ameryce nie jest tak, jak w Ameryce.

Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich, opowiadał, że przywilej uwolnienia się od kredytu przez zostawienie kluczy w bankowym oddziale to dość zamierzchłe czasy. Potem przyszło pęknięcie bańki nieruchomości i banki w USA zaczęły się nagle dodatkowo zabezpieczać.

– W wielu stanach są przepisy pozwalające bankom w przypadku niemożności uzyskania w wyniku sprzedaży pełnego zwrotu kredytu, aby można było drogą sądową dochodzić zwrotu dodatkowej części – opowiadał Bańka w programie "Money. To się liczy".

– Propozycję, choć niedoskonałą, można uznać za światełko w tunelu. Być może za jakiś czas to rozwiązanie będzie lepiej dopasowane do potrzeb odbiorców – puentuje Paweł Zieliński.