Prezes BP wyjaśnia, czym są dzisiejsze stacje benzynowe. "Zmieniły się nie do poznania"

Konrad Bagiński
W kontekście fuzji Orlenu z Lotosem wiele mówi się o synergiach kosztowych, przychodowych, rozwoju petrochemii. – A co będzie miał z tego klient, jak skorzysta polska gospodarka? – pyta prezes BP, Bogdan Kucharski, w rozmowie z INNPoland.pl. Zdradza też, jak zakaz handlu w niedziele wpłynął na to, co i kiedy kupujemy na stacjach benzynowych.
Bogdan Kucharski mat. prasowe
Ostatnio było głośno o tym, że BP będzie składać protesty w Komisji Europejskiej w sprawie połączenia Orlenu z Lotosem.

To nie tak – moja wypowiedź na Forum Ekonomicznym w Krynicy była nieco inna. Nie składamy skarg, ale faktycznie wokół tego zapowiadanego procesu jest sporo znaków zapytania i w związku z tym artykułujemy nasze wątpliwości.

W takim razie co pan sądzi o tej fuzji?

Słucham wielu wypowiedzi dotyczących tego połączenia i wiele się mówi o synergiach kosztowych, synergiach przychodowych, rozwoju petrochemii. To wszystko prawda, tego nie można odmówić czy odebrać podmiotom, które chciałyby się skonsolidować. Ale nie można zapominać, że to wszystko powinno służyć polskiemu konsumentowi i polskiej gospodarce.


I w związku z tym mam obawy, czy sytuacja, w której jeden konkurent z rynku ubywa, sprzyja konkurencji. Według mnie nie, ale potencjalnie można takie połączenie przeprowadzić, z zachowaniem pewnych warunków brzegowych, które tę konkurencję zapewnią.

Jakie to warunki?

Dziś Orlen i Lotos, kontrolując 100 proc. mocy produkcyjnych w Polsce, konkurują ze sobą. Po połączeniu tych firm będzie to dalej 100 proc. skupione w jednych rękach. Nie ma większego znaczenia, że częściowy właściciel – czyli państwo – jest ten sam już obecnie. Siłą rzeczy konkurencja się zmniejszy. Zachowanie konkurencyjności zaopatrzenia jest niezmiernie ważne dla wszystkich operatorów na rynku – wszyscy muszą mieć dostęp do produkcji krajowej.
Tankowanie w pierwszej niemieckiej spółce zależnej BP, Olex, w latach dwudziestych ubiegłego wieku.mat. pras.
To musi być dostęp na sprawiedliwych zasadach, a dodatkowo wszyscy muszą mieć dostęp do infrastruktury magazynowo-przesyłowej. Dopiero połączenie tych dwóch warunków stwarza szanse na zachowanie odpowiedniego poziomu konkurencji na rynku, a to przełoży się na ceny paliwa na stacjach.

A nie można kupować paliwa za granicą?

Słyszę takie argumenty – przecież jesteśmy częścią Unii Europejskiej, to wszystko można sprowadzić z zagranicy. Prawda jest taka, że już to robimy, tym bardziej, że na polskim rynku jest potencjał dla importowanych paliw. Ale trzeba pamiętać o tym, że towar przywieziony do Polski trzeba gdzieś zmagazynować, później załadować na cysternę, uszlachetnić dodatkami do paliw i dopiero zawieźć na stację. Nie można paliwa kupionego w Niemczech dowieźć pociągiem bezpośrednio na stację w Przemyślu lub Suwałkach. Przy zachowaniu tych dwóch warunków – i liczymy na to, że regulatorzy polscy czy europejscy się nad tym pochylą – fuzja jest możliwa.

Pozostaje jeszcze dość skomplikowana kwestia stacji benzynowych.

Tak, to jest trzeci aspekt, związany z wielkością sieci detalicznej operatorów. Orlen już teraz jest siecią dominującą, po połączeniu z Lotosem ta dominacja by się zwiększyła. Regulator musiałby również to zagadnienie rozważyć. Część stacji powinna trafić na sprzedaż.

To skomplikowana kwestia, bo na przykład na autostradach jeden operator nie powinien zarządzać stacjami położonymi jedna za drugą – a takie sytuacje miałyby miejsce. Zakładam, że warunki fuzji musiałyby być bardzo precyzyjnie ustalone, łącznie z tym, które stacje przeszłyby w ręce innych operatorów.

Dość często możemy usłyszeć, że skoro większość paliwa pochodzi z polskich rafinerii, dokładnie to samo kupujemy na BP, Orlenie, Cirkle K i innych stacjach. Jak to jest naprawdę?

Warto odmitologizować tę hipotezę – to nie jest to samo paliwo. Faktycznie, większość paliwa sprzedawanego w Polsce pochodzi z polskich rafinerii i wszyscy dystrybutorzy się w nich zaopatrują. Ale jest też całkiem spory i zwiększający się potencjał importu paliw do Polski. Mniej więcej 20 proc. naszego zapotrzebowania jest pokrywane z importu.
Większość paliwa sprzedawanego w Polsce pochodzi z polskich rafinerii i wszyscy dystrybutorzy się w nich zaopatrują - ale dolewają do nich różne dodatkimat. pras.
Pamiętajmy też o tym, że moce krajowych rafinerii są wykorzystane praktycznie w 100 proc. i każdy wzrost gospodarki będzie się wiązał z tym, że do Polski będzie trafiało coraz więcej paliwa – więc ten stosunek będzie się zmieniał.

Poza tym musimy zwrócić uwagę na to, że różni operatorzy na rynku różnicują swoją ofertę dzięki dodatkom do paliw. Mamy od bardzo długiego czasu w ofercie paliwa BP Ultimate, które mają lepsze właściwości energetyczne i smarne. Chronią silnik i zwiększają jego wydajność. Od jakiegoś czasu wszystkie nasze paliwa są uszlachetniane o formułę ACTIVE i istotnie różnią się od paliw konkurencji, zwiększając efektywność, chroniąc silnik i środowisko.

Czy na stacjach benzynowych nie ma miejsca na innowacje? Przecież dziś stacja wygląda prawie tak samo i pełni identyczną rolę, jak 30 lat temu.

Nie zgodzę się z tą tezą, przecież od momentu, gdy w Polsce zaczęła się transformacja, stacje zmieniły się nie do poznania. Kiedyś był to po prostu budynek stacji, gdzie sprzedawano paliwo, można było kupić kilka produktów, jak płyn do spryskiwaczy, woda mineralna czy papierosy. A zagraniczni operatorzy przynieśli know how i dziś stacja benzynowa to wielkoformatowy punkt usługowy.

Paliwo jest bardzo ważne, bo przyciąga klientów, ale zmienia się struktura koszyka produktowo-usługowego. Sklepy coraz szybciej ewoluują w kierunku szerszej i lepszej oferty, jakości, nowych formatów. Zobaczmy jak potężnie rozwinęły się koncepty gastronomiczne, które przecież konkurują z normalnymi kawiarniami i restauracjami.

Wspomniałem o kawie – w przypadku BP to nie tylko kawa, ale cały koncept barystyczny, w którym zachęcamy klienta, by wybrał sobie rodzaj kawy, intensywność, sposób podania, rodzaj mleka. Idziemy w kierunku personalizacji. Na stacjach rozwija się mnóstwo innych usług i produktów – mamy bankomaty, myjnie automatyczne i ręczne, na części stacji mamy świeże kwiaty.

Ciągle jest miejsce na innowacje?

Oczywiście, choćby nowe możliwości komunikacyjne - aplikacje mobilne, gdzie można dowiadywać się o ofertach, zamawiać produkty. My też zmierzamy w tym kierunku.

Czyli de facto nie jesteście koncernem paliwowym a handlowym?

Z uwagi na specyfikę naszej branży , większość przychodów jest generowana przez paliwo. Jeśli chodzi o dochody, to ta proporcja jest bardziej zbalansowana. W praktyce większość zysków pochodzi ze sprzedaży paliw, ale solidne kilkadziesiąt procent z działalności niepaliwowej. Sklep i usługi stają się bardzo istotnym elementem działalności.

A jak to będzie wyglądać w przyszłości?

Myślę, że nasz rynek pójdzie w kierunku wzorców zachodnich, gdzie oferta sklepu convenience staje się coraz bardziej istotna. Prowadziliśmy już kilka pilotaży, teraz mamy kolejny. Istotne jest to, by dokładając nowe rzeczy, nie przeładować oferty. Stacje benzynowe są atrakcyjne dla dostawców, można do nich dokładać dowolne nowe formaty: minisklep optyczny, aptekę, piekarnię, kiedyś były wypożyczalnie kaset. Ale to wszystko odbywa się kosztem przejrzystości oferty i łatwości poruszania się po sklepie. Wiemy, że zwiększenie oferty nie musi zawsze skutkować wzrostem obrotów.

Mam wrażenie, że w Polsce jest za dużo stacji benzynowych i bankomatów. W Niemczech czy Austrii wydaje się ich mniej.

Wydaje mi się, że to tylko wrażenie. Na rynku niemieckim przy przy ok. 80 milionach obywateli jest ok. 15 tysięcy stacji benzynowych. W Polsce przy niecałych 40 milionach jest około 6600 stacji, co świadczy o podobnym nasyceniu rynku. Inna jest za to struktura tych stacji. U nas do tej pory około 40 proc. rynku to są małe sieci i niezależni operatorzy. Następuje pewien długoterminowy trend – stacje niezależne zaczynają dostrzegać wartość oferty sieci i przyłączają się lub sprzedają swoje stacje większym operatorom. Bez paliw dodatkowanych, oferty spożywczej, programu lojalnościowego trudno jest im samodzielnie konkurować.
Dziś stacja benzynowa to wielkoformatowy punkt usługowy i handlowyFot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Proszę też pamiętać, że kraj się rozwija, rozwijają się miasta, powstają nowe drogi, w związku z tym ciągle jest miejsce dla nowych placówek, a starsze często zostają odcięte od ciągów komunikacyjnych. My też mamy takie stacje, które były przy głównych szlakach, ale ze względu na zmiany organizacji ruchu obecnie są trochę obok. Ale przez to że są od lat, że wokół nich wyrosły skupiska ludności, zaczęły pełnić inną rolę – miejsca na osiedlu, gdzie można spokojnie zatankować, bez pośpiechu umyć samochód i zrobić zakupy. I one świetnie prosperują.

Ale przecież nie tylko otwieracie nowe stacje, ale i zamykacie stare.

Z dużą regularnością powiększamy sieć o ok. 20-30 stacji netto rocznie. Robimy tak od dekady i mamy ambicje, żeby takie tempo utrzymywać. Jeżeli chodzi o własne obiekty utrzymujemy stabilne tempo, ale w przypadku partnerów franczyzowych musimy się liczyć z indywidualnymi decyzjami biznesowymi, kondycją ekonomiczną etc. Mamy również takich partnerów, którzy kończą działalność, decydują się na samodzielność albo współpracę z kim innym.

A gdzie jest granica nasycenia polskiego rynku stacjami?

Jeśli chodzi o cały rynek, to myślę, że jesteśmy niedaleko niej - między 6 a 7 tysięcy stacji. Zmienia się struktura rynku, indywidualni operatorzy decydują się na dołączenie do sieci, wejście pod skrzydła większych operatorów, jedne miejsca tracą na znaczeniu, inne zyskują. Wydaje mi się, że docelowo polski rynek będzie zmierzał do tego, co obserwujemy w Europie Zachodniej – gdzie większość stacji jest zarządzana przez dużych operatorów, ale zawsze jest miejsce dla małych, indywidualnych stacji. Ale minie jeszcze dekada, może dwie, zanim rynek dotrze do takiego stadium.

Na każdej stacji potrzebujecie kilku, kilkunastu pracowników w trybie ciągłym, tymczasem w całym kraju ich brakuje. Jak sobie z tym radzicie?

Rzeczywiście obecnie rynek pracy jest dobry dla pracowników i trudny dla pracodawców. Ale myślę, że to dobrze, bo to oznacza, że polska gospodarka się rozwija. Coś się buduje, coś się modernizuje, skutek jest taki, że wszyscy potrzebują pracowników – w tym stacje benzynowe. Specyfika pracy na stacjach jest taka, że rotacja pracowników jest dość duża. I zawsze duża była – nawet kilkadziesiąt procent w skali roku. Trzeba zauważyć, że to często pierwsza albo jedna z pierwszych prac, często wymagająca elastycznych godzin, co na początku życia zawodowego może być atutem.

I wiele osób się na to decyduje, bo chce dorobić w nocy albo ma czas w weekend. Po pewnym czasie ludzie szukają większej stabilności, przewidywalności, stabilnych godzin pracy. Siłą rzeczy to wymusza większą rotację i jesteśmy do tego przygotowani. W ramach działu HR mamy odrębny dział, który zajmuje się zatrudnieniem ludzi na stacje, i te istniejące, i te nowe. Przy takim tempie inwestycji potrzebujemy kilkuset ludzi rocznie, a w związku z rotacją – nawet kilku tysięcy. To nie jest jednorazowa akcja, to ciągły proces, którego skala się zwiększa.

W ramach tego działu mamy też dział szkoleń dla nowych, jak i obecnych pracowników. Obejmują szkolenia produktowe, operacje na stacji, unikanie sytuacji kryzysowych, radzenie sobie w sytuacjach awaryjnych, obsługę klienta. Ale staramy się też stawiać na fajną atmosferę pracy i udaje nam się – mimo duże rotacji – zachowywać wysoki standard obsługi klienta. I to nie jest moje zdanie, ale słyszymy to od klientów.

Często – jeżdżąc po Polsce – zastanawiam się, jak pracownicy docierają do stacji na przykład na autostradzie, gdzie kolejny zjazd jest za 50 km?

Są takie miejsca i to jest wyzwanie. W kilku z nich organizujemy transport dla pracowników, i ze względu na ich bezpieczeństwo, jak i koszty. Trzeba pamiętać o tym, że są to często osoby młode, nie mające własnego środka transportu. A jeśli chodzi o stacje autostradowe – proszę się przyjrzeć, często mają furtki awaryjne i parkingi poza nimi. W tych miejscach właśnie parkują nasi pracownicy, jak i pracownicy innych firm.

Różne sieci paliwowe próbowały już współpracy z sieciami marketów i na ogół po kilku miesiącach ją kończyły. Mówi Pan, że będziecie chcieli się rozwijać wspólnie z Piotrem i Pawłem. Czy to jest właściwy kierunek?

Wydaje mi się, że tak, bo klienci oczekują, że będą mogli kompleksowo zrealizować na stacji coraz więcej swoich potrzeb w jednym miejscu. Żyjemy coraz szybciej, mamy coraz mniej czasu, więc istotne jest, by można było ten czas dobrze wykorzystać. I stacja benzynowa jest takim miejscem: można zatankować samochód, umyć go, nadać lotto, odebrać paczkę z paczkomatu, coś zjeść – i to coraz lepiej, zrobić podstawowe zakupy na kolację i tak dalej. Więc ten sklep conveniecne ma przyszłość, bo widzimy to po własnych doświadczeniach a po drugie widzimy jak te koncepty rozwijają się na innych rynkach.
W Polsce przy niecałych 40 milionach obywateli jest około 6600 stacji benzynowychmat. pras.
Już teraz na stacjach zaczynają się sprzedawać rzeczy, które 10 lat temu w ogóle się nie sprzedawały – na przykład gotowe dania. Zarówno kanapki i rzeczy do przygotowania w domu. Ewidentnie wszystko idzie w tę stronę, pozostaje pytanie kiedy stanie się masowe. I jakie są dokładnie oczekiwania klienta. Nie ma sensu, żebyśmy dziś oferowali na stacji 70 rodzajów wyszukanych kanapek, jeśli klient potrzebuje kilku. To też kwestia gotowości partnerów. Bo sam rynek sklepów convenience nie jest u nas jeszcze zbyt rozwinięty, ale duże sieci zaczynają się do tego przygotowywać.

Mówimy o kwestiach organizacyjnych – na stację nie przywiezie się ciężarówki słodyczy czy pieczywa. Wszystko musi być w odpowiednio małych opakowaniach, ściśle dopasowane do popytu i dostarczone w odpowiednim momencie. Co więcej – od razu trafia na półkę, bo na stacji nie ma miejsca, by to zmagazynować. Sieci detaliczne zaczynają się do tego przygotowywać i uczyć. Jak się nauczą, to zaczną skutecznie obsługiwać stacje benzynowe.

Jak zakaz handlu wpływa na rynek?

Wpływa na sprzedaż, to oczywiste. Ale ten wpływ nie jest tak jasny, jakby się to mogło wydawać. Widzimy zwiększone przychody z oferty niepaliwowej, bo część klientów po podstawowe zakupy przychodzi na stacje. Ale to widać na stacjach miejskich, na tranzytowych niewiele się nie zmieniło.

Natomiast na stacjach miejskich w niedziele obniża się sprzedaż paliw. Bo owszem – więcej ludzi przyjeżdża po zakupy, ale za to nie jeżdżą na większe zakupy do centrów handlowych, przy okazji których często tankowali. Za to w sobotę wieczorem jest duży ruch, bo ludzie tankują wracając z większych zakupów.

Wydaje mi się, że ludzie powinni mieć możliwość realizowania swoich potrzeb, również zakupowych i również w niedzielę, by nie musieli zmieniać swojego trybu i stylu życia, a stacja benzynowa jest naturalnym miejscem, żeby te potrzeby realizować.