O włos od tragedii. Dwa samoloty Ryanaira prawie się staranowały w powietrzu
Dwa samoloty pełne ludzi zostały uratowane przez system wczesnego ostrzegania. Na jaw wyszło, że niedawno niemal doszło do zderzenia samolotów linii Ryanair w powietrzu. Nie był to błąd pilotów, zawiodła hiszpańska kontrola ruchu lotniczego.
Hiszpański kontroler ruchu nie zauważył, że maszyny były na kolizyjnym kursie – nie wiedzieli tego również piloci. Zadziałał jednak system wczesnego ostrzegania TCAS. Samoloty leciały na tej samej wysokości, komputery zdecydowały o tym, że jedna z maszyn wzniosła się o 150 metrów wyżej, druga zaś obniżyła lot.
Co im groziło?
W efekcie podczas mijania samoloty dzieliła już bezpieczna odległość 4 km i wysokość 120 metrów. Może się to wydawać sporą odległością, ale samolot lecący z prędkością przelotową 800 km/h (a taką mniej więcej rozwijają te maszyny), pokonuje taką odległość w ok. 15 sekund.
Zderzenie w powietrzu nie było jedynym, co groziło samolotom – niebezpieczne mogłoby też samo zbliżenie dwóch maszyn, jak i wlecenie w strugę powietrza za statkiem powietrznym.
Zdaniem branży lotniczej przypadek ten był kolejnym dowodem na ogromną przydatność systemu TCAS. System ten obowiązuje w samolotach linii europejskich oraz linii Stanów Zjednoczonych.
Piloci Ryanaira (swoją drogą - świetnie opłacani) przez ponad trzydzieści lat nie rozbili żadnego ze swoich samolotów – to jedna z najbezpieczniejszych linii lotniczych.