A ty narzekasz na kolor przycisku i emotki. Handel ludźmi i terroryzm to prawdziwe problemy Facebooka

Konrad Bagiński
Największa platforma społecznościowa świata ma swoje czarne strony. Dzięki niej sprzedaje się ludzi, rozsiewa wiadomości, przez które ludzie zabijają innych ludzi, propaguje rasizm. Co na to sam Facebook? Nie reaguje.
Mark Zuckerberg powinien wytłumaczyć, dlaczego nie reaguje na przemoc i handel ludźmi Foto: Flickr.com / The Crunchies! / (CC BY-ND 2.0)
Albo reaguje, ale w zaskakująco wolnym tempie. A to przysparza mu sporo kłopotów – bo Facebook musi się zmierzyć z kolejnymi poważanymi zarzutami. Przyczynkiem to tego stała się sprawa nastolatki, sprzedanej jako przyszła żona bogatemu mężczyźnie.

Wszystko działo się w Sudanie Południowym. Oryginalny post o sprzedaży 16-latki (niektóre źródła piszą o 17-latce) został opublikowany na Facebooku 25 października. Rozpętała się zacięta licytacja, dziewczyna trafiła w końcu jako żona do pewnego bogatego mężczyzny. A haniebny post został usunięty przez administratorów Facebooka dopiero 9 listopada.


Sprawa stała się głośna na całym świecie, dzięki organizacji Plan International, grupy zajmującej się aktywizacją praw kobiet.

Takich przypadków jest więcej
Okazuje się, że to nie wszystko. Media na Zachodzie zauważają także, że Facebook stał się platformą dla rasistów i morderców. W Mjanmie ponad 700 000 członków społeczności Rohingya zostało zmuszonych do ucieczki z kraju ze względu na przemoc etniczną, którą ONZ powiązała z postami rasistów rozsianych po Facebooku. Tysiące innych przedstawicieli tej społeczności zostało zabitych.

Z kolei w Libii Facebook był wykorzystywany przez rywalizujące ze sobą milicje do rozpowszechniania fałszywych i pełnych nienawiści wiadomości, które roznosiły zarazę przemocy po tym kraju.

Tym bardziej nie jest jasne, dlaczego usunięcie postu w Sudanie zajęło Facebookowi ponad dwa tygodnie, pisze portal The Verge.

– Każda forma handlu ludźmi - bez względu na to, czy posty, strony, reklamy, czy grupy nie są dozwolone na Facebooku. Usunęliśmy wpis i trwale zablokowaliśmy konto należące do osoby, która opublikowała to na Facebooku – oświadczył jedynie rzecznik firmy.