Polskie miasto szykuje sobie komunikacyjną rewolucję, od której może się zawalić jego centrum

Mariusz Janik
Tunel kolejowy, jaki władze Łodzi chcą wydrążyć pod centrum miasta, może narazić na szwank okoliczne budynki – alarmują eksperci. Teoretycznie wariant budowy, jaki wybrano w ratuszu, ma być wygodniejszy. Problem w tym, że jest on również bardziej niebezpieczny dla łódzkich kamienic.
Tunel pod Łodzią ma połączyć niedawno oddany i wciąż nieużywany dworzec Łódź Fabryczna z dworcem Łódź Kaliska. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Chodzi o liczący sobie 3 km tunel między dworcami Łódź Fabryczna i Łódź Kaliska, nazywany „łódzkim metrem” z powodu dwóch podziemnych stacji. W tej chwili 1,6-miliardowa inwestycja jest w fazie projektowej, wykonawca ma przystąpić do prac w przyszłym roku. O ile jednak nie zostaną one zastopowane.

Może się tak stać ze względu na planowany sposób drążenia. Zdecydowano bowiem, że wykonawca ma wydrążyć jeden duży tunel pod miastem – o średnicy 13 metrów – którym poprowadzone zostaną dwa tory. Taki wariant był zapewne wygodniejszy i tańszy.

Naruszenie reguł bezpieczeństwa
Problem w tym, że tunel ma przebiegać stosunkowo płytko pod ziemią i ma być drążony potężną tarczą TBM – taką, jak te, które są w użyciu w Warszawie, przy budowie stołecznego metra. Dla łódzkich kamienic jest to scenariusz bardzo ryzykowny: tunel będzie przebiegać miejscami zaledwie kilka metrów pod nimi.


Zasada jest tymczasem taka, że odległość powinna być półtorakrotnie większa niż średnica tunelu. A zatem przy 13 m średnicy powinien on przebiegać na głębokości minimum 19,5 m.

– Nie ulega wątpliwości, że budowa dwóch 8-metrowych tuneli byłaby korzystniejsza niż jednego 13-metrowego. Zagrożenie dla kamienic w czasie drążenie tak ogromną tarczą jest duże, zwłaszcza w rejonie ulicy Piotrkowskiej – cytuje „Dziennik Gazeta Prawna” ekspertkę Wydziały Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, prof. Annę Siemińską-Lewandowską.

Szczecińska firma Energopol, wykonawca projektu, zapewnia, że roboty nie będą stanowić zagrożenia dla budynków. Ale ostateczna cena – wspomniane 1,6 mld zł – zapewne i tak wzrośnie: umowę zawierano w ubiegłym roku, a przy obecnych cenach materiałów i robocizny kosztorys nie ma już wiele wspólnego z realiami.