Kontrola? Jaka kontrola? NIK ujawnia "druzgocący" raport o KNF i tym, jak "kontrolowała" banki spółdzielcze

Mariusz Janik
„Druzgoczący” – piszą reporterzy Radia ZET o raporcie Najwyższej Izby Kontroli na temat Komisji Nadzoru Finansowego. Chodzi przede wszystkim o nadzorowanie działalności banków spółdzielczych, na których działania Komisja patrzyła przez palce, a nadzór miał być – w najlepszym przypadku – symboliczny.
NIK zarzuca KNF pobłażliwość w stosunku do banków spółdzielczych. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W okresie od 2015 roku do pierwszego kwartału 2017 r. 84 proc. banków nie było objętych żadnymi czynnościami kontrolnymi ze strony KNF. Zdarzyło się nawet, że na nieprawidłowości nie reagowano – dotyczy to trzech przypadków, kiedy Komisja wykryła zawyżenie ocen m.in. jakości kredytów w tak zwanych formularzach oceny BION.

Niewłaściwie ustalone priorytety
„Zdaniem NIK, ograniczona częstotliwość inspekcji w bankach spółdzielczych wynikała z niewłaściwie ustalonych priorytetów nadzorczych dla sektora bankowego, co w konsekwencji nie zapobiegło zjawiskom kryzysowym w działalności niektórych banków spółdzielczych” – czytamy w raporcie.


Choć manipulację wykryto i oceny banków obniżono – ciągu dalszego sprawy nie było. KNF nie interweniowała też w sytuacji, gdy programy naprawcze dwóch zagrożonych banków spółdzielczych nie przyniosły rezultatu. Ba, kuratorzy wysyłani do zagrożonych banków nie mieli często nawet minimalnych kwalifikacji bankowych – na stanowiskach pracowali historycy, politolodzy i specjaliści w dziedzinie... organizacji przemysłu spożywczego.