Eksperci ostro krytykują "500+ od Platformy Obywatelskiej". "Czekałaby nas fala oszustw"

Mariusz Janik
W weekend Platforma Obywatelska podbiła poprzeczkę, jeśli chodzi o składanie wyborcom obietnic, na nowy poziom. Do wcześniejszych propozycji – m.in. 5-procentowego VAT na żywność oraz obniżki akcyzy na prąd – doszło zmniejszenie danin w pensji do 35 proc. oraz 500 złotych dodatku dla wszystkich zarabiających pensję minimalną. Eksperci nie kryją zdumienia, wręcz wzburzenia.
Andrzej Rzońca, główny ekonomista Platformy Obywatelskiej i - jak się można domyślać - jeden z kluczowych autorów propozycji "Wyższe płace". Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Po ostatnich zmianach w VAT 5-procentowa stawka proponowana przez PO nie robi już takiego wrażenia, podobnie zmniejszenie akcyzy na energię elektryczną jest jednym ze scenariuszy, które rząd miał brać pod uwagę, debatując nad złagodzeniem skali podwyżek cen prądu dla indywidualnych odbiorców.

Dlatego zapewne PO postanowiła pójść za ciosem i przedstawić program „Wyższe płace”, którego zasadniczym celem miałoby być niwelowanie „drożyzny, szalejącej w Polsce w związku z działaniami rządu Mateusza Morawieckiego”. Program zasadza się na dwóch zasadniczych punktach: 500 złotych miesięcznej „dotacji” dla każdego Polaka zarabiającego minimum krajowe oraz realnej obniżce podatków ze stawek 18-32 do 10-24 proc., co pozwala zredukować łączne daniny z pensji z niemal połowy do jednej trzeciej.


Dzieci nie da się stworzyć na papierze, najniższą pensję - owszem
– PiS chce uzależniać Polaków od państwa przez kolejne jałmużny – podsumowywał na Twitterze poseł PO Robert Tyszkiewicz. – PO chce budować zamożność i ekonomiczną niezależność obywateli przez Wyższe płace. To jest sedno wyborów, które są przed nami w 2019 roku – dorzucał.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że opozycją kierowała tu przede wszystkim myśl o wyborach. Tym bardziej, że analitycy odnoszą się do tych propozycji z – w najlepszym przypadku – rezerwą. – Państwa na te pomysły nie stać, nie wiem, kto coś takiego wymyślił – pomstuje w rozmowie z INNPoland.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Trzeba nie mieć elementarnej wiedzy o państwie i gospodarce – dorzuca.
PO postanowiła przed wyborami odwołać się do tego, co dla Polaków jest wyjątkowo ważne: zarobków.Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
W ten sposób komentuje on pomysł 500-złotowego dodatku dla osób zarabiających krajowe minimum. Z perspektywy szefa ZPP, wprowadzenia takiego bonusu nie można porównywać do 500+ wypłacanego na dzieci. – Dzieci nie da się stworzyć na papierze, a najniższą pensję, a i owszem. I to bardzo łatwo i szybko – kwituje Kaźmierczak. – Czekałaby nas wówczas fala oszustw, pozornych obniżek pensji do poziomu minimum, a za nią: wzrost szarej strefy, płacenia pod stołem – dodaje.

– To tak zwany podatek ujemny – waży słowa Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. – Wprowadzano podobne rozwiązania w niektórych krajach, zwłaszcza skandynawskich, i nie jest to propozycja rewolucyjna, pod warunkiem, że będzie odpowiednio sfinansowana – dodaje.

Jednak i on przyznaje, że należałoby wcześniej odpowiedzieć na pytanie, z czego finansowane byłyby takie dodatki. Z danych opublikowanych przez GUS na początku br. wynika, że w Polsce nawet 1,5 miliona osób może być zatrudnionych za pensję minimalną. Dla porównania – liczba dzieci objętych programem 500+ to ponad 3,5 miliona. A zatem skoro wydatki na ten drugi w 2018 r. wynosiły 24,5 mld zł, to – stosując podobny przelicznik – należałoby się liczyć z dodatkowymi 10-miliardowymi obciążeniami.

Coś, co można wykorzystać w kampanii
Szkopuł w tym, że z perspektywy finansów państwa to zapewne propozycja obniżki obciążeń pensji do 35 proc. powinna budzić większe kontrowersje. W końcu chodzi o niebagatelną redukcję z poziomu progów podatkowych 18/32 do poziomu 10/24, jak wyliczają ekonomiści. – To nie jest całościowa propozycja w obszarze finansów publicznych – protestuje Gomułka. – To jedynie jakiś element, który być może przesuwa uwagę na coś, co można wykorzystać w kampanii wyborczej – dodaje.
Premier Mateusz Morawiecki nie pozostaje dłużny: powtarza, że zrównanie zarobków Polaków z mieszkańcami krajów zachodnich to jeden z celów jego gabinetu.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Innymi słowy, PO pokazuje, co chciałaby zmniejszyć, ale nie ujawnia, co musiałaby zwiększyć, aby obniżkę sfinansować (w retoryce PiS nowe wydatki, jak program 500+, są zwykle łączone z „uszczelnieniem systemu VAT”).

Gomułka i Kaźmierczak są zgodni co do tego, że obciążenia pensji należy zmniejszać. – Cały czas postulujemy i wołamy o niższe pozapłacowe koszty pracy – podkreśla Kaźmierczak. – Zmniejszenie opodatkowania pracy jest możliwe – sekunduje mu Gomułka. Ten pierwszy twierdzi, że bardziej opodatkować można w Polsce już tylko wielkie korporacje i kapitał. Ten drugi wskazuje, że należałoby opodatkowywać raczej konsumpcję – a zatem VAT.

W krajach skandynawskich relacja VAT do PKB sięga nawet 15 proc., w Polsce to jakieś 7-8 proc. – argumentuje Gomułka. Przy rozmaitych stawkach sięgających od 0 do 23 proc. znalazłoby się zapewne jeszcze sporo źródeł zwiększenia strumienia pieniędzy kierowanego do budżetu. Tyle że dla siły politycznej, która zaproponuje i przeforsuje taki krok, byłby to strzał we własną stopę: podniesiony VAT to wyższe ceny, wyższe ceny to wkurzeni klienci. Wystarczy spojrzeć na to, jak Polacy zareagowali na perspektywę wyższych rachunków za prąd.

Być może zatem program PO przypomina program PiS bardziej niż mogłoby się wydawać. Jak punktował niedawno Andrzej Sadowski w Centrum im. Adama Smitha – wbrew twierdzeniom premiera Morawieckiego o tym, że jego gabinet obniża podatki – obciążenia portfeli wzrosły. W prosty sposób: obok podatków, których stawki obniżono, pojawiły się nowe opłaty lub zlikwidowano/zmniejszono ulgi.

– Na razie to propaganda polityczna, chyba że poznamy jakieś szczegóły dotyczące nowego systemu podatkowego – mówi Kaźmierczak. – O ile będzie można mówić o systemie. Dziś mamy zamiast systemu zbiór chaotycznych przepisów, którego logika sprowadza się do tego, że najbardziej opodatkowane jest to, co jest najważniejszym motorem rozwoju: praca – ucina.