Ta sprawa połączyła rząd i opozycję. Wspólnie zablokowali ważne przepisy, na naszą niekorzyść
Okazuje się, że nic tak nie łączy polskich polityków jak stare auta z Niemiec. Szykowana przez rząd ustawa inicjująca reformę systemu stacji kontroli pojazdów padła w Sejmie pod ciosami opozycji, a następnie – samego PiS. Wygląda na to, że szansa na wypchnięcie z dróg pojazdów, które nie powinny się nigdy na nich znaleźć, niemalże zgasła.
PiS przygotował ustawę, która miała ten stan rzecz zmienić, a także utorować drogę przepisom unijnej dyrektywy o okresowych badaniach przydatności pojazdów do ruchu. W ostatniej chwili, przy trzecim czytaniu okazało się, że nowych przepisów nikt nie popiera: ani posłowie PO, ani Nowoczesnej (ledwie co chcieli karać brak filtra DPF grzywnami rzędu 5000 złotych), ani Kuziz'15.
Kaczyński kończy dyskusję
Gwóźdź do trumny przepisów wbił Jarosław Kaczyński. – Ponieważ ta ustawa, która była w tej chwili procedowana, budzi rzeczywiście wiele wątpliwości, wnoszę o jej wycofania z porządku dziennego – skwitował.
Efektem jest nie tylko zachowanie obecnego status quo: wraz z zaostrzaniem przepisów dotyczących użycia silnika diesla w krajach zachodnich, do Polski będzie trafiać coraz więcej aut nie spełniających norm. Będą one nie tylko szkodzić środowisku, ale też z czasem będą coraz mniej mile widziane w polskich miastach. Ich jedyną zaletą w dłuższej perspektywie jest cena. A zatem politycy, którzy odcięliby wyborców od takiej okazji, wiele ryzykują. To tłumaczy tę zaskakującą aklamację.