GetBack tak się rozpędził, że ścigał kobietę bez długu. „Nękali moją klientkę nawet, gdy leżała w szpitalu”

Adam Sieńko
Mieszkanka Zabrza dostawała od pracowników GetBack telefon za telefonem. Domagano się od niej spłaty kilkudziesięciu tysięcy złotych, choć kobieta żadnych długów w rzeczywistości nie miała.
Mieszkanka Zabrza dostała od pracowników GetBack wiele telefonów z żądaniem spłaty sięgającego 43 tys. złotych długu Adam Stępień / Agencja Gazeta
Historię poszkodowanej przez GetBack kobiety opisuje „Gazeta Wyborcza”. Z relacji wynika, że przez pewien czas zabrzanka dostawała telefony z żądaniem podania daty urodzenia i spłaty 43 tys. złotych długu.

GetBack miał odkupić jej wierzytelności od jednego z banków. Okazało się, że owszem – imię i nazwisko się zgadza – dług należy jednak do innej kobiety mieszkającej w Zabrzu, która ma inny pesel i adres zamieszkania.

Bank miał poinformować spółkę o pomyłce, ale telefony nie ustały. Poszkodowana opisuje, że odbierała je nawet o 6 rano, dostawała również groźby, że dostanie „wizytę na adresie”.


– Nękali moją klientką nawet wtedy, gdy leżała w szpitalu po operacji kręgosłupa i znajdowała się pod wpływem morfiny – opowiada w rozmowie z GW mecenas Paulina Obrok-Pawlarczyk z Kancelarii Adwokata Jarosława Recka.

Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Zabrzu. Ten uznał, że GetBack naruszył dobra osobiste i nakazał wypłacić 8 tys. złotych odszkodowania. Spółka nie odwołała się od wyroku i wypłaciła pieniądze.

Sytuacja GetBack
GetBack balansuje obecnie na krawędzi bankructwa. Spółka ma 3 mld złotych długu i przeszło 10 tys. wierzycieli.

Firma skupowała wierzytelności od instytucji finansowych i obiecywał inwestorom ich odzyskanie z odpowiednim zyskiem. Po wybuchu afery „Puls Biznesu” dotarł do dokumentów, które spółka przedstawiła radzie wierzycieli. GetBack potrafił przepłacić za portfele wierzytelności nawet 20-30 proc., dlatego do utrzymywania pozorów przed inwestorami musiał prowadzić kreatywną księgowość.